Artykuły

Czym jest szczęście?

Uspokojenie nastrojów społecz­nych przyczyniło się do tego, że teatr mógł powrócić do swej właściwej roli: przestał być swoistą are­ną polityczną, a stał się miejscem gdzie stawia się pytania najprostsze i najważ­niejsze zarazem - o sens życia oraz o to, co i w jaki sposób z tego życia wy­niknie? Sens życia to pojęcie na tyle pojem­ne, że mieszczą się w nim wszelkie dy­lematy i problemy jakie wciąż stają przed człowiekiem.

Czym jest szczęście i czy jest ono możliwe? - oto zasadnicze pytanie po­jawiające się w sztuce Franka Dunai'a "PARASOLKA" opartej na opowiada­niu Antoniego Czechowa "Trzy lata"; przedstawienie to mające swą prapre­mierę w maju br. możemy oglądać w Teatrze Dramatycznym. Frank Dunai - amerykański drama­turg węgierskiego pochodzenia - opa­trzył "Parasolkę" taką oto dedykacją: "Adaptacja ta dedykowana jest wszystkim, którzy żałują, że Czechow nie napisał więcej sztuk" I trzeba przyznać, że wczuł się znakomicie w kli­mat utworów Czechowa.

Odnajdujemy w tej adaptacji ową tak charakterystyczną dla dramatów Cze­chowa atmosferę nostalgii, smutku, zadumy. Czas płynie leniwie, a życie toczy się bezlitośnie obojętnym, powolnym rytmem, ludzie zaś, naznaczeni jakimś tragicznym piętnem, miotają się bezsil­ni, bezwolni, nie bardzo wiedząc co czynić, i w końcu zastygają w odrętwie­niu, niezdolni do czynu, do walki z lo­sem. Trwają wierząc, że istnieją gdzieś takie miejsca na ziemi, gdzie ich los mógłby się odmienić. W "Trzech sio­strach" niczym zaklęcie powtarzane są wciąż te same słowa: "jedźmy do Moskwy!.."

Bohaterka "Parasolki" - starzejąca się panna bez posagu - Julia, bez mi­łości wychodzi za mąż za syna bogate­go kupca, by przerwać panującą wokół niej nudę, by coś wreszcie się działo, i jedzie do Moskwy sądząc, że tam po­kocha męża, odnajdzie szczęście. Ale to małżeństwo z rozsądku i ten wyjazd jest przecież próbą ucieczki od siebie - a może - przed samą sobą. Uczucia dwojga ludzi - Julii i męża Aleksego - tragicznie rozmijają się. On - początkowo zakochany bez pamięci, napotykając na obojętność żony powoli gorzknieje, jego uczucie truchleje, kur­czy się, wreszcie zamiera, a w niej właś­nie wtedy rodzi się miłość. Sytuacja trochę przypomina tę opisa­ną przez Brzechwę, o żurawiu i czapli... Jednak finał "Parasolki" przesycony jest wiarą, że los i uczucia odmienić może jedynie czas... I kończy się ten dramat jakimś niedopowiedzeniem, robi złudne nadzieje, odkrywa stare prawdy, ale czyż nie jest to samo ży­cie?

Spektakl ten jest przykładem solid­nego rzemiosła reżyserskiego Zbigniewa Zapasiewicza oraz dobrej gry akto­rów. Zapasiewicz doskonale wczuł się w specyficzny klimat utworu i tak popro­wadził grę aktorów, że odnaleźli oni właściwy ton dla swych ról, kreśląc wi­zerunki poszczególnych postaci deli­katnie, bez przerysowań. Wiarygodne psychologicznie i cieka­we role stworzyli: Olga Sawicka jako Julia i Mirosław Konarowski - Aleksy. Dają oni prawdziwy popis gry, zwłasz­cza w pierwszym akcie, drugi akt jest już nieco słabszy, ginie gdzieś emocjo­nalne napięcie między postaciami, ca­łość jednak - stworzone wizerunki psy­chologiczne bohaterów to interesujące kreacje aktorskie, warte zobaczenia Równie dobre są epizodyczne role, zwłaszcza: Jarosława Gajewskiego (Fiodor) i Krzysztofa Wieczorka (Dr Bielawin). Jak zwykle wysokie walory swego aktorstwa potwierdza i w tym spektaklu Włodzimierz Press (Panaurow). Niezwykle urokliwą scenografię, bar­dzo malarską, utrzymaną w złamanych, pastelowych barwach, zaprojektował Krzysztof Pankiewicz.

Oglądałem ten spektakl z dużą przy­jemnością i sądzę, że inni widzowie od­czuwali to samo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji