Artykuły

Poruszająca "Panna Nikt"

"Panna Nikt" wg Tomasza Tryzny w reż. Pawła Passiniego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Paweł Passini spotyka "Pannę Nikt". I szuka nastolatki w sobie - z sukcesem, bo najnowszą premierę Wrocławskiego Teatru Współczesnego ogląda się z niesłabnącym napięciem.

Długo czekałam na ten moment i nareszcie jest - po sobotniej premierze we Współczesnym mogę ogłosić, że to spełniony projekt. A jeśli wpisać "Pannę Nikt" w cykl adaptacji powieści, za sprawą których o literackim Dolnym Śląsku było w ostatnich dekadach głośno, to spektakl Passiniego mógłby konkurować jedynie ze zrealizowanymi przed laty, jeszcze za kadencji Krystyny Meissner "Niskimi Łąkami".

Dramaturg Artur Pałyga i reżyser Paweł Passini biorą na warsztat "Pannę Nikt", bestseller Tomka Tryzny, którym zachwycał się Czesław Miłosz, widząc w opowieści o wewnętrznym świecie nastolatek odbicie świata dorosłych; który przeniósł na ekran Andrzej Wajda i o który kłócili się zawzięcie krytycy i recenzenci. Robi to w momencie, w którym w historii Marysi przegląda się inna Polska. Kraj, w którym klasowe podziały, przez Tryznę uchwycone w momencie kształtowania, zdołały na dobre się uformować, a brak czytelnych wartości i autorytetów zaowocował ślepą wiarą w serwowane nam postprawdy. Ten nowy, niekoniecznie wspaniały świat jest wciąż tak samo bezradny wobec młodzieńczych dramatów, nawet jeśli będzie próbował w odpowiedzi na nie powołać - jak w spektaklu - sztab antykryzysowy. Różnica polega na tym, że dziś mamy w rękawie już nie miejskie, ale globalne legendy - jak ta o błękitnym wielorybie - które te kryzysy podsycają.

Uwaga, nadchodzi Panna Ktoś

Katarzyna Pietruska - to nazwisko gościnnie występującej na deskach Współczesnego aktorki z Supraśla po sobotniej premierze każdy teatralny widz powinien sobie zapamiętać.

Bo wbrew tytułowi przedstawienia i książki Tomka Tryzny to, proszę Państwa, jest z pewnością Ktoś! Pietruska na scenie wrocławskiego teatru dokonuje niemożliwej transformacji - oto 30-letnia aktorka wchodzi w skórę dorastającej dziewczynki i staje się nią w tak poruszający i prawdziwy sposób, że patrząc na nią nie sposób nie poczuć ciarek na plecach.

Co jest tym bardziej uprawnione, że w opowieści Tryzny/Passiniego pojawia się wątek opętania - w tym kontekście nie całkiem od rzeczy będzie stwierdzenie, że w Pietruską wstępuje duch 15-letniej Marysi Kawczak, żeby trzymać nas w garści przez trzy godziny (tyle trwa spektakl), od realistycznego początku po zanurzony w poetyce okrutnej baśni finał.

Scenografka Zuzanna Srebrna żłobi w płaszczyźnie sceny krater - jego kształt to powiększony zarys leżącej postaci, podobny do tych obwiedzionych białą farbą i kredą, jakie pozostawiają po sobie na bruku i asfalcie śmiertelne ofiary. Wyraźny ślad, blizna, także w zrytej przez kopalniane szyby ziemi - w końcu jesteśmy w Wałbrzychu. To z tych szczelin wyskakują do nas kolejne postaci, to w nich znikają, niekiedy nieodwracalnie. To po ich krawędzi uczą się poruszać bohaterki tego spektaklu - Marysia, Kasia (bardzo dobra Aleksandra Karpiuk) i Ewa (Milena Staszuk). I choć reflektor kieruje się w stronę tej pierwszej, to Passini traktuje je wszystkie z porównywalną dawką współczucia, dostrzegając w nich oznaki tego samego kryzysu. Różnica polega na tym, że w przeciwieństwie do Marysi, Ewa i Kasia wyniosły ze swoich środowisk kompetencje społeczne, które pozwalają im się skuteczniej maskować. Granica między wykorzystującym a wykorzystywanym jest jednak płynna - Kasia i Ewa bawią się Marysią, ona wchodzi w relacje z nimi jak w kostium, maskę, teatralną rolę, pod którą ukrywa nieuformowaną jeszcze tożsamość.

Pan Nikt w emocjonalnej pułapce

Historię wrażliwej nastolatki, która w starciu ze światem ponosi ostateczną porażkę, zakończoną skokiem z dachu wałbrzyskiego wieżowca, dramaturg Artur Pałyga i reżyser Paweł Passini wpisują w szerszy kontekst, uzupełniając opowieść o postać pana Nikt (świetny Krzysztof Boczkowski), dorosłego obserwatora losów bohaterki, który próbuje w nie ingerować w kluczowych momentach.

Kim jest pan Nikt? Tryzną, Pałygą, Passinim - trzema mężczyznami w jednym, którzy z jakiegoś powodu próbują zrozumieć fenomen owego "wąskiego gardła", emocjonalnie niebezpiecznej pułapki, w której znikają dorastające dziewczęta? A może, niezależnie od płci, każdym z nas, tych, którym udało się jej umknąć, nie bez bolesnych blizn na sumieniu, drobnych i większych grzechów, polegających choćby na niewinnym z pozoru, a nieobliczalnym w skutkach zaniechaniu.

Można mieć do Pałygi i Passiniego pretensje - że wprowadzając na scenę kilkadziesiąt postaci i kilkunastu aktorów, napoczynają mnóstwo wątków, żeby pozostawić je bez rozwinięcia.

Tak jest z rodzicami Marysi (Irena Rybicka i Krzysztof Kuliński), jej rodzeństwem (Maria Kania i Marcin Łuczak) czy sprowadzonymi do karykatur rodzicami Ewy (Maciej Tomaszewski i Renata Kościelniak). Na tym tle przejmująco wypada monolog matki Kasi (Zina Kerste) - jeśli można traktować teatr jako rodzaj lekarstwa, Współczesny mógłby go z powodzeniem aplikować jak pastylkę rodzinom z kryzysem w relacjach.

Można też zastanawiać się, dlaczego, niejako wbrew kampanii promocyjnej spektaklu, twórcy tej inscenizacji nie odkleili jej od czasu, w którym powstawała powieść. Że Marysia, która w trailerze robi sobie selfie komórką, w spektaklu wraca do lat 90.

Że ta sceniczna opowieść - pomijając zawieszone nad sceną ekrany, które przez większą część spektaklu sprawiają wrażenie zbędnych gwiazdek na tej inscenizacyjnej choince - abstrahuje od świata snapchatów, postów na Facebooku, popisów na Instagramie.

Być może jednak ten technologiczny aspekt procesu, któremu przygląda się Passini, nie wniósłby do tej opowieści nic nowego ani odkrywczego. Z kolei te fabularne rozwiązania, które w powieści Tryzny budziły największy opór - wywiedzione z horrorów historie "opętania" nastoletnich bohaterek w scenicznej wersji nabierają umowności i działają bez zarzutu.

Daleka bym była od modnego ostatnio w teatrze "pozycjonowania" tego spektaklu - że to opowieść dla nastolatków, że dla ich rodziców. Nie dajcie się w to wpuścić - w tej historii odnajdzie się każdy, kto ma w sobie odwagę, niezbędną, żeby spotkać się z samym sobą. Nieważne, czy sprzed roku, pięciu, piętnastu czy pięćdziesięciu lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji