Artykuły

Cenna, chybiona próba

"Odprawa posłów greckich" Kocha­nowskiego należy do czcigodnych pom­ników piśmiennictwa polskiego, o któ­rych uczy się w szkole, ale rzadko po­kazuje się je na scenie. Być może zresztą pomiędzy tymi dwoma faktami zachodzi pewien związek: zazwyczaj "obowiązkowe lektury szkolne" obra­stają w wyobraźni uczniów nalotem nudy, którego później trudna się pozbyć i trzeba nie lada wysiłku artystycznego, by przywrócić im właściwą świetność. Nie inaczej przecież działo się nawet z romantyczną klasyką polską, która (jak świadczy o tym choćby Ferdydurke) była całkiem martwym, pom­patycznym bohomazem, zanim odkryw­cze inscenizacje, zwłaszcza Schillerowskie, nie przywróciły jej prawdziwego blasku.

Odprawa posłów greckich Jana Ko­chanowskiego, przedstawiona przez Teatr Telewizji, nie doczekała się swo­jego Schillera. Cokolwiek jednak po­wiedzielibyśmy o inscenizacji tego dra­matu, dokonanej przez Zbigniewa Zapasiewicza - o czym niżej - jedno wydaje się pewne: dobrze, że ktoś wreszcie o Kochanowskim pomyślał, rozpoczynając, być może, dalszy cykl poszukiwań, mających na celu przy­wrócenie tego dramatu żywej świado­mości współczesnych.

Oglądając Odprawę posłów greckich w telewizji (bo któż, szczerze mówiąc, czyta ten dramat?) trudno oprzeć się wrażeniu, które mnie przy­najmniej nie opuszczało przez cały czas spektaklu, że jest to sztuka napi­sana w sposób nad wyraz... nowoczes­ny. Owa nowoczesność polega na jej skrótowości. Kochanowski opiera się na znanej powszechnie fabule, zaczerp­niętej z Iliady, zakłada więc, że wszyscy tę fabułę znają, wiedzą, co było przedtem, a co było potem. To przekonanie pozwala mu z całej hi­storii Heleny i upadku Troi wybrać tylko jeden moment, moment zwrot­ny: ten, w którym zapada decyzja, co uczynić z piękną branką - czy zwró­cić ją mężowi, czy pozostawić w mie­ście?

Dramat, opisany przez Homera, uchwycony więc zostaje w tym mo­mencie, w którym mógł się jeszcze nie odbyć. Gdyby "odprawa" posłów grec­kich przebiegała inaczej, Troja prze­trwałaby do naszych dni, jak Ateny. Tak więc historii już zakrzepłej nie­odwracalnie Kochanowski przywraca plastyczność, jakby jeszcze raz dawał jej szansę innego przebiegu; każe nam niepokoić się, co się stanie, wobec zda­rzeń, które już się stały. Na tym polega owo pełne wyobraźni i nowoczesne właśnie uchwycenie Homeryckiego dra­matu w jego najbardziej newralgicz­nym punkcie, zanim jeszcze urucho­miona została lawina dalszych wyda­rzeń.

Ale i wydarzenia - również te, któ­rych nie widzimy na scenie, lecz dowiadujemy się, czy raczej przypomina­my je sobie ze słów Kasandry - na­bierają innego waloru. Iliada jest hi­storią czynów orężnych, krwawych epi­zodów rozgrywających się pod murami miasta, jest bitwą rozpisaną na boha­terskie fragmenty. Odprawa posłów greckich jest dramatem decyzji inte­lektualnej, decyzji politycznej. To, co stało się później, kto z kim się zmie­rzył i kto komu zadał śmierć, zdaje się nie interesować autora, są to już tylko szczegóły w pełnym fatalizmu biegu dziejów. Ważna jest dla Kochanowskie­go decyzja, ów pierwszy impuls, uru­chamiający bieg wydarzeń. Z akcentu akcyjno-przygodowego dramat przesu­wa się w stronę akcentu intelektualno-moralnego, staje się dramatem odpo­wiedzialności i to również sprawia, że Odprawa posłów greckich brzmi tak nowocześnie, tak zbieżnie z niepokoja­mi i problemami współczesnego nam teatru i nie tylko teatru.

Kochanowski w Odprawie prezen­tuje się nam więc jako pisarz już nie renesansu, ale wręcz baroku - nie w jego warstwie językowej oczywiście, która jest źródlanie czysta, lecz w jego koncepcjach konstrukcyjnych wyprze­dzających swoją epokę. To barok prze­cież kochał się w studium ruchu, led­wie zapoczątkowanego, który dopiero ma się spełnić, to barok przeciwstawił klasycznemu dostojeństwu statyczności niepokój dynamiki. Dla baroku inspira­cją był Dyskobol, który dopiero za moment wyrzucić ma dysk, chociaż na­piął już wszystkie mięśnie do tego rzu­tu, barok kochał się w Grupie Laokoona, ulotnym, migawkowym geście, zastygłym w kamieniu. Taką samą w istocie konstrukcję ma Odprawa posłów greckich. Jest to moment, w którym waży się historia zanim runie w jedną lub drugą stronę.

Szkoda, że inscenizacja Zbigniewa Zapasiewicza, dokonana w Teatrze Te­lewizji tak niewiele podjęła z tej pro­blematyki - nie więcej w każdym ra­zie, niż musiało to wynikać z samego tekstu. Poszła ona raczej po drodze, którą podsuwa tradycyjna dydaktyka szkolna, a mianowicie że Odprawa po­słów greckich jest, ubranym w an­tyczny kostium, ostrzeżeniem dla Rze­czypospolitej. "O nierządne króle­stwo!..." i "Wy, którzy Rzecząpospolitą władacie..." są to, w rozumieniu tej koncepcji, szczytowe punkty dramatu, który został napisany po to, by mieć okazje do ich wypowiedzenia. Otóż na­wet jeśli to prawda, jest to prawda niepełna, przesłaniająca inne piękności tego dramatu, jego urodę konstrukcyjną, jego zachwycające piękno językowe, je­go "bezinteresowną" poetyckość, którą odnaleźć możemy na przykład w przejmującym opisie łodzi, przybijającej gładkim bokiem do brzegu. "Polowanie na akcent", tak wyraźne w insceniza­cji Zapasiewicza, przesłania tę urodę, czyni ją czymś drugorzędnym, czym w rzeczywistości wcale nie jest.

Jest jeszcze jedno pytanie, związane z tą inscenizacją - pytanie o jej styl plastyczny. Mimo że scenografię i ko­stiumy do tego widowiska wykonywa­ła tak wypróbowana para jak Allan i Wiesława Starscy, jest ona w zastana­wiający sposób chybiona. Jej błędem jest brak płaszczyzny odniesienia. Któż bowiem tak widział antyk, jakim oglą­damy go na ekranie telewizora w po­staci wyjątkowo niezgrabnych tryko­tów, w których aktorzy poruszali się z zażenowaniem (nawet ci, których syl­wetki mogą od biedy przypominać an­tyczne rzeźby, a co mówić o innych?...), narzucając na nie wełniane szmaty, zgrzebnością materii mające nawiązy­wać do naszej dzisiejszej wiedzy na te­mat kultury materialnej antyku? I w dodatku umieszczony na tle sali ko­lumnowej jak z Pałacu Kultury? Czy tak go widział Kochanowski, który za­pewne miał przed oczyma antyczne i renesansowe rzeźby? Czy też chcemy go umieścić w epoce Kochanowskiego, a więc złamany przez dworski rene­sans? Czy wreszcie chodzi nam o jego bolesną prawdę, prawdę pustynno-pasterskiej nędzy, jaką oglądaliśmy w ge­nialnym filmowym Królu Edypie? - Na żadne z tych pytań nie możemy od­powiedzieć twierdząco, brak tu po pro­stu myśli porządkującej, co jeszcze bar­dziej obniża wartość tej cennej skąd­inąd próby przypomnienia Odprawy posłów greckich jako dramatu żywego i pięknego, który zbyt rzadko pojawia się na scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji