Artykuły

Coś się kończy, coś się zaczyna

Ośmioro absolwentów opuściło mury Studium Aktorskiego działającego przy Teatrze Stefana Jaracza w Olsztynie. Szkołę wspominają z ogromną sympatią. Nazywają ją najlepszą w Polsce. Ale teraz coś się skończyło. No i coś się zaczyna - pisze Ewa Mazgal w Gazecie Olsztyńskiej.

.

Wręczeniu dyplomów towarzyszyły ogromne emocje. Najpierw był spektakl "Przystanek życie" w reżyserii Jerzego Satanowskiego. I trudno o bardziej trafiający w nastrój wieczoru spektakl. Piosenki opowiadały o wszystkich dworcach świata, miejscach spotkań i rozstań.

Potem była krótka przerwa i ogłoszenie wyników. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, nie zdarza się, żeby ktoś, kto został dopuszczony do trzech dyplomowych przedstawień, nie dostał tytułu aktora dramatu. Niemniej radość absolwentów Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka była tak ogromna, jakby zdali maturę z matematyki.

Młodsi koledzy obsypali ich confetti - podartymi na drobne kawałki notatkami z czasów nauki w szkole. Zebrali je starannie, bo papierki przydadzą się podczas takiej uroczystości w przyszłym roku. Potem, gdy świeżo upieczeni aktorzy wychodzili z budynku studium, przezornie założyli płaszcze przeciwdeszczowe i wzięli parasole. Spadł na nich bowiem deszcz szampana.

W tym roku Studium Aktorskie ukończyło osiem osób. Są to Julia Chętkowska, Joanna Graczyk, Anna Maria Kosik, Alicja Piątek, Piotr Dębowski, Kamil Drężek, Jędrzej Fulara i Radosław Jamroż.

Jędrzej, nim 4 lata temu przyjechał na egzaminy do Studium Aktorskiego, w ogóle nie znał Olsztyna. Po prostu słyszał o szkole i przyjechał tu, jak mówi, z głupia frant. Kiedy stwierdziłam, że dobrze wypadł w "Przystanku życie", także wokalnie, odpowiedział: - Zawsze lubiłem muzykę. Śpiewałem w chórze, ale miałem wadę wymowy. Ciężko pracowałem i ją pokonałem. W szkole było fajnie, choć niełatwo. Wiele od nas wymagano, ale 4 lata minęły jak z bicza strzelił - podkreśla.

Teraz bierze ślub i wyjeżdża z żoną do Barcelony. Może zostanie tam aktorem commedii dell'arte? - Cały czas się uczę - dodaje. Zna angielski i francuski.

Anna Maria Kosik do Olsztyna przyjechała z Małogoszczy pod Kielcami. Przyznaje, że trudno jej rozstać się ze szkołą. - Nie chcę jej opuszczać - opowiada. - Chodzę, dotykam każdej ściany i się z nią żegnam. Anna Maria jeszcze Olsztyna nie opuszcza. Bierze udział w plenerowym spektaklu Macieja Mydlaka

"Niedzielniki". - Będziemy w czasie wakacji jeździli po całej Warmii - mówi.

A co potem? - Będę instruktorka tańca - odpowiada aktorka.

W tych samych "Niedzielnikach" będzie występował Radosław Jamroż. Do Olsztyna przyjechał z Bielska-Białej. - Studium przy Teatrze Jaracza to najlepsza szkoła w Polsce! -przekonuje. On sam lubi rozmawiać z ludźmi i ich bawić. - Moja mama powiedziała, że ktoś musi siedzieć na widowni i patrzeć, żeby ktoś inny mógł grać - tłumaczy.

Piotr Dębowski do olsztyńskiej szkoły przyjechał... z Olsztyna. - I cieszę się, że zostałem - zapewnia.

Ma już za sobą pierwszą rolę. Zagrał żydowskiego skrzypka w amerykańskim filmie "Who Will Write Our History" Roberta Grossmana, opowiadającym otworzeniu w warszawskim getcie tzw. Archiwum Ringelbluma. - Premiera odbędzie się w przyszłym roku, ale czy epizod z moim udziałem się zmieści, nie wiadomo - dodaje.

Do roli skrzypka ma predyspozycje, bo 11 lat uczył się grać na tym instrumencie. Teraz przed Piotrem wakacje, wyjazd i - jak mówi -luz. Jedzie do Skandynawii, a potem do Japonii. Spędzi tam trzy miesiące.

- Może kultura japońska czegoś mnie nauczy - zastanawia się.

Z Japonii wróci do Warszawy i tam spróbuje szczęścia. Przyznał, że marzy o pracy w dubbingu, w którym zakochał się po krótkich warsztatach dubbingowych. Śmiejemy się, że dubbingowanie amerykańskich filmów to pierwszy krok do Hollywood.

Joanna Graczyk cztery lata temu przyjechała do Olsztyna z Krakowa. Olsztyn jej się spodobał i nie miała, jak mówi, dysonansu estetycznego. Przyznała, że szkoła była trudna.

- Chcę być szczęśliwa - odpowiedziała, gdy zapytałam ja o przyszłość.

Co jest fajnego w aktorstwie? - To, że można bez konsekwencji robić różne rzeczy, na przykład wyrzucać emocje -tłumaczy.

Przed Joanną Graczyk odpoczynek i podróże. - Jestem otwarta na wszystko, co przyniesie życie - zapewnia. - Teraz coś się skończyło, ale też coś się zaczęło.

Janusz Kijowski, dyrektor Teatru Jaracza, wręczając dyplomy aktorów dramatu, przestrzegł młodych ludzi.

- Teraz zaczyna się walka o ogień - mówił do rozpromienionych, szczęśliwych absolwentów. - Czasem trzeba poczekać na pracę, czasem trzeba przeżyć coś dramatycznego. Ale w końcu od czego jesteście aktorami dramatycznymi?!

Kijowski dodał, że Wojciech Malajkat, rektor Akademii Teatralnej w Warszawie i członek dyplomowej komisji egzaminacyjnej, bardzo komplementował odchodzący właśnie rocznik. Wcześniej młodych doceniło jury Międzynarodowego Konkursu Szkół Teatralnych w Kemerowie, organizowanego przez Państwowy Instytut Kultury w Rosji. Dyplomowy spektakl tegorocznych absolwentów "Stracone zachody miłości" w reżyserii Iwo Vedrala dostał specjalne wyróżnienie za oryginalną interpretację materiału dramatycznego. Natomiast Radosław Jamroż, odtwórca roli Birona i Nataniela w tym przedstawieniu, został wyróżniony "za przejaw szerokiego zakresu aktorstwa". Ponadto studenci otrzymali nagrodę w kategorii "Najlepsza etiuda ruchowa" za etiudę "Labirynt" w choreografii Tatiany Asmołkowej.

Dyrektor Kijowski nie ukrywa, że po 25 latach pracy, studium powinno w końcu zostać ośrodkiem akademickim. Najlepiej filią Akademii Teatralnej w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji