"Kuchnia"
Taki tytuł nosi sztuka Arnolda Werskera, wystawiona ostatnio w teatrze Ateneum, w przekładzie Kazimierza Piotrowskiego, adaptacją tekstu i reżyserią Janusza Warmińskiego, scenografią Wojciecha Siecińskiego, układem tanecznym Wandy Szczuka i konsultacją specjalistyczną Kazimierza Tuzina i Michała Olszewskiego.
"Kuchnia" jest niewątpliwie wydarzeniem artystycznym, spóźnionym na naszym "rynku" teatralnym o lat dziesięć, ale że na szczęście, wyznajemy zasadę: lepiej późno, niż wcale, dzięki tej zasadzie możemy obejrzeć sławną już na całym świecie sztukę Weskera.
Arnold Wesker pochodzi z ubogiego, londyńskiego środowiska, wcześnie rozpoczyna pracę zarobkową, chwyta się różnych zawodów, pracuje jako robotnik kanalizacyjny, stolarz, dozorca, ekspedient, cukiernik i kucharz.
Doświadczenia trudnej młodości, wyczerpującej często pracy fizycznej, życie środowiska z którego się wywodzi posłużą młodemu człowiekowi jako temat jego pierwszych prac literackich. Mając 24 lata staje się pisarzem, dramaturgiem i zaczyna odnosić sukcesy. Dziś jest zaliczany do czołowych dramaturgów angielskich.
"Kuchnia" jest właśnie syntezą jego doświadczeń życiowych. Jest to kuchnia w pełnym tego słowa znaczeniu, kuchnia wielkiej restauracji, ale i jest symbolem świata, w którym żyjemy. Sam Wesker porównuje świat do kuchni mówiąc: "Dla Szekspira cały świat jest sceną - dla mnie jest kuchnią".
Kuchnia (świat) Jest miejscem tylko i wyłącznie ciężkiej pracy, ustawicznej pogoni za pieniądzem, życie w takim świecie jest pozbawione uczuć, przyjaźni, miłości. , nie ma bowiem na to czasu w ustawicznym wyścigu ludzi za zarobkiem, konkurencji, walce o lepsze miejsce, stanowisko wynagrodzenie. Kuchnia (świat) jest podzielona na tych, którzy nimi rządzą. Zawsze jest jakiś kierownik, który dyktuje warunki, przyjmuje do pracy i zwalnia z niej i zawsze są ludzie, którzy muszą chwytać się różnych zarobków, żeby utrzymać się na powierzchni życia.
W kuchni pracują rożni ludzie, pochodzący z różnych zakątków ziemi, porozumiewający się wieloma językami (świat i jego narody). Ścierają się ze sobą odmienne charaktery, temperamenty, ambicje.
Sztuka jest tak znakomicie skonstruowana, że człowiek mimo woli wciąga się w szaleńcze tempo wielkiego organizmu kuchennego, staje się jego cząstką, przeżywa konflikty oglądane z widowni i dopiero w jakimś tam momencie doznaje ulgi stwierdzając, że przecież siedzi w wygodnym fotelu i ogląda sztukę Arnolda Weskera w Teatrze Aleneum, nie będąc - na szczęście - jednym z bohaterów utworu.
Zacznę od scenografii Wojciecha Siecińskiego: na scenie znajduje się prawdziwa kuchnia wielkiej restauracji, jak najbardziej autentyczna i funkcjonalna, gdzie gotują się potrawy, syczy para, przygotowują steki, kuchnia rządzona przez zespół kucharzy, kuchcików, kręcących się kelnerów, olbrzymi, kilkudziesięcioosobowy zespół aktorów, precyzyjnie wykonujący mnóstwo czynności, z których ani jedna nie jest bezcelowa. Pokierowanie tak ogromnym zespołem, w takim tempie, dyscyplinie, w ustawicznym napięciu, gdzie każdy ruch i wypowiadana kwestia ma swoje znaczenie, a przede wszystkim - co jeszcze raz podkreślam - w zawrotnym tempie pracy w wielkiej kuchni, rzec można przedsiębiorstwie, w którym najmniejsze zahamowanie pracy hamuje szereg następnych czynności - jest ogromną zasługą Janusza Warmińskiego.
Wszyscy aktorzy spektaklu grają znakomicie; jaka szkoda, że wszystkich nie mogę wymienić. Na tle świetnej obsady zabłysły największym blaskiem takie gwiazdy jak: Roman Wilhelmi (przepiękna rola Petera), Jerzy Kamas (w roli Irlandczyka, Kevina), Bohdan Baer (jako kombatant), Andrzej Seweryn (Hans), Kazimierz Chrzanowski (Magi), Jerzy Felczyński (Marcello), Jan Kociniak (Gaston), Władysław Kowalski, a z pań Iga Cembrzyńska.