Artykuły

Zabawa swawolna

Bardzo dobrą zabawą urządził nam "Mandragolą" Teatr Kameralny. Skoro nie możemy działać w inny sposób, bawmy się swawolnie i niefrasobliwie - mówi Machiavelli w prologu tej komedii. I bawimy się. Komedia jest swawolna i frywolna, renesansowo soczysta. Gdyby dziś była napisana, zapewne nie chciano by jej wystawić, bo taka nieprzyzwoita. Ale to klasyka - więc wszystko w porządku. A poniektórzy oburzaliby się na kpiny z braciszków zakonnych. Ale to wiek XVI, Machiavelli - więc uchodzi. Komedia jest o głupim mężu, który sam wprowadza kochanka do łóżka swej żony i o niezawodnym w miłości korzeniu Mandragoli. Ale także o amoralności, zepsuciu i cynizmie. Nie bierzmy jednak tego zbyt serio. Śmiejmy się, bo kto wie, kiedy będziemy mieli okazję do tego w przedstawieniu tak zgrabnie i kulturalnie skonstruowanym.

Nie gubiąc stylowego smaczku epoki Jan Kulczyński przeniósł "Mandragolę" do jakiejś umownej współczesności. Komedia właściwie jest nie grana, ale opowiadana przez aktorów, którzy markują tylko swoje role, ograniczają do minimum ruchy i gesty, zachowują absolutne opanowanie w narracji prowadzonej z celnym wypunktowaniem dowcipu. Daje to bardzo dobre efekty: Pewne sprośności ujęte w taki cudzysłów dystansu tracą swą trywialność. A sposób, w jaki mówią panowie w kolorowych smokingach - niby w kabarecie - kontrastuje z treścią tego, co mówią. Tak więc Andrzej Antkowiak, miotany żądzami miłosnymi kochanek ani na chwilę nie traci kamiennego spokoju. Henryk Bąk z niezmąconą rozwagą prowadzi grę rajfura. Jan Englert z dowcipną flegmą przedstawia służącego i dyrygenta tria śpiewaczego. Rozkoszne postacie rysują Bronisław Pawlik jako głupi mąż i Tadeusz Kondrat jako łasy na dukaty braciszek. Panie mają mniejsze pole do popisu, reprezentując: Ewa Skarżanka - urodę i młodość Lukrecji, Halina Czengery - bujną przeszłość erotyczną mamy i Jolanta Wołłejko - nie wygaszone chucie wdowy. Rolę nastrojowych i stylowych przerywników spełniają canzony, śpiewane przez trzy słuchaczki Wyższej Szkoły Muzycznej w tiulach przy wtórze fletu (gra: Elżbieta Gajewska). Muzykę skomponował Stefan Kisielewski, co też ma swój smaczek. Wszystko zaś dzieje się na pustej scenie na tle płócien jaskrawo pomalowanych przez Franciszka Starowieyskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji