"Możesz stracić wszystko, ale nie talent"
Historia Baby Jane to samograj. To historia kobiet, sióstr, aktorek, które miały wszystko i wszystko straciły; to obraz uzależnienia od sukcesu, który przemija; to opowieść o więzach krwi, od których uciec się nie da - po opolskim przedstawieniu "Co się zdarzyło Baby Jane?" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego, pisze Sławomir Szczurek z Nowej Siły Krytycznej.
Są takie role, o które warto się zabijać, obsadzenie w nich jest spełnieniem marzeń każdej aktorki. Są też historie, których częścią chce się być, poruszają i mogą sprawić, że przejdzie się dzięki nim do historii. Nawet jeśli ścierać się przyjdzie i stawać w szranki z legendami hollywoodzkiego kina, wystawiać na porównania i nieść na barkach ciężar wyjątkowości poprzedniczek, to po prostu trzeba to zrobić. Dla aktorek w "pewnym" wieku niewiele jest ról, w których mogą zachwycać. Spotkało to jednak odtwórczynie ról Jane (Bette Davis) i Blanche (Joan Crawford) w filmowej ekranizacji powieści Henry'ego Farrella "Co się zdarzyło Baby Jane?". Ich gwiazdy na nowo mogły rozbłysnąć po latach ciszy w thrillerze psychologicznym, który porusza temat walki o ocalenie od zapomnienia, niepogodzenia się z upływem czasu, z rolami, których się już nie zagra, z utratą wielbicieli, dowodów uwielbienia z ich strony oraz rywalizacji nie tylko aktorskiej, ale i również siostrzanej o należne sobie miejsce na ekranie i w domu.
Na scenie opolskiego teatru niepodzielnie rządzą dwie lokalne diwy, o ich talencie słychać sporo, o konflikcie pomiędzy nimi nic (odtwórczynie filmowej wersji szczerze się nienawidziły i rywalizowały ze sobą, co nie pozostało bez znaczenia dla filmu): Grażyna Misiorowska w roli Baby Jane (do dziś zachwycam się jej kreacją w "Szklanej menażerii" Jacka Poniedziałka, którą uratowała swoim talentem) oraz Judyta Paradzińska - Blanche Hudson. I tu chyba właśnie pojawia się grzech pierwszy spektaklu Grzegorza Wiśniewskiego - obsada. Judyta Paradzińska grająca Blanche na wózku epatuje większą ilością wigoru, zaciętością, wściekłością w głosie i nienawiścią w spojrzeniu niż ta, która winna go mieć, czyli Misiorowska w roli Baby Jane. Dysonans ten niestety jest bardzo zauważalny, momentami wręcz nieznośny, a role kata i ofiary stają się nazbyt mocno zaburzone. Mimo że bohaterki występują zarówno w rolach oprawczyni jaki i pokrzywdzonej, to w początkowej fazie, nim dojdzie do finałowej sceny i role się odwrócą a skrywana przez lata prawda wyjdzie na jaw, to Baby Jane pociąga za sznurki i rozdaje karty w rozgrywce. To o niej pierwszej usłyszał świat, to ona pierwsza zyskała status gwiazdy, to ją bardziej kochał ojciec i w końcu to ona porusza się o własnych siłach. Lokomotywą tej historii winna być Baby Jane. Misiorowska w futrze, kapeluszu i tandetnej kolii nią nie jest a Paradzińska nią być po prostu nie może i wręcz nie powinna. Filmowa Blanche jest subtelna, zaczepia siostrę przypominając o jej tragedii w sposób niezwykle delikatny, jakby niechcący, mimo że robi to celowo. Nie można tego powiedzieć o Blanche Paradzińskiej wykrzykującej nieustannie kwestie i nader emocjonalnej.
Jestem w stanie znaleźć wytłumaczenie dla okropnej skądinąd scenografii (samego reżysera) i kostiumów (Robert Woźniak - Grupa Mixer), lekko zakrawających o tandetę, uznając, że stanowią nawiązanie do mocno zakurzonych czasów świetności sióstr Hudson, po których zostały jedynie przymałe kostiumy, anielskie włosy, kilka zdjęć i wycinków prasowych oraz naszyjnik z lampek choinkowych.
Wytłumaczenia jakiegokolwiek nie ma dla zerowego ładunku emocjonalnego, który płynie ze sceny. Ciężko mi zrozumieć, że dwie wybitne aktorki nie udźwignęły tak interesujących ról. I tu naprawdę nie chodzi o porównania do filmowych odpowiedniczek. Historia Baby Jane to samograj. To historia kobiet, sióstr, aktorek, które miały wszystko i wszystko straciły; to obraz uzależnienia od sukcesu, który przemija; to opowieść o więzach krwi, od których uciec się nie da. To w końcu rozpaczliwe studium poszukiwania akceptacji nowo zastałej rzeczywistości, siebie samego w niej i dramatycznego splotu wydarzeń, który determinuje późniejsze życie.
Niewybaczalnym błędem jest brak absolutnej chemii i jakichkolwiek emocji pomiędzy Paradzińską i Misiorowską. Nie grają ze sobą, nie grają do siebie, nawet nie popisują się jedna przed drugą, nie ścigają się o to, która będzie lepsza. O tym jest historia Baby Jane. W jej opolskiej wersji nie zdarzyło się naprawdę nic.
**
Henry Farrell
"Co się zdarzyło Baby Jane?"
przekład: Małgorzata Wrzesińska
dramaturgia: Jakub Roszkowski
reżyseria: Grzegorz Wiśniewski
prapremiera polska: 25 marca 2017, Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu, Mała Scena (obejrzany spektakl 28 marca 2017)
obsada: Arleta Los-Pławszewska, Grażyna Misiorowska, Judyta Paradzińska, Beata Wnęk-Malec, Ewa Wyszomirska, Bartosz Dziedzic
*
Sławomir Szczurek - mieszka w Katowicach, z wykształcenia filolog polski (Uniwersytet Warszawski), wielki miłośnik teatru.