Artykuły

Tylko miłość

"Miłość na Krymie" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Ozdobą lubelskiej "Miłości na Krymie" jest wielka kreacja Henryka Sobiecharta w jakby stworzonej dla niego roli zgorzkniałego intelektualisty Zachedryńskiego. Ma się nieodparte wrażenie, że obchodzący 40-lecie pracy artystycznej jubilat sięgnął do swych najwybitniejszych aktorskich wcieleń i - wybierając z nich co najlepsze - wzniósł się na wyżyny dostępne tylko mistrzom.

Jak to jest, że nic się nie dzieje, a wszystko się zdarza? - zastanawia się kupiec Aleksander Iwanowicz Czelcow. Pytanie pada w pierwszym, bardzo czechowowskim akcie "Miłości na Krymie" Sławomira Mrożka, sztuki zaprezentowanej premierowo w sobotę w Teatrze im J. Osterwy w obecności autora. Czelcow chwyta za strzelbę, która wedle wszelkich prawideł teatralnych powinna wypalić w III akcie i oddaje strzał do wyimaginowanego demona ukrytego pod stołem.

W tej sztuce obejmującej "biegiem na przełaj" aż trzy epoki z historii Rosji, a tak naprawdę z naszej historii, dzieje się aż za dużo. Wszelako jest pewien constans. Miłość. Tylko ona będzie trwać i nie ulegnie destrukcji. I ta nieszczęśliwa, niespełniona Zachedryńskiego, Sjejkina (Jacek Król, z popisową sceną oświadczyn), Tatiany (bardzo dziewczęca, ale i filuterna w bolszewickiej scenie Monika Domejko). I miłość do życia, która pozwala wbrew wszelkim przeciwnościom losu egzystować Czelcowowi (prześwietna rola Jerzego Rogalskiego) i jego połowicy (pyszna w drobiazgach kreacji Teresa Filarska). Sławomir Mrożek siedzący na widowni obok swej meksykańskiej żony zdawał się uśmiechać do tej prawdy i cieszyć, że ta oczywistość płynąca z piętrowo skonstruowanej sztuki, nasączonej asocjacjami do spuścizny światowego teatru, zyskuje aklamację żywiołowo przyjmujących ją odbiorców.

Ogromna w tym zasługa bezbłędnej reżyserii Krzysztofa Babickiego, która jest tak przezroczysta, że się jej nie czuje, bo Babicki jest jak najdalszy od kanonu "pan reżyser ma pomysły", a przy tym potrafi intensyfikować wydarzenia i długa sztuka bez przerwy absorbuje zmysły widza, wciąga i zaurocza. Sielankowa w momentach lirycznych muzyka Marka Kuczyńskiego wznosi się monumentalnie i tnie jak brzytwa w momentach historycznych przełomów i rytmizuje spektakl w sposób fascynujący. Matka natura w scenografii Pawła Dobrzyckiego nie zmienia się, ale z upływem czasu koroduje to wszystko, co stworzone zostało ludzką ręką. Barbara Wołosiuk wykazała niezwykłą dbałość w doborze szczegółów kostiumów, by były wierne duchowi kolejnych epok i są wśród nich prawdziwe perły.

Henryk Sobiechart w roli bankruta - inteligenta Zachedryńskiego jest do bólu prawdziwy. Jeśli się z nim utożsamiamy, a tak jest, to znaczy, że stworzył rolę potęgę. I to Sobiechartowi należą się słowa najwyższego uznania, chociaż wszyscy - także tu nie wymienieni - sceniczni partnerzy przyczynili się do ogromnego sukcesu "Miłości na Krymie" w Teatrze Osterwy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji