Artykuły

Psychodrama na dwa głosy

"Grace i Gloria" w reż. Bogdana Augustyniaka w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Piotr Kitrasiewicz Expressie Wieczornym.

"Grace i Gloria" to kameralna opowieść o trudach rodzenia się przyjaźni dwóch kobiet. Grace jest starą, umierającą na raka "babą", mieszkającą w położonej na amerykańskim odludziu farmie. Pragnie umrzeć w spokoju i nie życzy sobie żadnego towarzystwa.

Odwiedza ją Gloria, wolontariuszka hospicjum, której zadaniem jest pomóc śmiertelnie chorej godnie spędzić ostatnie tygodnie. Początkowo gospodyni nie znosi swojego gościa, a i wolontariuszka nie darzy sympatią podopiecznej. Różnią się bardzo: pierwsza wytyka drugiej niezaradność i hipokryzję, a Gloria zarzuca Grace prostactwo i gruboskórność. W miarę rozgrywającej się między burzliwej psychodramy, okazuje się, że obie doświadczyły w przeszłości tragicznych wydarzeń. Brutalne, a nawet okrutne zmagania słowne, pozwalają im na oczyszczenie psychik. Powoli zaczynają przekonywać się do siebie, rodzi się między nimi szacunek i wzajemne zrozumienie. Odradzają się...

Sztuka Toma Zieglera jest zręcznie napisanym dramatem psychologicznym z wyraźnie zarysowanym, częstym w amerykańskiej dramaturgii, kluczem freudystycznym. Utwór nie jest specjalnie błyskotliwy, ani pomysłowy, ale ma lekki, przesycony humorem klimat oraz dwie bardzo dobrze napisane role, wymarzone pole do popisu dla zdolnych aktorek. Nic dziwnego, że postać Grace stała się dla Stanisławy Celińskiej [na zdjęciu] inspiracją do artystycznego podsumowania 35-lecia pracy artystycznej. Aktorka przekonująco zmieniła się w pyskatą babę o trudnym charakterze, która pod wpływem swoistego pojedynku z Grace staje do konfrontacji z samą sobą i własną przeszłością. Dzielnie dotrzymywała jej kroku, dokooptowana do przedstawienia niemal w ostatniej chwili, po wycofaniu się Haliny Łabonarskiej, Lucyna Malec. Ona także wiarygodnie przedstawiła postać dobrze wychowanej, "cywilizowanej" hipokrytki, Glorii, skrywającej rozpacz i żal do świata (i do Boga) pod pozorem zbożnej chęci pomagania innym. Autorowi udało się stworzyć dwie bardzo ludzkie i prawdziwe sylwetki kobiet, a aktorkom umiejętnie odtworzyć je na scenie. Zarzutem może być nazbyt statyczna reżyseria Bogdana Augustyniaka, co jest normą w Teatrze Na Woli, kierowanym właśnie przez Augustyniaka, zdolnego menadżera, ale gorzej wypadającego w roli artysty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji