Artykuły

Zapomniany świat Karsylików

"Miasteczko Kasrylewka" na podstawie "Miasteczka" Szolema Alejchema w reż. Shmuela Atzmona-Wircera w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Iwa Poznerowicz w Teatrze dla Was.

Maleńka scena, na której stoi stół i trzy krzesła. Gasną światła, z boku na ścianie pojawia się portret zamyślonego Szolema Alejchema. Na scenę wchodzą aktorzy i zaczynają czytać tekst w języku jidysz. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenosimy się do maleńkiego, ukrytego gdzieś na krańcach świata wyobraźni, miasteczka Kasrylewka. Miejsca, gdzie żyją szczęśliwi Żydzi. Tak zaczyna się "Miasteczko Kasrylewka" Szolema Alejchema, będącego najnowszą premierą Teatru Żydowskiego.

Ten spektakl jest niezwykły z kilku powodów. Po pierwsze ze względu na tekst, a przede wszystkim na opisywanych przez Szolema Alejchema mieszkańców Kasrylewki. Prawie wszystkich można określić mianem "kasrylik", czyli "goły, ale wesoły". Mieszkają w domkach ściśniętych jeden przy drugim, klepią biedę, ale nigdy nie tracą poczucia humoru i wiary w człowieka. W swoich opowiadaniach autor w mistrzowski sposób prezentuje wachlarz żydowskich postaci. Pojawia się stary karczmarz i jego gadatliwa żona; przygodny wędrowiec, który chce cokolwiek zjeść; bogacz Rothschild, który kupuje "życie wieczne"; sprytny handlarz, który takowe sprzedaje, a Tewje Mleczarz próbuje ubić interes z bujającym w obłokach Menachemem Mendelem.

Po drugie - język. Spektakl, jak niewiele przedstawień wystawianych na scenie Teatru Żydowskiego, grany jest w jidysz. Początków tego języka zwanego "językiem Żydów aszkenazyjskich" lub "językiem matczynym" trzeba szukać około 1000 lat temu na terenach dzisiejszej Nadrenii, ale o jego pełnym rozkwicie, jako o odrębnym języku należy mówić od IX wieku. Tyle historia, a dla mnie jest to przede wszystkim język pełen melodii i emocji. W spektaklu napisy z polskim tłumaczeniem pojawiają się w górnej części sceny, co pozwala, z jednej strony zrozumieć opowiadane historie, a z drugiej wsłuchać się w słowa wypowiadanie przez aktorów. Ten język jest jak piękna pieśń. Zawiera w sobie całą gamę akcentów i emocji - prośbę, uniżenie, dumę, pretensję i nostalgię.

Po trzecie, i to jest najważniejsze - AKTORZY. Poczet mieszkańców Kasrylewki prezentują bowiem Shmuel Atzmon - Wircer, Henryk Rajfer i Jerzy Walczak. Doskonale operują językiem jidysz, pokazują wszystkie niuanse każdej z wykreowanych postaci. Jerzy Walczak jest perfekcyjny i rozbrajająco prawdziwy jako bujający w obłokach, ale wierzący w swoją dobrą passę Menachem Mendel. Henryk Rajfer bardzo dowcipnie pokazał kobiecą mądrość w roli Gołdy, żony Tewje Mleczarza. Świetnie też wcielił się w rolę wędrowca odwiedzającego małą karczmę w Kasrylewce.

Postać sprytnego karczmarza oraz Tewje Mleczarza w znakomity sposób przedstawił trzeci z występujących aktorów, a zarazem reżyser spektaklu - Shmuel Atzmon - Wircer. Każde jego pojawienie się na scenie, każda prezentowana rola, każde słowo wypowiedziane przez niego w jidysz to jak gra na najdoskonalszym instrumencie - pozostawia niezatarte wrażenie. Ten dojrzały artysta, urodzony w Biłgoraju, absolwent studiów aktorskich w Tel Awiwie, twórca i dyrektor teatru "Yiddishpiel" jest najjaśniejszą i najwartościowszą perłą tego spektaklu.

Przedstawienie "Miasteczko Kasrylewka" przenosi nas w zaczarowany świat opowieści żydowskich pełnych dowcipu, melancholii, ale i życiowej mądrości. Warto, chociaż na godzinę, zapomnieć o otaczającej nas rzeczywistości i zanurzyć się w ten niezwykły, ale nieistniejący już niestety świat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji