Co dalej z Maszkaronem?
REŻYSER, reżyser, reżyser! - krzyczą widzowie po każdej niemal teatralnej premierze. Wywołany brawami zjawia się w końcu na scenie, kłania się i przyjmuje gratulacje. Ale choć zwykle łatwo znaleźć go wśród publiczności, to często trudno dostrzec jego pracę podczas oglądania spektaklu.
Zła obsada, tekst mówiony "jak leci", żadnego pomysłu na sytuacje sceniczne i piosenki, których - nikt! - nie potrafił chociażby poprawnie zaśpiewać. Wszystko to wydarzyło się naprawdę, na scenie w Wieży Ratuszowej. Teatr "Maszkaron" zaprezentował tam komedię muzyczną Juliana Tuwima pt. "Porwanie Sabinek". Reżyserem był (a raczej wziął za to pieniądze) Andrzej Mrożewski, sam dyrektor teatru. I chociaż tekst Tuwima pozostałby śmieszny nawet przeczytany przez starszą panią przy lampie naftowej domownikom na dobranoc - tym razem robiono co tylko możliwe, aby dowcipu go pozbawić. Jakiś pomysł na rolę miał Maciej Ferlak, pełna temperamentu Zinaidi Zagner grała dokładnie to samo, co zdaje się w "Guwernantkach", najmłodsi (Magda Cielecka) bronili się wdziękiem, a starsi (Jerzy A. Braszka) - rutyną. Chociaż komedia miała być muzyczna, to dźwięki wydawane przez panie Ewę Śmiałowską i Janinę Kulhanek - jako żywo obrażały pamięć czterech nieżyjących już kompozytorów (Ch. Gounoda, J. Offenbacha, S. Moniuszki i T. Sygietyńskiego), których prace w tym spektaklu wykorzystano. I choć rozumiem, że łatwa wydawałoby się farsa - byłaby pokusą do wystawiania "do śmiechu" przez każdy amatorski teatrzyk (kiedyś było takich sporo), to w głowie mi się nie mieści - jak może na tym poziomie grać profesjonalny teatr w centrum Krakowa!!
W programie obwieszczono, że "Porwanie Sabinek" przygotowano z okazji 10-lecia istnienia Teatru "Maszkaron". Nie wiem, czy warto gratulować tej rocznicy, bo przypomina ona mało sympatyczny okres (i sposób) w jaki ten teatr powstawał. Nie zamierzam jednak zapominać, że zarówno w latach 80., jak i ostatnio zdarzały się w nim również przyzwoite przedstawienia. Wydawało się nawet przez moment, że dyr. Mrożewski ma pomysł - by wprowadzić na bliską kawiarni scenę częste premiery "dla każdego", które z pewnością znalazłyby gustującą w takiej rozrywce widownię. Nie ma jednak najwyraźniej pomysłu na utrzymanie profesjonalnego poziomu wystawianych przedstawień... Co dalej z "Maszkaronem"...?