Artykuły

Jak urządzić ten świat?

"Bóg w dom" Katarzyny Szyngiery i Mirosława Wlekłego w reż. Katarzyny Szyngiery w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Marta Leszczyńska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

- Każdą religię da się zinstrumentalizować. Gdyby muzułmanie żyli bardziej po muzułmańsku, a chrześcijanie bardziej po chrześcijańsku, wszyscy bylibyśmy przyjaciółmi - przekonują twórcy Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Nadkomplet widzów oglądał w sobotę premierę spektaklu "Bóg w dom". Widzów przyciągnął kontrowersyjny temat upolitycznienia religii, radykalizmu i islamofobii. O spektaklu zrobiło się głośno już po serii reportaży w tytułach "Gazety Wyborczej", przywiezionych przez twórców głównie z Francji i Belgii w rok po zamachach. Reżyserka Katarzyna Szyngiera i reporter "Dużego Formatu" Mirosław Wlekły dotarli do dzielnic, z których pochodzili terroryści, dokonujący ataków w Paryżu i z których rekrutuje się wielu młodych, wyjeżdżających na dżihad do Syrii. Pytali o politykę, terroryzm i nienawiść między religiami.

Ale "Bóg w dom" to też mocny akcent bydgoski. Dyskusję wzbudziła zapowiedź wykorzystania na scenie kazania o uchodźcach ks. Romana Kneblewskiego. Radny PiS Krystian Frelichowski przed premierą mówił "Wyborczej": - Nie wierzę Teatrowi Polskiemu. Przewiduję manipulację.

Sam prałat skomentował na Facebooku: - Niech zainteresują jak największą rzeszę odbiorców tym moim dziesięciominutowym kazaniem, które wygłosiłem prawie półtora roku temu. (...) Z tego kazania jestem w pełni zadowolony.

Wywołana do tablicy poczuła się Młodzież Wszechpolska: - Islamofobia, ksenofobia, rasizm, faszyzm i Bóg wie co jeszcze będzie zarzucane nam i wielu innym, którzy swoje obawy opierają na faktach, doniesieniach z zach. Europy i troską o los naszej Ojczyzny? Teatr Polski w Bydgoszczy jest z nazwy tylko polski.

W tej atmosferze, na kilka godzin przed spektaklem Radosław Sikorski na Twitterze zastanawiał się: - Dzisiaj premiera "Bóg w dom". Ciekawe, czy o zachęcanie do myślenia też będzie afera?

Afery na razie nie było. Tylko 12 mężczyzn stało przed teatrem w bluzach z białym orłem i napisem "Teatr Polski. Rak na ciele sztuki".

O "brudasach" na mszy

Spektakl zaczyna się od inscenizacji mszy świętej. Ksiądz za ołtarzem śpiewa: "Nie będę szczał na ściany meczetu". Wierni odpowiadają "Ani tym bardziej srał na nie". Usłyszeć można jeszcze kazanie ks. Kneblewskiego ze słowami "Nie daj Boże, gdyby miało się tak stać, że będę nam podrzynać gardła, gwałcić kobiety i zmuszać do przechodzenia na islam". Są też cytaty z Jarosława Kaczyńskiego i pisarki Oriany Fallaci. "Przerobić meczet z zawartością na pięciometrowy lej"- słyszymy w dzisięciu przykazaniach Kościoła walczącego. Przed podniesieniem Martyna Peszko śpiewa litanię na podstawie nagrania znalezionego na jednym z portali internetowych: "Srają jak kundle jebane szmatogłowe brudasy" i "Jak się Europejczycy wkurwią, to będzie drugie Auschwitz". Tak o muzułmanach mówi się w Polsce - wskazują wyraźnie twórcy spektaklu.

Czy rzeczywiście jest kogo nienawidzić? Na to pytanie odpowiedzieć ma druga część spektaklu. Twórcy odtwarzają autentyczne rozmowy, które przeprowadzili z mieszkającymi w sąsiedztwie Teatru Bataclan, gdzie w zamachu zginęło ponad 90 osób, z księgarką w kościele lefebrystów, z przedstawicielami Unii Organizacji Islamskich we Francji oraz członkami partii Islam. To ludzie z różnych środowisk, o różnych poglądach. Rozmowom tym nie brakuje jednak wyraźnego wspólnego mianownika. Bohaterowie wywiadów tłumaczą: - Zanim zacznie się mówić o innych, o tych, których się nie zna, najpierw trzeba z nimi zamieszkać, aby lepiej ich poznać. Kulturę polityczną i edukację zastąpiła ideologia i zinstrumentalizowana religia. Kiedyś walczono o edukację, o pracę, o jedzenie, o przeżycie, teraz walczy się o Boga. Sam radykalizm rodzi się z ideologicznej pustki i każdy może być potencjalnym radykałem. Za czyny szaleńców, nie można sądzić całych społeczności. Muzułmanin żyjący w Polsce mówi, że narodowy katolicyzm jest jak świnka morska. Ani świnka, ani morska. I gdyby muzułmanie żyli bardziej po muzułmańsku, a chrześcijanie bardziej po chrześcijańsku, wszyscy bylibyśmy przyjaciółmi.

Teatr czy już publicystyka?

Szyngiera, Wlekły i wspierający ich dramaturgicznie Grzegorz Niziołek niezaprzeczalnie zebrali dużo cennego dokumentalnego materiału. Ale problemem okazała się jego selekcja. Skrócenie niektórych scen nadałoby im większej dynamiki, bez uszczerbku dla przekazu. Zwłaszcza, że zamiast spektaklu, w drugiej części oglądamy już inscenizowany reportaż, a scena momentami przypomina bardziej publicystyczne studio. Forma ta wymaga od widza szczególnego skupienia, co przez blisko trzy godziny spektaklu może okazać się wyzwaniem.

Niezależnie od tego bydgoskiemu teatrowi należą się brawa za odważne zadawanie kontrowersyjnych pytań. Za poparcie stawianych na scenie tez rzetelnym reporterskim śledztwem. Za chęć spotkania i rozmowę z tymi, których tak łatwo wytyka się w Polsce palcami.

Trudno nie zgodzić się też ze słowami Beaty Kowalskiej, socjolożki Uniwersytetu Jagiellońskiego, która w sobotę przed premierą prowadziła debatę z niezwykłymi gośćmi: księdzem, imamem i właścicielem aktywizującej młodzież siłowni - mieszkańcami belgijskiej dzielnicy słynącej z wielu islamskich zamachowców. Kowalska podkreśla, że odkąd pojawił się kryzys migracyjny, w Bydgoszczy po raz pierwszy uczestniczy w dyskusji mającej na celu nie konfrontację przeciwników i zwolenników, ale poszukiwanie rozwiązania, jak lepiej urządzić świat wokół nas. Za tę zmianę optyki, w ważnej społecznej dyskusji, duże uznanie dla Teatru Polskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji