Artykuły

Dobra farsa

Odrobina prostych z pozoru ele­mentów, zmieszanych razem, ułożo­nych w misterny labirynt zdarzeń i przypadków, zręcznie połączonych i dobrze zagranych - i mamy farsę. Taką farsę, na którą do teatru chce się iść. Sięgnięcie do tego co spraw­dzone, do klasyki niemal - "Wieczo­ru kawalerskiego" Robina Hawdona wyjątkowo dobrze się "Solskiemu" udało.

"Największe wyzwanie przy pisaniu fars po­lega na znalezieniu elektryzującej sytuacji po­czątkowej, problemu, nieporozumienia, albo ludzkiej pomyłki, z których wyniknie całe dal­sze zamieszanie i które nadadzą sztuce tem­po i rytm na najbliższe dwie godziny" - pisze o swoim dramacie Hawdon. Owo "podtrzymywa­nie chaosu aż do zapadnięcia kurtyny", "mno­żenie intryg, zamieszania i wybiegów", przy zastosowaniu "zasad ekonomii" względem i zbędnych słów, na pewno doskonale się uda­ło. Wielka w tym zasługa aktorów - widać wło­żoną w spektakl pracę oraz reżysera, Janusza Szydłowskiego i choreografa, Jacka Tomasika. Łatwo bowiem "wizualne zamiesza­nie" w szamotaninę na scenie przemienić, stąd zawsze cieszył me oko, "ledwo kontrolowany" z pozoru, starannie wyreżyserowany chaos. Dla reżysera nie był to pierwszy "Wieczór ka­walerski" - wcześniej inscenizował go w Te­atrze w Sosnowcu w roku 2000 i jeszcze wcze­śniej, w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie w 1998. Swoją drogą to ciekawe, że sztuka na­pisana po angielsku, zwłaszcza farsa, wpisa­na w pewien obyczajowy kontekst, mimo spo­dziewanych różnic kulturowych, doskonale bawi także polską pu­bliczność. Być może duża w tym zasługa przekładu Elżbiety Woźniak; w końcu brak umiejętności oddania komizmu językowego niejednego już pogrze­bał.

Widowisko niewątpli­wie oczarowało tarnow­ską publiczność i był to czar uzasadniony. Wszystkie kreacje farsy wydawały się być znako­micie "przykrojone" do osobowości aktorów i "dobrze leżały". Przeko­nywała Judy - w tej roli Ewa Romaniak, przekonywała Daphne - matka panny młodej, czyli Jolanta Januszówna. Jednak jest w tym wszystkim i łyżka dziegciu. Z siedmioosobowej obsady aż trzy, w do­datku kluczowe role - pana młodego, drużby i pokojówki - zagrane zostały "gościnnie". Czy tarnowski teatr nie jest w stanie podźwignąć dobrej sztuki samodzielnie? Wszakże nasza publiczność jednak mocno się z "Solskim" iden­tyfikuje - zaświadczał o tym chociażby aplauz towarzyszący pojawieniu się na scenie Marka Kępińskiego w drugoplanowej roli kierowni­ka hotelu.

"Wieczór kawalerski" spokojnie polecić moż­na miłośnikom sztuki i miłośnikom dobrej za­bawy. W teatrze bowiem - teatr nareszcie za­gościł. Tak tedy, na farsie zaostrzywszy sobie apetyt, czekam teraz może na jakiś dramat na­rodowy, współczesnymi znakami mówiący.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji