Teatralna gra o królewski tron
Ci, którzy śledzą nowości z dziedziny mediów i kultury słyszeli z pewnością o serialu Gra o tron, którego gwiazdą jest m.in. słynny szekspirowski aktor Charles Dance.
Angielska gwiazda wypowiedziała ostatnio takie zdanie: „To jest najbardziej nowoczesna praca aktorska, jaką widziałem w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat". Odbiorcą komplementów był Grzegorz Bral, dyrektor wrocławskiego teatru Pieśń Kozła.
Rozmowa zdarzyła się podczas tournée zespołu w stolicy Stanów Zjednoczonych — Waszyngtonie, gdzie Bral i jego grupa pokazywali Pieśni Leara — fascynującą wersję Króla Leara.
Zarówno teatromani, jak i czytelnicy Szekspira, którzy nie widzieli spektaklu — mogą domniemywać, że Pieśń Kozła zaprezentowała rozbudowaną, monumentalną interpretację. A jeśli nowoczesną — to oczywiście z użyciem multimediów, gigantycznych ekranów i mikroportów. A być może — nawet z użyciem sceny obrotowej i kosmicznie wyglądających kostiumów w tonacji przypominającej najnowocześniejsze gry komputerowy.
Takie wyobrażenia mogą być podyktowane wyłącznie myśleniem, które bywa piętnowane wedle zasady „cudze chwalicie, swego nie znacie". Tymczasem, zamiast czekać na entuzjastyczne recenzje w amerykańskiej prasie i pochlebne uwagi światowych gwiazd — warto było zajrzeć do wrocławskiej siedziby Pieśni Kozła w Starym Klasztorze. I zastanowić się, co nazwa grupy oznacza. Oznacza zaś nawiązanie do samych początków teatru w antycznej Grecji, związany z bachicznymi pochodami zwanymi pochodami kozłów oraz oratoryjnymi formami.
Czas płynie, ale we wrocławskiej siedzibie zespołu Grzegorza Brala zatrzymał się i to w najwspanialszej formie. Oto w oczyszczonej ze wszystkich ornamentów ceglanej sali, gdzie nie ma podwyższonej sceny, a podział na nią i widownię jest umowny — aktorzy Pieśni Kozła występują tylko w kostiumach. Czarnych. Uzbrojeni wyłącznie w swoje niesamowite głosy, którymi interpretują najbardziej klasyczne motywy z historii światowego teatru. Tak jest m.in. w Pieśniach Leara. A wokalne popisy są wspierane tylko pełnymi dramatyzmu gestami.
Fascynujące jest to, że we Wrocławiu Pieśń Kozła oglądać może niewielka, wręcz kameralna publiczność. W Ameryce, występując na scenach Chicago Shakespeare Theater, w Maryland, w nowojorskiej Brooklyn Academy of Music na prestiżowym Next Wave Festival — aktorzy byli podziwiani przez tysięczną widownię. Ich siłę stanowił jak we Wrocławiu, polifoniczny śpiew i skrzypce.
Sukces dziesięciu amerykańskich pokazów to świetna uwertura przed premierą kolejnego szekspirowskiego spektaklu Wyspa opartego na pieśniach poświęconych Prospero z Burzy. Premiera już 1 grudnia.