Artykuły

Pierwszy raz noblista

"O miłości i innych demonach" w reż. Giovanny'ego Castellanosa w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Joanna Boroń w Głosie Koszalińskim.

Spektakl "O miłości i innych demonach" ma szansę przejść do historii teatru. I to nie tylko koszalińskiego. Po raz pierwszy w Koszalinie zagościła magiczna proza nagrodzonego Noblem Gabriela Garcii Marqueza, który po raz pierwszy zgodził się na teatralna, adaptację swojej książki.

Premierowe przedstawienie nie przypadkowo zaplanowano na koniec marca - to był pomysł Bałtyckiego Teatru Dramatycznego na świętowanie przypadającego na 27 marca Międzynarodowego Dnia Teatru.

Nie łatwo pokazać na scenie magiczny świat bohaterów powieści Marqueza. Noblista nie opowiada prostych historii, pełno w nich niesamowitych zdarzeń i pięknych, zaskakujących dialogów. Reżyser Kolumbijczyk Giovany Castellanos, dzięki któremu doszło do powstania spektaklu, udowodnił jednak, że jest to możliwe.

"O miłości..." to opowieść o złych, moralnie nagannych uczuciach. Sierva Maria choć jest córką markiza wychowuje się z niewolnikami, bo rodzice nie chcą by była blisko nich. Jej matka nie kocha ani męża, ani córki tylko Judasza Iskariotę. A on kocha tylko pieniądze. Rodzice dostrzegają swoje dziecko dopiero kiedy zostaje pokąsane przez wściekłego psa i zaczyna mieć objawy opętania. Ojciec w przypływie spóźnionego uczucia próbuje ją ratować. W końcu zmuszony przez biskupa oddaje ją do klasztoru. Tam dziewczynka poznaje księdza, który zaczyna ją darzyć miłością wcale nie chrześcijańską.

Według mnie, gwiazdą tego przedstawienia jest Żaneta Gruszczyńska Ogonowska, która wciela się w postać zepsutej i złej markizy. Gra z taką pasją, z takim ogniem, że trudno oderwać od niej wzrok. Oczu oderwać nie mogłam też od młodej Marty Pszczoły, która gra płomiennowłosą Siervę Marię. Jej pełne ekspresji tańce i sceny opętania, wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Czytając powieść Marqueza dokładnie tak wyobrażałam sobie Siervę - piękną, nieokiełznaną dziewczynę, która w duchu jest jeszcze dzieckiem. Panowie nie sięgnęli wysoko ustawionej przez swoje koleżanki poprzeczki. Ich grą jest poprawna, ale nie zachwyca. Świetna jest w tym spektaklu muzyka - etniczne nuty, egzotyczne odgłosy przyrody, dzwony. Brawa należą się za choreografię.

A teraz kilka szpilek. Spektakl "O miłości..." mógłby być nieco krótszy. Ponad trzy godziny na teatralnej sali to wyzwanie nawet dla zapalonego teatromana.

Szpilka druga - scenografia. Oprócz kilku ciekawych pomysłów (brama, wjeżdżająca platforma z gabinetem biskupa) nie podobało mi się to, co widziałam na scenie. Miałam wrażenie przypadkowości, chaosu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji