Warsztat pisarza a chleb codzienny
Jeśli zapytamy przeciętnego czytelnika, co wie o Władysławie TERLECKIM usłyszymy, że jest nie tylko znakomitym prozaikiem, ale także autorem słuchowisk radiowych, widowisk telewizyjnych czy przedstawień teatralnych. Ostatnio w teatrze "Współczesnym" możemy obejrzeć jego dramat psychologiczny "Idź na brzeg, widać ogień". Mimo że jego pasją jest powieść historyczna z drugiej połowy XIX wieku, a szczególnie problematyka Powstania Styczniowego, sięga często do współczesności.
Na moje pytanie, dlaczego właśnie Powstanie Styczniowe, Władysław Terlecki odpowiedział: "Kojarzy się nam ono przeważnie z TRAUGUTTEM, niekiedy z WIELOPOLSKIM, a przecież poza nimi można znaleźć galerię niesłychanie frapujących osobowości, ludzi, których prawdziwy los przekraczał znacznie to, co mogłaby wymyśleć fantazja pisarza".
Wielu widzom, a także niektórym krytykom, główny bohater dramatu "Idź na brzeg, widać ogień" kojarzy się z Jerzym SZANIAWSKIM...
- Może istotnie milczący bohater i niektóre fragmenty utworu mogą przypominać epizody z życia Szaniawskiego, natomiast pozostałe postacie zrodziły się wyłącznie w fantazji dramaturga. Proszę sobie wyobrazić, że już po napisaniu opowiadania "Dom", na kanwie którego zbudowałem ten dramat, dowiedziałem się, że Szaniawski akurat też miał przyjaciela, który utonął. Miałem okazję poznać Szaniawskiego, brałem udział w rozmowie, w której on uczestniczył - podczas dwugodzinnego spotkania powiedział tylko trzy słowa. Odznaczał się niecodzienna osobowością. był człowiekiem, który samą swoja obecnością budził niepokój i świadomość, że test kimś nieprzeciętnym. Należał do TYCH, których twórczość, tak jak twórczość Marii DĄBROWSKIEJ czy Michała CHOROMAŃSKIEGO wywarli w swoim czasie na mnie duży wpływ.
Od dłuższego czasu nie ma Pana na półkach księgarskich, natomiast widzowie teatralni mogą oglądać Pana sztukę w teatrze "Współczesnym" w Warszawie, co prawda, z niezrozumiałych przyczyn, bardzo rzadko pojawia się ona na afiszu. Czym to tłumaczyć?
- Na pytanie "dlaczego tak rzadko" może odpowiedzieć dyrekcja teatru ustalająca repertuar, natomiast ja odnoszę wrażenie, że publiczność śledząc to, co dzieje się na scenie właściwie odbiera moje intencje. Zdarzają się, oczywiście, uwagi krytyczne, nie zgadzające się z wyrażoną w tej sztuce postawą, ale są też i takie, które traktują to przedstawienie jako okazję do przemyśleń szerszej natury na temat współżycia dwojga ludzi. I to jest pewnego rodzaju satysfakcją. Trzeba przyznać, że los współczesnego dramaturga nie jest łatwy.
Chociaż tak mało mamy ciekawych współczesnych sztuk...
- Wiem z doświadczeń innych kolegów, jak trudno jest pisać dla teatru nie mając świadomości, że to co się pisze będzie wystawiane. Prozę można pisać przy biurku, ale dramaturgia rządzi się innymi prawami. Teatr poznaje się w trakcie realizacji. Wtedy widać własne błędy. Mnie wiele dały rozmowy z aktorami i reżyserem w trakcie prób "Dwóch głów ptaka" w teatrze "Dramatycznym". Pozwoliło mi to w przyszłości uniknąć podobnych błędów.
Wspomniał Pan o pisaniu do szuflady - czy jest to możliwe? Czy autorów stać na to, to znaczy czy zarabiają tak dużo, że mogą sobie na to pozwolić?
- Jest bardzo niewielu pisarzy, którzy mogą utrzymać się z pisania. Należą do nich autorzy, którzy posiadają pewien poważniejszy dorobek. Myślę tutaj o wznowieniach, gdyż bez wznowień 1 ciągłej obecności na rynku księgarskim po prostu nie ma pisarza. Posłużę się konkretami. Po ostatniej podwyżce stawek - zakładając że autor dostaje maksymalną za 10 arkuszy wydawniczych (z tylu przeważnie składają się książki) otrzymuje 300 tysięcy, a trzeba wziąć pod uwagę czas pisania, który trwa przeciętnie od dwóch do trzech lat i jeszcze pamiętać o tym, że od chwili złożenia maszynopisu do wydania książki upływa obecnie od trzech do pięciu lat. Z każdym rokiem zresztą, z powodów znanych, mówiąc enigmatycznie, trudności poligraficznych, ten okres będzie się wydłużał. Mówię o przeciętnym nakładzie który wynosi 10 tys. egzemplarzy. Honorarium jest wyższe o 80 procent, o ile nakład ma 20 tys. W takiej sytuacji większość kolegów zmuszona jest zająć się jeszcze inną działalnością: redakcyjną, dziennikarską, publicystyczną czy w ogóle pracą w innych zawodach. Pozostaje też współpraca z radiem, telewizją lub filmem, czasami podejmowana wyłącznie z przyczyn zarobkowych - nic dobrego z tego zazwyczaj nie wynika. Najtrudniejsza natomiast sytuację mają pisarze, których się nie wznawia, a którzy nie pracują już tak jak dawniej w okresie pełne dojrzałości, a także ci wszyscy, którzy zaczynają dopiero swoją karierę literacką. Stają oni przed bardzo poważnymi trudnościami rozmaitej natury. Źle to świadczy o obecnej sytuacji pisarza. Na dodatek polityka wydawnicza jest nienormalna. Rynek powinien przecież być zaspokajany w miarę potrzeb księgarskich, gdyż dopiero wtedy można kształtować ruch czytelniczy, a to zaś nas nie stać. I przypuszczam, źe nie prędko będzie stać. Dziś uprawianie tego zawodu jest tańcem na bardzo wąskich ścieżkach.
Jak w świetle tego, co mi Pan dotąd powiedział, wyobraża Pan sobie przyszłość środowiska?
- Środowisko literackie podlegało na przestrzeni ostatnich lat bardzo wielu presjom. Ulegało ono w ostatnich latach moralnej i materialnej pauperyzacji. Często traktowane było w instrumentalny sposób, przy rozgrywkach, które niewiele miały wspólnego z dobrem kultury. Działo się to ze szkoda dla autentycznych wartości. Tak jak w każdym środowisku, tak i w tym istnieją ludzie, którzy osobiste polityczne kariery uzależniają od rozmaitych "operacji" przeprowadzanych we własnym środowisku. Mają oni zazwyczaj usta pełne pięknie brzmiących frazesów, ale działalność większości z nich opiera się na innych niż pisanie zajęciach. Lepiej gdyby tę część energii wyładowywali oni poza środowiskiem - byłoby to bez szkód, które mu przynoszą. Na razie jednak trwają zaistniałe podziały. Normalny dialog nie jest więc łatwy, ale mimo to istnieje przecież przy wszystkich podziałach poczucie wspólnoty. Należy mieć nadzieję, że w przyszłości weźmie ono górę.
Jaki będzie w Pana twórczości rok 1986?
- W bieżącym roku wydawnictwo "Książka i Wiedza" zapowiada druk powieści "Wieniec dla sprawiedliwego" nagrodzony na konkursie w tymże wydawnictwie. Nie wiadomo tylko czy drukarnia nie przesunie jej na następne lata. W teatrze zaś odbędzie się być może prapremiera sztuki zatytułowanej "Krótka noc". Przymierzą się do tego dyrektor Andrzej [Janusz popr.red.] WARMIŃSKI w teatrze "Ateneum" Aby nie zapeszyć, nie chcę wspominać o losie czterech zakupionych, a nie skierowanych do realizacji scenariuszy filmowych. Może uda się natomiast współpraca z teatrem telewizji, z którego otrzymałem dwie oferty.
Życzę Panu dostania się na "ścieżkę szybkiego druku"!
- Oby bez skorupy żółwia!
Rozmawiała /