Artykuły

Zaszyte uczucia

"Spuścizna" w reż. Piotra Łazarkiewicza w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Danuta Piekarska w Gazecie Lubuskiej.

VIII Przegląd Współczesnego Dramatu, który powoli zmierza do finału, rozpoczął się rodzimą prapremierą "Spuścizny".

Spuścizna to dziedzictwo po przodkach. Raczej dobre niż złe, choć przecież na to, co nam przodkowie zostawią, wpływu nie mamy. Ba! Spuścizna kształtuje nas niezależnie od naszej woli, również spuścizną ukształtowanej. I o tym jest m.in. sztuka, którą debiutuje na scenie mieszkaniec Żar, Ireneusz Kozioł.

Na scenie oglądamy rodzinę, która żyje w cieniu seniora rodu. Dziadek (Jerzy Kaczmarowski) jest domowym tyranem, który obiad zaczyna od modlitwy, dorosłego syna (Wojciech Czarnota) stawia do kąta, w aurze bezgłośnego terroru wymuszając przyzwolenie na krzywdę dwu kobiet: synowej (Anna Zdanowicz) i wnuczki (Sylwia Oksiuta).

Przemoc w rodzinie i molestowanie seksualne to dziś tematy z pierwszych stron gazet. Każda informacja na ten temat rodzi te same pytania: jak takie rzeczy mogą się dziać latami w tzw. normalnej rodzinie?

Autor sztuki podejmuje temat w tym miejscu, gdzie wyczerpuje się energia społecznego oburzenia, a zaczyna nie poddająca się prostemu opisowi mechanika domowej przemocy. Nie tej, którą łatwo rozpoznać po siniakach, ale tej, która nie zostawia żadnych widocznych śladów, choć nosi się je do końca życia. Istotą przemocy, sprawowanej bez kija i pasa, jest język, którym porozumiewa się rodzina. Na nim koncentruje uwagę autor sztuki.

Urywane, pełne niedomówień, skondensowane do czasowników, duszne, rozbite na kilka biegnących obok siebie głosów dialogi, a właściwie monologi bohaterów porządkuje rytm codziennej rutyny. Tych samych powitań, tych samych odezwań i zachowań. I wciąż powracającego odgłosu maszyny do szycia, którą babcia (Elżbieta Donimirska) próbuje zagłuszyć rodzinne tajemnice. Niewinny domowy sprzęt zamienia się w upiorną machinę "zaszywania" emocji i spraw, o których się milczy.

Piotr Łazarkiewicz, reżyser spektaklu, tworzy ów przerażający świat w dwóch planach: nad "ziemskim" wymiarem góruje "stwórczy" dziadka i babci z maszyną do szycia.

Stół, kilka krzeseł, talerze, waza, lampa - realne przedmioty dnia powszedniego budują rzeczywistość tyleż realną, co odrealnioną, konkretną i uniwersalną zarazem. Siłą spektaklu jest skupienie, budowany z wyczuciem rytm. Aktorzy grają, jak dobrze zestrojona orkiestra, z której trudno wyłuskać solistów.

W dobrze pomyślanej konstrukcji jest jedna rysa. Scena pokazująca przejęcie ojcowskiej spuścizny przez syna, którą reżyser dokleił do zamkniętej dwoma klamrami całości, wyraźnie ją burzy, także poprzez odmienną estetykę. Zamiast zamykać, otwiera spektakl na kolejny finał. Na który chyba zabrakło pomysłu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji