Artykuły

Nowe pomysły na starej scenie

Dom Kultury przy ul. Wietora od lat wpisuje się w misję edukacji kulturalnej. Produkcje typu Akademia Pana Piórko czy Cyrk rodzinny mają wierne grono odbiorców, jednak z pozyskiwaniem nowych SCKM nie radzi sobie najlepiej. Czy niedzielne spektakle dla dzieci, wpisane świeżo na afisz, to zmienią?

Pomysł teatrów dla całej rodziny wydaje się niezły, tym bardziej, że w odróżnieniu od Starego Miasta, Kazimierz i Podgórze dotychczas sceną dla małych pochwalić się nie mogły. Od grudnia sztuki eksperymentalne, autorskie czy te z nurtu teatrów rodzinnych, mają na stałe zagościć w repertuarze placówki. Śpiąca Królewna, w reżyserii Wojtka Terechowicza, którą widzowie mieli szansę zobaczyć w ubiegłą niedzielę, zainaugurowała ten cykl.

Miejsc na Królewnę zabrakło. Jeszcze w kilkanaście minut po rozpoczęciu spektaklu na widowni szurały dostawiane naprędce krzesełka. Popularna baśń, w wykonaniu teatru Twarzą w twarz, przeszła ostry lifting, jednak próżno szukać w niej współczesnych odniesień. Sztuka ciekawie się rozkręca, mali widzowie gładko wchodzą w świat przedstawiony na scenie. Mocnym punktem jest Wróżka Gimnastyczka, postać dobrze skrojona, barwna i świetnie zagrana przez Urszulę Urbańską. Jednocześnie ta scena pokazuje pierwsze niedociągnięcia i niewykorzystany potencjał twórców na interakcję z młodą publicznością. Maluchy porwane przez wróżkę spontanicznie zaczynają podskakiwać w swoich rzędach, naśladują wykonywane na scenie ćwiczenia, jednak nikt tego dalej nie ciągnie. Nieco zawstydzone dzieci, na powrót siadają w fotelach.

Kury

Ale dobrych akcentów jest więcej, jak choćby fragment muzyczny z udziałem złej wróżki i towarzyszących jej piekielnych mocy. Aktorzy straszą z wyczuciem, maluchy zastygają na widok czarnych postaci w maskach, czuć napięcie, ale z przerażenia nikt nie krzyczy. Największą zmianą w fabule oraz nie do końca czytelnym zwrotem akcji, jest otwierająca drugi akt scena w kurniku. Co mają kury do królewny Śnieżki? Nie wiadomo, ale scena, choć nieco przydługa, przypada do gustu najmłodszym. Próżno szukać w niej bezpośrednich powiązań z fabułą, ale tym zdają się zaprzątać sobie głowę jedynie dorośli teatromani. Bo dzieci na kurach bawią się świetnie. To jeden z mocniejszych akcentów sztuki, i popis umiejętności aktorskich zaangażowanych w nią osób. Jest dynamicznie, zabawnie, a mimika młodej Marii Poptoch na długo zapada w pamięć.

Pytania córki

Scenografia spektaklu (geometryczne konstrukcje scenerii i czerwone poduszki fantazyjnie wplecione w aktorskie stroje) jest mocno minimalistyczna, za to nadrabia światłem. Wielobarwność kostiumów, w blasku halogenów sprytnie odwraca uwagę widzów od ubogiej scenerii. Jest muzycznie — choć wszystkie utwory lecą z playbacku, momentami zabawnie (jednak spontaniczny chichot dobiegający z sali nie zdarza się tak często, jak mogliby sobie tego życzyć twórcy przedstawienia) i nieco chaotycznie. Niektóre skróty akcji, dla młodszych widzów zwyczajnie są nieczytelne. Świadczą o tym pytania, jaki słyszałam od córki podczas przedstawienia:

— Mamo, dlaczego królewna jest duża, skoro jest mała? (królewna, od chwili narodzin grana jest przez nastoletnią aktorkę)

— Dlaczego królewicz udaje, że jedzie na koniu? (królewicz jedzie konno, z offu dobiega tętent kopyt, ale konia w scenie nie widać).

Ale pytanie „kiedy to się skończy" nie pada. Więc chyba jest dobrze.

Staromiejskie Centrum Kultury Młodzieży (SCKM), ul. Hieronima Wietora 13. Program www.sckm.krakow.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji