Epitafium dla Ukrainy
Listonosz Małachij Stakanczyk zamurował się w szopie, gdy wkraczały na Ukrainę zwycięskie oddziały bolszewickie, a opuścił kryjówkę, kiedy nastał okres NEP-u. Autor "Reformatora", ukraiński dramaturg, Mykoła Kulisz, nie bał się owego zwycięskiego pochodu, przeciwnie, wstąpił do armii, był czynny w utrwalaniu nowej władzy, uwierzył, podobnie jak i bohater jego sztuki, w potrzebę natychmiastowej reformy człowieka i w ogóle w świetlane perspektywy socjalizmu. Złudzenia zaprowadziły listonosza Małachija do szpitala psychiatrycznego, a z kreatorem tej postaci było jeszcze gorzej. Oskarżony o nacjonalizm spędził Kulisz kilka lat w łagrach, zmarł w więzieniu w 1942 r. mając niespełna pięćdziesiąt lat. "Reformator", napisany w 1927 r., w rok później wystawiony w Charkowie, jest, jak twierdzą rusycyści, najlepszą sztuką tego autora, a jej premiera w teatrze TV ważnym przypomnieniem tego, co nas łączy dziś ze wspólnotą słowiańską. Godzina prawdy. Odkrywanie pogrzebanej w niepamięci niewygodnej niegdyś literatury. Przepojony tragizmem i groteską symboliczny dramat o umieraniu Ukrainy, zbrukanej i zgwałconej przez rewolucję, rozgrywa się w ciszy. Nie ma tu drastyczności, walki, okrucieństwa. Jest liryka obyczajowego poematu skontrastowana z dramatycznym przesłaniem i celna ironia na temat porewolucyjnych przemian, jakie sławi główny bohater, od kiedy coś się stało z jego głową. Nawet ukochanej córce Lubce nie uda się zawrócić tatusia z drogi w "błękitną dal socjalizmu", nie pomogą też mądre słowa przestrogi kuma, wiejskiego znawcy natury ludzkiej i porządku rzeczy. Tymczasem głód zawisł nad chutorami i posmutniała twarz Matki Bożej, a drogi do Jerusalemu, do pięknej śmierci, nikt nie potrafił wskazać. Bo wszystko tu nie przystawało do siebie. Abstrakcyjna ideologia, "wdrażana" przez urzędy narodnych komisarzy i inne, gwałciła stare obyczaje i wiarę. Wszystko, co łączyło ludzi w małych miasteczkach, "gdzieś na południowych stepach Ukrainy" zostało porwane. Prosperował tylko burdel w mieście, goszcząc i godząc "kontrrewolucję" i towarzyszy komisarzy. Ze zdziwień, rozczarowań i chaosu wynikał tragizm tych, co uwierzyli w czerwoną gwiazdę. Po latach (sześćdziesięciu dwóch) sztuka Kulisza pojawiła się na scenach i odbierana jest w ojczyźnie pisarza zapewne tak, jak niegdyś u nas "Wesele", jako pamflet i zapowiedź przebudzenia. Krakowskie przedstawienie oparte na dobrym aktorstwie całego zespołu miało szczególną siłę wyrazu dzięki kreacji Jana Nowickiego jako listonosza Małachija. Aktor znalazł właściwą miarę patosu i sarkazmu, z jakim postać ta ewokuje dramat Ukrainy. Odnotowując kolejny sukces artystyczny krakowskiego Ośrodka trzeba zauważyć, że tym razem najbardziej przyczyniła się do tego pani Zofia Śliwowa. Jej kulturze literackiej i doskonałemu wyczuciu tele-sceniczności repertuaru zawdzięczamy tak interesujące i ważne przedstawienia. "Reformatora" reżyserował Krzysztof Orzechowski, a premiera odbyła się 19 marca br.