O dobrej Babie Jadze i innych dziwnościach
Czy widzieliście kiedy chodzącą beczułkę, skaczące mydło lub garnek przemawiający ludzkim głosem? A może podsłyszał ktoś z Was, o czym to gwarzą zwierzęta, ptaki i drzewa w lesie? Nie? To szkoda. Widać bardzo daleko odeszliście od czasów, w których zacierają się granice rzeczywistości, dając upust kolorowym snom fantazji. Tylko dzieciństwo bowiem jest tym niepowracalnym, niestety, okresem życia, pozwalającym wierzyć w rzeczywistość najbardziej fantastycznych baśni. Chociaż trzeba przynać, że w Państwowym Teatrze Lalki i Aktora w Poznaniu i dorośli dają się na chwilę zaczarować przez Babę Jagę, wchodząc bez większych oporów w umowny świat wyobraźni.
Przy ogólnym głodzie programowym teatrów lalkowych Teatr poznański wyszedł obronną ręką z opresji, rozpoczynając sezon premierą, składającą się z bajki Jerzego Zaborowskiego pt. "O piesku, co chciał być szczotką" i sztuki Zofii Lorentz - "Jaś i Małgosia".
Sztuka Zofii Lorentz odbiega bardzo w swej treści od utrwalonej w pamięci starszych i młodszych bajki Grimma pod tym samym tytułem. Jest właściwie jej zaprzeczeniem. Dziwi to trochę. Bo niby Baba Jaga taka sama, a jednak inna. Nos ma wprawdzie długi, twarz pomarszczoną, jednak bije z niej nie złość, ale dobroć. Scenograf - Irena Pikiel subtelnymi niuansami przeistoczyła postać leśnej babki. Ale nie tylko Baba Jaga jest inna w tej sztuce. Nowe są postacie Jasia i Małgosi, przypominające bardzo swym charakterem wielu Jasiów i Stasiów oraz mnóstwo Zosiek i Małgosiek z widowni.
Sztuka podoba się małym widzom. Bo też walory tekstu zostały mocno podkreślone przez wytrawną rękę reżysera - Joanny Piekarskiej. Zróżnicowane brzmienie głosu poszczególnych aktorów, swoista - charakterystyczna dla każdego - interpretacja tekstów oraz celowość każdego ruchu lalek pozwalają widzom płynnie śledzić akcję rozgrywającej się bajki.
Bardzo wychowawcza jest dygresja, wprowadzająca na plan przed trzecią odsłoną aktora - konferansjera, który upoważnia dzieci do zajęcia stanowiska mediatora w ocenie postępowania Jasia.
Teatr lalek ma zresztą to do siebie że zarówno małego jak i dużego widza wciąga nawet bez żadnej zachęty, zupełnie podświadomie, do żywego udziału w akcji. Sądzę, że impuls ten wywołuje u widzów wybitna groteskowość i czarująca w swej naiwności umowność tego teatru. Potwierdzeniem tego spostrzeżenia jest reakcja dzieci na bajkę "O piesku, co chciał być szczotką". Zarówno inscenizacja jak i reżyseria bajki przyczyniły się w dużej mierze do jej strawności scenicznej. Sztuka jest aktorsko trudna, gdyż opiera się wyłącznie na dialogu. Dzięki jednak inwencji twórczej reżysera wciąga małych widzów w swą akcję, ożywioną zaiste bajkową ruchliwością przedmiotów martwych.
W sumie przedstawienie jest udane, świadczące o dużej dojrzałości artystycznej poznańskiego Teatru Lalki i Aktora. Mówią o tym najlepiej roześmiane oczy i rozpalone buzie małych widzów, nie mających wcale ochoty opuszczać widowni swojego ulubionego teatru.