Życie na odlocie
Zapomnijcie o filmowym "Trainspotting", schowajcie pod kanapę książkę Irvine'a Welsha. Wtedy z czystym sumieniem możecie pójść do Teatru Śląskiego.
Każda teatralna realizacja, za którą wcześniej zabrali się filmowcy, nieuchronnie skazana jest na porównania sceny i ekranu. Katowiccy realizatorzy "Trainspotting" wybrali więc zupełnie inną drogę od tej, którą podążył Danny Boyle w swoim filmie.
Spektakl składa się z kilku luźnych, nie tworzących fabularnego ciągu, sekwencji. Dobrze jednak oddaje atmosferę egzystencji kilku młodych osób, które decydują się żyć poza nawiasem społeczeństwa. Odrzucają świat "normalnych" ludzi, a swój tworzą z narkotyków. Ich życie ogniskuje się wokół heroiny, a działania na scenie mają przypominać barwną feerię narkotykowego odlotu. Klamrą spinającą całość wydają się wydarzenia, których przyczyną są najczęściej kłopoty z własną biologią (to chyba jedyne ograniczenie, którego bohaterowie nie są w stanie pokonać). Tych ludzi nikt nie ocenia - z takiego założenia wyszli twórcy katowickiego przedstawienia. Takie życie jest brutalne. To codzienna walka o działkę, pieniądze, resztki przyjaźni. Spektakl pokazuje, że nie ma tam miejsca na żadną liryczność. Choć może to budzić sprzeciw tych, którzy pamiętali poetyc-kiego Marka Rentona z filmowej wersji, zbliża jednak do powszechnego wyobrażenia o nałogu.
Życie na krawędzi ma jednak drugie dno. Jego symbolem jest Mc "Australia" Kay - uosobienie pragnień, tęsknot i wewnętrznych poszukiwań bohaterów. Bo przecież wszyscy oni są na swój spo-sób wrażliwi.
Nie powstał spektakl brutalny (bo czy za brutalność można uznać przekleństwa lub projekcje seksualnych wyobrażeń postaci?). Teatralna wizja nakłada ograniczenia - to jedność akcji, spójność czasowa. Realizatorzy znaleźli jednak wielkiego sprzymierzeńca w scenografii, operującej jasnymi i czytelnymi odniesieniami do ekstremalnego życia. Scenografia to zdecydowanie najmocniejszy element tej teatralnej wizji.
Katowicki "Trainspotting" to lektura obowiązkowa dla młodego pokolenia. Dla starszych widzów, traktujących problematykę cywilizacji ćpuna w tych samych kategoriach, co atak ufoludków na naszą planetę - niekoniecznie.