Artykuły

Groteska z happy endem

"Darkroom" w Teatrze Polonia

Przemysław Wojcieszek ingeruje w treść powieści "Darkroom" Rujany Jeger tak głęboko, że nazwisko chorwacko-austriackiej autorki na plakacie może budzić zdziwienie.

Reżyser przeniósł akcję w polskie realia, stosując publicystyczne wtręty, np. o moherowych beretach. Wywołuje tym porozumiewawczy chichot widzów, jakkolwiek wymowę całości sprowadza do nie najwyższych lotów kabaretu.

Autorka starała się odmalować w "Darkroomie" portret młodych emigrantów z Bałkanów. Wojcieszek stwarza karykaturę wstępujących w dorosłe życie Polaków.

W ciasnej garsonierze mieszka Lena (Maria Seweryn). Ma aspiracje dziennikarskie, ale na razie grzebie w stertach papierów jako korektorka. Jej mąż Robert (Karol Wróblewski) nieodmiennie poszukuje pracy jako grafik, udając się codziennie, z nieodłączną piersiówką, tropem ogłoszeń prasowych.

W ich domu zjawia się nieoczekiwanie przyjaciel Leny, gej Łukasz (Rafał Mohr), a tuż po nim dziadek dziewczyny Stanisław (Jerzy Łapiński), były pracownik centrali handlu zagranicznego, czyli, jak sam się określa: "międzynarodowy playboy". Dziś, jako aktywista Rodziny Radia Maryja, bezkarnie buszuje wśród samotnych zazwyczaj zwolenniczek toruńskiego kapłana-potentata medialnego. Obaj gentlemani, chwilowo bezdomni, zmuszeni są koczować na wspólnej leżance w kuchni, co bardzo zbliży ich poglądy.

Współczesny świat zyskuje u Wojcieszka ironicznie groteskowy wizerunek, z nieodzownym, jak to u niego, happy endem. Tylko dobra aktorska robota sprawia, że ów nadmiar słodyczy nie mdli. Czasem bawi, częściej poraża łatwizną grepsów. Jak w życiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji