Dyskurs ze Śmiercią
Średniowieczne teksty w układzie i reżyserii Wiesława Hołdysa stają się żywym, współcześnie brzmiącym teatrem.
Po średniowieczne teksty sięga się w naszym teatrze niezwykle rzadko. Dla wielu nieprzekraczalną cezurę stanowi Fredro, a wszystko, co powstało wcześniej, jest nie zbadaną teatralną archeologią. Oczywiście nie ma nic błędniejszego. XIV-, XV- i XVI-wieczne teksty są bowiem nie tylko ciekawym materiałem literackim, ale i scenicznym. Okazuje się też, że u schyłku XX wieku brzmią wręcz zaskakująco aktualnie - często nawet bardziej od tych powstających współcześnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że inscenizacja literatury średniowiecznej wymaga bardzo starannego przygotowania - od przemyślanego scenariusza począwszy, na precyzyjnie mówionym wierszu kończąc.
Wiesław Hołdys zbudował tarnowski spektakl odwołując się do formy moralitetu. Poza tytułową "Rozmową mistrza Polikarpa ze Śmiercią" wykorzystał szereg głównie anonimowych tekstów z XV i XVI wieku. Umiejętnie wplótł je w dialog pomiędzy Polikarpem a - oczywiście, zgodnie z duchem średniowiecza, wyposażoną w cechy ludzkie - Śmiercią. Całość zaś jest jednym wielkim danse macabre - strasznym i groteskowym zarazem. Widać przy tym wyraźnie, że Hołdys bardzo wnikliwie analizował nie tylko średniowieczne teksty, ale i ikonografię tamtego okresu. Świadczą o tym dekoracje, rekwizyty, kostiumy, gesty. Powstał dzięki temu scenariusz (a w konsekwencji spektakl) całkowicie oryginalny, wywiedziony z ducha epoki, pozbawiony stylizacji bądź nachalnych aktualnych odniesień, a jednocześnie zaskakująco żywy i bardzo współczesny. Szkoda, że w tak pozytywnym tonie o tarnowskiej "Rozmowie" nie można pisać do końca. Wyraźną słabością spektaklu jest bowiem aktorstwo. Właściwie nikt nie mówi dobrze wiersza, a słów w partiach śpiewanych po prostu nie słychać. Prawdą jest, że mówienie tekstów średniowiecznych czy tych nieco późniejszych (np. Morsztyna) nie należy do najłatwiejszych aktorskich zadań, ale trudno akurat ten fakt uznać za usprawiedliwienie. Skoro aktorzy godząc się na udział w takim spektaklu, ustawiają sobie wysoko poprzeczkę, muszą także ponosić konsekwencje takiego wyboru. Trzeba pamiętać, że czytelnie podawany tekst w spektaklach takich jak "Rozmowa" jest sprawą o podstawowym znaczeniu. Niemal każde słowo brzmi tu archaicznie, a więc wszystkie zjedzone końcówki, źle zrobione pauzy, zgubione rymy czy rytmy stają się dla widzów dodatkowym utrudnieniem. I nawet najwspanialsza mimika czy precyzyjne działania i gesty nie są w stanie zastąpić czytelności tekstów.
Mimo tych zastrzeżeń spektakl Hołdysa jest z całą pewnością przedstawieniem ważnym, wartym obejrzenia i zapamiętania. Czynnikami przechylającymi szalę na jego korzyść jest scenariusz, ciekawa inscenizacja i scenografia. A już poza wszystkim na pewno warto przypomnieć sobie, jak wyglądają korzenie naszej literatury i powstającego na jej kanwie teatru. Okazuje się, że na przestrzeni lat co prawda ewoluowała forma, ale tematyka pozostaje niezmiennie aktualna.