Artykuły

Wybitna jakość artystyczna

"Opowieści Hollywoodu" w reż. Mai Komorowskiej IV roku Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Janusz Majcherek w Zeszytach Literackich.

Przedstawienia dyplomowe w Akademii Teatralnej są na ogół wewnętrzną sprawą uczelni, to znaczy obchodzą głównie pedagogów i studentów jako rezultat ich wspólnych wysiłków: są też swoistą giełdą pracy, jeśli na widowni Collegium Nobilium zjawiają się dyrektorzy teatrów, łowiący nowe talenty. Zdarza się jednak, że niezależnie od swojej podstawowej, związanej z kształceniem aktorów funkcji, przedstawienia dyplomowe stają się dziełami najzupełniej autonomicznymi, na które patrzymy jak na skończoną propozycję artystyczną i które oceniamy bez taryfy ulgowej. Opowieści Hollywoodu Christophera Hamptona - premiera 16 stycznia 2006 roku - są bez wątpienia takim autonomicznym dziełem. Powiem więcej: to jedno z najlepszych przedstawień sezonu w Warszawie, które powinno było być grane każdego wieczoru, przez dwa, trzy miesiące z rzędu, żeby Warszawa, opętana przez ponowoczesnych Młodziaków spod znaku Teatru Rozmaitości, mogła sobie przypomnieć smak wypartego i zapomnianego teatru znakomitej literatury i wybitnego aktorstwa (taki teatr bywał w epoce świetności scen prowadzonych przez Axera, Hubnera, Warmińskiego, Holoubka...). Niestety, perturbacje związane z prawem autorskim sprawiły, że dyplom mógł być pokazywany jedynie w formie prób otwartych i to zaledwie kilka razy. Wielka szkoda.

Na wybitną jakość artystyczną Opowieści Hollywoodu złożyły się przynajmniej trzy czynniki. Najpierw, i zapewne w decydujący sposób, osoba Mai Komorowskiej, która, sama będąc aktorką, powiedziałbym, natchnioną, potrafi odsłonić w swoich uczniach pokłady najszczerszego talentu, poświęcając im bez reszty czas, uwagę, umysł i serce. Ważne przy tym jest doświadczenie Komorowskiej wyniesione z jej współpracy z Krystianem Lupą, od którego na użytek własnego przedstawienia przejęła z powodzeniem pewne chwyty reżyserskie. Dalej: wybór tekstu. Komorowska z nieomylnym wyczuciem literackiej wartości sięgnęła po błyszczący inteligencją i doskonały scenicznie utwór Hamptona, znany w Polsce z rewelacyjnej wersji Kazimierza Kutza, wystawionej już lata temu w Teatrze TV. W Opowieściach Hollywoodu Hampton, skądinąd świetny scenarzysta i reżyser (Niebezpieczne związki) zajął się, po trosze ironicznie, a po trosze melancholijnie, środowiskiem emigrantów niemieckich, którzy po dojściu Hitlera do władzy wyjechali do Ameryki i dla utrzymania się przy życiu pracowali - w gruncie rzeczy jako wyrobnicy - dla przemysłu filmowego. Główną postacią sztuki jest Ódón von Horvath. który przeżywa jakby alternatywną egzystencję w środowisku Hollywood; alternatywną w tym sensie, że rzeczywisty Horvath zginął przed wojną na paryskiej ulicy, zabity przypadkowo przez złamany podczas burzy konar drzewa i nigdy nie wyjechał do Ameryki. Za to wśród emigrantów naprawdę znaleźli się bracia Mannowie i Bertolt Brecht. To oni, wplątani w całkowicie obcy im świat filmowego biznesu i amerykańskiego marzenia, są bohaterami Hamptona. To ich postaci musieli w przekonujący sposób zbudować studenci czwartego roku Wydziału Aktorskiego. Są - i to trzeci czynnik decydujący o artyzmie spektaklu - świetni, choć przecież stanęli przed zadaniem trudnym: grają ludzi o skomplikowanych osobowościach, czasem wypalonych i przegranych, czasem uwikłanych w grę z losem, trochę tragicznych, a trochę komicznych, a nade wszystko ludzi, którzy - nawet załamani, pijani czy zwariowani, w każdym calu pozostają inteligentami. To także jest wielka wartość Opowieści Hollywood: przedstawienia, w którym inteligenci w inteligentny sposób zwracają się do inteligentów. Powiedzmy wreszcie o aktorskiej młodzieży: dawno nie widziałem tylu młodych talentów zgromadzonych w jednym miejscu. Agnieszka Judycka (Nelly Mann). Maria Niklińska (Helen Schwarz). Mateusz Grydlik (Bertolt Brecht), Wojciech Żołądkiewicz (Henryk Mann). I - last but not least - olśniewający Paweł Paprocki w roli Horvatha. Co z nimi będzie za chwilę, gdy opuszczą Akademię z dyplomem w kieszeni? Czy wytrwają przy sztuce, czy rozmienią wybitne talenty w serialach i telenowelach? Życzę im tego pierwszego, ale realizm każe mi obawiać się tego drugiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji