Artykuły

Okładka przeciętna, a wnętrze?

Będzie znów druga scena teatralna w Bydgoszczy, ale jej "opakowanie" budzi kontrowersje Ewa Czarnowska-Woźniak w Expresie Bydgoskim.

Ktoś w Ratuszu chyba lubi pogrzebowe kolory, tak było z Zielonymi Arkadami, tak jest tutaj - komentuje w dyskusji na Facebooku Robert Szatkowski, prezes Stowarzyszenia Bydgoski Wyszogród, działacz społeczny. Dyskusja toczy się wokół zaprezentowanych właśnie przez Urząd Miasta Bydgoszczy wizualizacji Teatru Kameralnego. Teza Roberta Szatkowskiego wydaje się być zasadna, bo przywracana właśnie miastu druga scena teatralna będzie miała - wszystko na to wskazuje -smutne opakowanie. Komuś rzeczywiście zdają się pasować, nie wiedzieć dlaczego, ciemnoszare barwy. Jeśli urzędnicy nie potwierdzają tego głośno (kto chciałby wyjść na prostaka niedoceniającego wysublimowanej estetyki?), robią to za nich "prości" bydgoszczanie. Przód przyszłego teatru porównują do... trumny, bok - do cmentarnej kaplicy... - Bardziej wygląda na dramatyczny niż dla dzieci i młodzieży, myślę o kolorach, porównując z toruńskim Bajem, gdzie od razu czujemy fantazję - ocenia na tym samym forum pisarz i terapeuta Ryszard Częstochowski. I wystarczy spojrzeć na obrazek wyżej, by zrozumieć, o czym mówi. U sąsiadów fantazja jest. I pomysł, który sprawia, że ulica, przy której teatr Baj Pomorski się mieści, jest sama w sobie celem wycieczek turystów, dodatkową toruńską atrakcją. Kameralny w swojej stalowej, zimnej, eleganckiej oprawie na pewno nią nie będzie, co też bardzo smuci miłośników miasta, którzy w podniesieniu Kameralnego z gruzów widzieli też nadzieję na przywrócenie bydgoskiej starówce starego architektonicznego ładu.

Są jednak i tacy, którzy przypominają, że bydgoska placówka tylko po części ma służyć młodej widowni, więc robienie z niej pudełeczka, bajkowego kaprysu mija się jakby z przesłaniem. W tym kontekście jeszcze śmielsze propozycje "udekorowania" frontonu tablicą elektroniczną, na której wyświetlano by iluminowane, krzykliwe zapowiedzi przedstawień, wyglądają na zbyt daleko idącą (skłaniającą się ku dyskotekowej) stylistykę.

W tej sytuacji wypada się może chyba tylko cieszyć, że będziemy w ogóle mieli ten teatr. Mam do niego ogromny sentyment. Ponad 30 lat temu, jeszcze jako licealistka, biegałam tam na spektakle. Do dziś mnie to dziedzictwo "trzyma", bo przedkładam klasykę dramatyczną nad nowinki, z których dziś słynie Teatr Polski. Żałuję, jak sporo innych dojrzałych widzów, że w tak dużym mieście nie ma sceny (komplementarnej, a może nawet jakoś konkurencyjnej), na której znów wystawiono by dzieła wyłożone "po bożemu". I tu wracamy do punktu wyjścia - jeśli nowy/stary Kameralny ma pogodzić wszystkie życzenia, musi pozostać w jakimś sensie neutralny.

Podeszli w wieku i upodobaniach odbiorcy sztuki nie-udziwnionej muszą się dziś zadowalać teatrami impresaryjnymi. Może wyjdę na malkontentkę, ale i one mnie kiedyś dość skutecznie do siebie zraziły. Gwiazdy scen warszawskich, siłą rzeczy, pojawiają się zwykle w terenie (by nie powiedzieć - na prowincji) w poniedziałki, tuż po męczącym zawodowo weekendzie i po równie osłabiającej podróży. Są profesjonalni, więc w większości robią u nas swoje, ale...

Więc chociaż może nie będzie na "okładce" naszego przyszłego Kameralnego świeżo, oryginalnie, ale może możemy wobec tego liczyć na oryginalne, satysfakcjonujące wnętrze tej sztuki?...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji