Artykuły

Dwa teatry Moliera

Ta premiera odbyła się stosunkowo dawno, bo na początku roku. Zrealizowano ją w Domu Kultury dębickiego "Stomilu". Tarnowski Teatr im. L. Solskiego, wychodząc naprzeciw widzowi, podjął próbę zasymilowania teatru na terenie, gdzie dotąd stałej sceny nie było.

Ostatnio, po pewnych zmianach obsadowych w stosunku do premiery, "Chory z urojenia" wszedł do repertuaru w Tarnowie.

Przedstawienie to jest reżyserskim debiu­tem Stanisława Elsnera - Załuskiego, akto­ra, należącego do tarnowskiego zespołu, wy­konanym pod artystyczną opieką Ryszarda Smożewskiego. Inscenizacja Elsnera dowodzi zainteresowania nie tylko sztuką pisarską wielkiego komediopisarza francuskiego, lecz również jego biografią. Pomysł jest prosty - oto w teatrze Moliera (Maison de Moliere) dają tę właśnie komedię. Argana gra sam Molier, a na dodatek mamy dzień 17 lutego 1673 roku, czyli datę ostatniego występu zna­komitego artysty na scenie. Nie jest to jednak, jak można byłoby przypuszczać, rekonstrukcja wydarzeń tego historycznego dnia. Na scenę, której całą długość zajmuje mapa siedemnastowiecznego Paryża, wchodzą "pry­watnie" aktorzy w niekompletnych kostiu­mach. Otrzymujemy wgląd w życie aktorskie­go światka tego czasu. Molier jest niedyspo­nowany, często kaszle, wywołując współczu­cie zespołu. Decyduje się jednak, aby grać. Rozsuwa się kurtyna i zaczyna się przedstawienie "Chorego z urojenia". Jeszcze tylko w trakcie odtwórca głównej roli nękany jest atakiem kaszlu, a na koniec słabnie zupełnie - herold podaje do wiadomości, że następnego dnia zmarł.

Moliera, kpiącego z lekarzy - kładzie choroba... Ten zbieg okoliczności stał się kanwą tarnowskiego przedstawienia. Zamiarem Elsnera było pokazanie, jak farsa, przez wpro­wadzenie do niej elementów biografii jej twórcy, przechodzi w tragikomadię. Mamy więc w tej inscenizacji dwa teatry Moliera. Pierwszym jest własna jego trupa (Illustre Theatre?), drugi natomiast to "Chory z urojenia", czyli teatr jako przedsiębiorstwo i jako literatura dramatyczna. Zrealizo­wanie tego rozróżnienia musi się dokonać w sferze konwencji, wszak oba plany stanowią dla nas widzów jedno, dzieją się - hic et i nune - na tej samej scenie. Trudność dodatkowa polega na braku w Polsce tradycji gra­nia Moliera, o czym zresztą w programie do spektaklu pisze sam reżyser. W Tarnowie zatem aktorstwo w epizodzie teatru (gdzie wykorzystano fragmenty "Improwizacji w Wersalu" i książki L. Thorensa "Złocisty cień")

Jest - piszę z braku lepszego określenia - realistyczne. A "Chory z urojenia"?... Trud­no tę konwencję określić. Tak, jak sztuka Moliera, inspirowana jest commedią dell`arte, przy czym z powodów oczywistych pokre­wieństwo to dość powierzchowne. Najwyraź­niej widać owe zapożyczenia w postaciach le­karzy i aptekarza, ale bo też świadectwo ich aktorstwa jest bodaj najpełniejsze i najłat­wiejsze do naszego wyobrażenia. W realiza­cji pozostałych wykonawców, jak gdyby za­wieszonej w próżni, zbyt wiele jest przesady i sztuczności (wyjątek stanowi Molier - Argan Stanisław Michno) Trudno się temu dziwić - skoro najpierw ukazują się nam prywatnie (tak, czy inaczej sytuacja pozostaje fałszywa, bo przecież aktorzy tarnowscy grają aktorów molierowskich), potem muszą "grać". Elsner, zachowując prawa farsy, słusznie zrezygnował z eksponowania psycho­logii postaci, ale w znalezieniu jej ekwiwa­lentu był zbyt ostrożny. Tworząc sytuacje odwołał się do chwytów i gagów wypróbowa­nych, do istniejącego w naszym teatrze zestawu komediowych działań, które zawsze, albo prawie zawsze śmieszą. Nie wiem, jak należy grać farsy Moliera, ale wydaje mi się, że ta forma śmiechu nie wyczerpuje naszej wrażli­wości. Interpretując "Chorego z urojenia", jako rodzaj sprzysiężenia lekarzy, aptekarzy, na czele z rejentem przeciw Arganowi, nie znalazł owego sposobu na Moliera.

Jeszcze sprawa tekstu... W "Chorym z uro­jenia" dokonał reżyser - zasadność tego za­biegu jest oczywista - wielu skreśleń. Molier grał swoją komedię ze wszystkimi interludiami, scenkami baletowymi, alegoriami etc, bo tego wymagał duch czasu i gust odbiorcy. Próba czasu przeniosła te konwencjonalne wtręty do lamusa literatury i teatru. Do swej inscenizacji wykorzystał Elsner, z braku in­nego, tłumaczenie Boya (który zresztą w Tar­nowie występuje incognito - nie pierwszy to wypadek braku podania autora przekładu w tym teatrze). Nie po raz pierwszy okazało się, że tłumaczenia komedii molierowskich, dokonane przez autora "Obrachunków fre­drowskich" są anachroniczne i stwarzają je­dynie dodatkowe trudności realizatorom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji