Artykuły

Tak się bawią strefy starsze

"Chłopcy" Stanisława Grochowiaka w reż. Mirosława Gronowskiego w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Was.

W repertuarze Teatru Polonia pojawił się nowy spektakl, nieco odmienny od tych, które w większości proponują stołeczne sceny, cały poświęcony osobom w podeszłym wieku, w dodatku oparty na tekście napisanym z myślą o ośmiu dojrzałych aktorach. Autorem sztuki jest Stanisław Grochowiak, przedwcześnie zmarły poeta, prozaik, dramatopisarz, autor słuchowisk radiowych i filmowych scenariuszy, czołowy przedstawiciel pokolenia "Współczesności". Po wizycie w domu opieki społecznej i spotkaniu z 94-letnim pisarzem Stanisławem Żyżkowskim, Grochowiak próbował bliżej przyjrzeć się problemowi starzenia. Zaintrygowała go i zaskoczyła żywotność, skłonność do rozmów o współczesności, energia bijąca od leciwego kolegi oraz jego towarzyszy, mieszkańców domu spokojnej starości. Nie tak wyobrażamy sobie przecież schorowany wiek podeszły, powolne wycofywanie się, życie wspomnieniami i myślenie o śmierci. Grochowiak odmalował postacie pensjonariuszy w sztuce teatralnej, dodając oczywiście to i owo. I tak powstali "Chłopcy", zabawna, pełna ciepła opowieść, o wymownym podtytule "Dramat z życia sfer starszych". Reżyser spektaklu, Mirosław Gronowski, postanowił nie uwspółcześniać słów poety, "trzymać się realiów epoki", nie zmieniając tekstu, miejsca i czasu akcji.

Jest rok 1964. W domu starców, prowadzonym przez siostry zakonne, lada chwila ma pojawić się urodziwa pani Narcyza. Ta znana niegdyś artystka, co roku, w rocznicę ślubu odwiedza starszego o dwadzieścia lat męża Józefka (tak go nazywa). Kalmita nie wydaje się być szczególnie ucieszony bliskim spotkaniem. Obojętny, a nawet poirytowany, przekomarza się z kolegami, pełnymi werwy pensjonariuszami, którzy ani myślą prowadzić stateczny żywot staruszków pod kuratelą surowych siostrzyczek. Flirty, żarty i figle rozjaśniają ich monotonne dni, choć zdrowie i kondycja już nie takie, co dawniej. Tym razem przyjazd dobrodziejki zakładu, małżonki Kalmity, nie wróży niczego dobrego, bowiem zapowiada istotne zmiany... Jak zareagują na nie chłopcy?

Starość - jaki z niej pożytek? Każdy wolałby zachować młodość, sprawność i zdrowie. Niektórzy gotowi są zapłacić dużo, bardzo dużo, byle zatrzymać upływ lat i się nie zestarzeć. Rzadko przekonują nas pożytki płynące z jesieni (a nawet "przedzimia") naszego życia, tu i ówdzie głoszone. Przeciwnie - starość to choroby, cierpienie, samotność. Zdziecinnienie i utrata jasności umysłu. Sztuka Grochowiaka jest trochę "na przekór". Sprzeciwia się "upupianiu" ludzi w podeszłym wieku. Owszem, tytułowi chłopcy nie tłumią dziecka w sobie, wciąż czują się młodzi i wolni duchem. Ciało odmawia posłuszeństwa, ale myśl się nie starzeje. Niestety, otoczenie nie do końca chce się z tym pogodzić, traktując pensjonariuszy jak bandę przedszkolaków albo nieznośnych dzieci, którym trzeba narzucić dyscyplinę - strofować, nakazywać, wyręczać ponad miarę. A najlepiej - ubezwłasnowolnić. Oprócz tematu starości, w komedii autora "Płonącej żyrafy" pojawia się też inny motyw. Chodzi o wolność, poszanowanie odrębności drugiej osoby, jej niezależności - w społeczeństwie, w małżeństwie, w przyjaźni. Pytanie, czy reżyser spektaklu powie nam coś więcej na ten temat, pokusi się o ukazanie własnego spojrzenia, intrygującej interpretacji?

Mirosław Gronowski miał do dyspozycji gotowy tekst, dobrze napisany, z wartkim dialogiem, ciętym humorem, w obsadzie znakomitych, doświadczonych aktorów. To wystarczyło, by stworzyć wciągający, przyjemny w odbiorze spektakl komediowy. Ale za mało, by nakłonić do dyskusji i na dłużej pozostać w pamięci. Wszystko już zostało powiedziane - na scenie. A sami aktorzy? Ich role są smakowite, soczyste, bo tak chciał autor, doskonale portretując mieszkańców domu opieki. Krzysztof Gosztyła czaruje głosem, niedbałym gestem. Jego Kalmita to duch przekorny, niezależny, którego dumy nie złamie nawet despotyczna siostra Maria (Aleksandra Domańska). Momentami bywa wręcz okrutny (wobec żony), ale i tak go lubimy. Marian Opania jako Jan Nepomucen Pożarski, bezbożnik - radykał, dokazuje i drażni siostrzyczki, wciąż pocieszny i zabawny w swych błazeństwach. Sporo w tej kreacji sztucznej pozy, podobnie zresztą jak u Kalmity. Stanisław Brudny (kościelny Jo-jo) zdaje się być najbardziej naturalnym spośród chłopców. Trochę niepewny, ale szczery. Jest jeszcze dżentelmen, Profesor od piorunów (w tej roli Piotr Kozłowski), umizgujący się do hrabiny de Profundis (Helena Norowicz), nieco zmanierowanej, acz wciąż pełnej delikatnego wdzięku i wewnętrznego piękna kobiety. I odrobinę melancholijnej (ale to oznaka dobrych manier). Z kolei Narcyza Kalmitowa jawi się jako osóbka mało sympatyczna. Podstarzała artystka wie, iż upływ czasu nikogo nie oszczędza. Mimo iż jest bezwzględna, żądając wyłączności, momentami budzi współczucie. Maria Pakulnis dobrze oddaje jej obawy i rozterki - młodość przeminęła, został strach przed zmarszczkami, wrogiem numer jeden artystek. Czas scenicznych sukcesów należy do przeszłości, samotność czai się u drzwi. Wśród bohaterów kręci się jeszcze fajtłapowaty Smarkul (Krzysztof Kiersznowski ) - młodzieniec lat 66. Dogaduje, podlizuje się, przynosząc kieliszki, szklaneczki... Barbara Horawianka w roli siostry Przełożonej to iskra, która intryguje, błyskając okularami spod swego kornetu. Trochę groteskowa, trochę ekscentryczna, a przy tym inteligentna i z dystansem wobec swoich podopiecznych, których darzy szacunkiem. Wszystko to zagrane pięknie i z wyczuciem. Choć trochę za mało Horawianki w tych "Chłopcach" - chciałoby się więcej...

Pozornie wesoły i rubaszny obraz niefrasobliwego żywota staruszków momentami przygasa. W żart wdziera się gorycz. Bo nie da się ukryć, iż podeszły wiek nie obędzie się bez choroby, zniedołężnienia. A to - choć nieuniknione - kłuje. Co nie znaczy, iż starości należy się bać, albo udawać, że jej nie ma! Dlatego spójrzmy na "sfery starsze" z ciepłem i zrozumieniem, a przede wszystkim z szacunkiem. I bawmy się, oglądając "chłopięce" wybryki na scenie Polonii! Dla wymagających teatromanów i tych, którzy kochają Grochowiaka, to trochę za mało, dla wielbicieli dobrze zagranych komedii - wystarczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji