Artykuły

Piękne dwudziestoletnie

"Żyjemy w najlepszym z możliwych światów" Alicji Kobielarz w reż. Karoliny Kowalczyk w Teatrze Soho w Warszawie. Pisze Anna Wakulik, członkini Komisji Artystycznej XXIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Jest takie uczucie, kiedy ma się dziewiętnaście lat i siedzi się w ostatnim rzędzie na, dajmy na to, wykładzie Teresy Hołówki (zgooglajcie, warto) i zwolna dociera do człowieka, że jest może nie tyle głupi, co młody. Że dekady muszą upłynąć, zanim stanie się choć trochę mądry, choć trochę napełniony tym czymś, co nie jest IQ. No, ale wtedy się tego jeszcze nie przyjmuje - że trzeba trochę poczekać; wtedy wyje się pod regałami w BUW-ie, że się tego wszystkiego nie przeczytało i zamiast się do tego spokojnie przed sobą przyznać, kuje się nocą te wszystkie słowa: dyskurs, paradygmat, transgresja, postmodernizm.

A spektakl "Żyjemy w najlepszym z możliwych światów" z Teatru SoHo jest dla mnie zaprzeczeniem tej pychy i głupotki.

Trochę się moi teatrologiczni koledzy z tego przedstawienia natrząsali: co za oldschool! ona śpiewa "Rebekę"! to jest "Sex and The City" wersja retro! wtf, te laski będą teraz tańczyć w tych sukienkach z epoki? na pomoście?! Trudno nie czuć tej delikatnej mgiełki żenady: ale, żeby autorki nie dostały zawału, szybko zdefiniuję słówko "żenada" jako coś po prostu nie mieszczącego się w pewnym kodzie kojarzonym z rzeczami fajnymi. Tekst Alicji Kobielarz i inscenizacja Karoliny Kowalczyk nie są efekciarskie. Żadnego tu puszczania oczka do humanistycznej widowni.

Pierwsze moje spotkanie z Alicją Kobielarz miało miejsce podczas oglądania maleńkiej i ciekawej etiudy w ramach "Triatlonu" w Teatrze Ochoty. W skrócie: w garderobie spotyka się młody i stary aktor, obaj grający - teraz lub kiedyś - Makbeta. Zupełnie nie bolał autotematyzm tego krótkiego przedstawienia: niby dzieje się w teatrze, ale nie jest o teatrze, jest o spotkaniu młodości ze starością, w którym jedno i drugie próbuje wyszarpać trochę miejsca dla siebie, poczuć się ważne.

Na potrzeby spektaklu w SoHo Kobielarz napisała coś równie prostego: inspiracją była fotografia przedstawiająca cztery dziewczyny biegnące w 1927 roku po plaży przy warszawskim Moście Poniatowskiego. Spotyka więc te bohaterki nad Wisłą, wyposaża je w życiorysy, każdą w dominujący problem - a to relację z matką, a to strach przed nadchodzącym małżeństwem, a to chęć bycia uwodzącą artystką raczej niż żoną i matką. Bohaterki są młode i w moim odczuciu to jest temat, który unosi się nad całością, bardzo zresztą ciekawy i często traktowany po macoszemu (widział kto jakiś "Piknik pod Wiszącą Skałą" w teatrze? Ja dawno nie). Nie ma tu rewolucyjnych rozpoznań o ageizmie i gender, to raczej krążenie wokół wątku kobiecej młodości, zmiany, wyborów życiowych, których dokonuje się właśnie wtedy, w okolicach dwudziestki.

Trochę pachnie więc "Pannami z Wilka", trochę jakimś "Tatarakiem" rozpisanym na cztery młode kobiety i mężczyznę. To ryzykowne: jest taki mechanizm, również w pisarskim umyśle, że kiedy żyje się w Polsce AD 2016, to panny przeżywające miłosne uniesienia w 1927 automatycznie robią się grzeczne, a kawalerowie ułożeni. Bywa więc i tak, ale to momenty. Widać, że Kobielarz starała się w tę stronę nie iść, dodała trochę pieprzu do tej przedwojennej historii. I przede wszystkim widzę tu wrażliwość na - sorry, powiem to - człowieka i jego historie. Dawno nie widziałam, żeby dwudziestoletnia autorka nie podpierała się formą, rapem, monologiem, wygibasami językowymi. Pokazano tu więc ludzi w działaniu: młoda kobieta ma zostać żoną, ale miesiąc przed ślubem strzela sobie romans na plaży; dwie przyjaciółki całują się na pomoście, wspominają to, co je od dzieciństwa łączy i zastanawiają się, czym jest to teraz; młoda Żydówka igra z ogniem, próbuje uwieść fotografa, przeżywa odrzucenie. I tak dalej - małe, intymne sytuacje, drobne, ale emocjonalnie ważne wydarzenia.

Sceny wydają się skomponowane tak, jakby każdy bohater (Zofia, Rebeka, Wanda, Hanna i Stanisław) miał dostać swoją chwilkę na pokazanie tego, co najważniejszego zdarzyło mu się w życiu, co dla niego, dwudziestoletniego jest teraz dręczące. Jest w częstej histerii bohaterów, w pewnej sztuczności ich słów, zawarta dziwaczność tego stanu, kiedy jest się dorosłym, ale jednak nie do końca, niedookreślonym, jeszcze bez swojego języka. I to nie nastolatkiem z dojrzewającym ciałem i pod opieką rodziców, tylko takim właśnie młodym "panem" i "panią". Asekuracyjnie być może wybrano taki kostium, bo wiadomo, że stylistyka retro udźwignie nutkę sentymentu i ważkich słów. Ja bym chętnie zobaczyła te babki w dzisiejszych kostiumach! Dwudziestolatki mówiące do siebie poważnie, nie na dyskotekowym parkiecie, nie przed szkołą, tylko rozmawiające z drugim dwudziestolatkiem.

Bywa, że autorki ponosi: uczucia chcą pokazać rzucaniem się sobie na szyję lub tupaniem, krzyk wewnętrzny krzykiem zewnętrznym, trochę brakuje w relacjach młodych przecież ludzi luzu, jakiegoś od czasu do czasu rozładowania napięcia, zdjęcia wysokich obcasów mowie ("chęć ratowania tego, co jest najpiękniejsze, uznałam za swój priorytet" - no nie, ja się na to nie zgadzam!). Artystki jakby się też troszkę bały, że to, co chcą powiedzieć, nie będzie jasne - drażni więc rozpisany na głosy dziewcząt (jakże to słowo tu pasuje, "dziewczęta") monolog na zakończenie ("przeszłość, która nieważne jak byśmy się starali, zawsze ma znaczenie, buduje nas, nigdy nie wiemy, kiedy stanie się to, co niemożliwe, będziemy żyć wolnością, którą nam dano, wolność to zawsze wybór, bo jest współodpowiedzialnością"). Ale który dramatopisarz nie potknął się na zakończeniu sztuki, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Trzeba też jasno powiedzieć reżyserce Karolinie Kowalczyk: to jest naprawdę nieźle, od początku do końca wyreżyserowana opowieść. Młode aktorki chcą, żeby było je widać, każda chce być najważniejsza i może drażnił mnie trochę brak balansu: że nie ma w tej opowieści kogoś starszego, takiego, że nie jest tak młodzieńczo napięty, tak głodny, tak energiczny, przez co pojawia się to wrażenie egzaminu na Akademii Teatralnej, kiedy Raniewska ma dwadzieścia lat i nie za bardzo się jej wierzy.

Traktuję ten spektakl jak trailer, zapowiedź czegoś, co być może rozkwitnie w przyszłości, a czego cechy można wyczytać już tu: dbałości o prostotę, wizualne wyciszenie, ciepło obrazu, stawiania aktora i historii na pierwszym planie. Dla mnie to budujące i wspaniałe, dające nadzieję wszystkim, którzy marzą o jakimś ciężarze w teatrze, żeby to, na co się idzie, nie było błahostką, nie było śmiesznostką, żeby, kurwa, powadzili się tam o Boga! wzięli za łby! pozabijali! a nawet jak nie, to żeby robili rzeczy na scenie z takim zaangażowaniem i energią, jak wściekli ojcowie leją swoich synów.

Najbardziej mi się zresztą podobało, że tu są bohaterki, że w ogóle ta rzeczywistość to fikcja. Jakby dziewczyny dotarły do tego wymierającego rozpoznania: ona czasem więcej mówi o rzeczywistości niż nie-fikcja, zmyślony bohater wypowie więcej prawdy, niż kłamiący przez pseudoprawdę aktor.

Myślę sobie, co to z autorką Kobielarz będzie; w którą pójdzie stronę? Będzie grzebała w ludziach, będzie stawiała sobie pytania o to, co dziś i jak ich łączy i dzieli, jak to jest, że ktoś się rzuca na drugiego człowieka albo właśnie nie? Znajdzie jakiś temat, który będzie chciała drążyć, jakieś ulubione pytanie, które będzie rozpisywać na postacie? O czym to będzie twórczość, co ją zainteresuje?

Taki teatr to ryzyko, bo bardzo łatwo o nim powiedzieć, że to ramota. Chciałabym oglądać takie ramoty zamiast tych straszliwie ambitnych i rewolucyjnych performansów o ciężarze reklamy na youtube, po których w głowie nie zostaje nic.

***

Alicja Kobielarz ŻYJEMY W NAJLEPSZYM Z MOŻLIWYCH ŚWIATÓW. Reżyseria: Karolina Kowalczyk, scenografia i kostiumy: Joanna Walisiak-Jankowska, dramaturgia ruchu: Magdalena Ptasznik, opieka artystyczna: Igor Gorzkowski. Premiera Teatru Soho w Warszawie 9 grudnia 2016.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji