Artykuły

Opera nie musi być śpiewającym muzeum

- Sprawą fundamentalną dla tworzonych przeze mnie oper choreograficznych jest zburzenie operowej hierarchii, której szczerze nie znoszę. I jeszcze jedno - uważam, że śpiewacy operowi mają oprócz głosów także ciała i powinni ich używać - mówi Sasha Waltz w Wysokich Obcasach, dodatku do Gazety Wyborczej.

Wykonywanie arii, wisząc głową w dół, było sporym wyzwaniem

Mike Urbaniak: Do dzisiaj widzę scenę, w której Matsukaze śpiewa, wisząc do góry nogami, zaplątana w wielką czarną sieć.

Sasha Waltz: To wspaniale, że nadal to pamiętasz, bo to znaczy, że pomysł zadziałał. Chciałam, żeby scenografia była maksymalnie prosta i jednocześnie mocna, stąd pomysł na wielką czarną sieć rozpiętą przez całą scenę. Ona robi wrażenie i silnie działa na podświadomość. Śpiewanie arii, wisząc głową w dół, było, jak się domyślasz, sporym wyzwaniem.

Przyszłaś na próby z gotowym pomysłem na inscenizację tej opery Toshio Hosokawy?

- Mam oczywiście w głowie pewne pomysły, ale pracuję, słuchając artystów. To, co widzowie widzą na scenie, jest efektem bardzo długiego procesu.

Ale w operze nie ma czasu na długi proces twórczy, bo to miejsce z zaplanowanym dużo wcześniej bezlitosnym grafikiem.

- Masz rację, ale w tym wypadku było nieco inaczej, bo to sam Toshio Hosokawa, który pracował w Berlinie i znał moje poprzednie spektakle, zaproponował mi wystawienie "Matsukaze". Zaangażowałam się więc w proces powstawania tej opery od prapoczątku. Traktuję ją jak nasze wspólne dziecko i to było dla mnie niezwykle ważne, bo nie umiem pracować na akord. Potrzebuję czasu na improwizacje z tancerzami, na pracę z muzykami, których także uruchamiam choreograficznie. I w końcu ze śpiewakami, że o dyrygencie nie wspomnę.

Jesteś twórczynią gatunku sztuki, który nazywa się operą choreograficzną. Co to dokładnie znaczy?

- To opera, w której ruch nie jest dodatkiem do muzyki - żeby zacząć od oczywistości - ale sprawą fundamentalną dla tworzonych przeze mnie oper choreograficznych jest zburzenie operowej hierarchii, której szczerze nie znoszę. Na jej szczycie są zwykle śpiewacy soliści i potem wędrujemy w dół przez chór, orkiestrę, tancerzy i tak dalej. U mnie taka piramida nie występuje. Wszyscy są równi, w równym stopniu uczestniczą w powstawaniu dzieła i są tak samo ważni na scenie. I jeszcze jedno - uważam, że śpiewacy operowi mają oprócz głosów także ciała i powinni ich używać.

Przyciągasz dzięki temu do opery ludzi, którzy uważali ją dotychczas za dość archaiczną rozrywkę dla zamożnych elit.

- Opera nie jest łatwa, ale pracując w niej od lat, staram się pokazać, że mogą w niej powstawać rzeczy przejmujące i na wskroś współczesne, że opera nie musi być śpiewającym muzeum. Pamiętajmy, że to miejsce, w którym naturalnie spotykają się śpiew, muzyka i taniec. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać. A poza wszystkim choreografię trzeba robić wszędzie, gdzie się da, i niekoniecznie służebnie. Ja nigdy nie robiłam choreografii dla reżysera, nigdy nie występowałam w roli służebnicy. Zawsze chciałam w pełni kontrolować to, pod czym się podpisuję własnym nazwiskiem.

Sasha Waltz (rocznik 1963) jest światowej sławy choreografką, tancerką i reżyserką. Jej entuzjastycznie przyjęte przez krytykę i widzów "Matsukaze" z muzyką Toshio Hosokawy i librettem Hannah Dübgen wraca 21-23 kwietnia na afisz Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji