Artykuły

Skarb Liczyrzepy J.Zaborowskiego. Nowa premiera w Baju Pomorskim

Każda nowa sztuka wystawiona w "Baju Pomorskim" staje się małym świętem dla stałych bywalców tego teatru, zarówno małych jak i dużych. Znam osoby, które z powodu długotrwałej choroby nie mogły obejrzeć pewnego przedstawienia - otóż żałują one tego dotychczas, uważając, że poniosły prawdziwą stratę. Wcale się im nie dziwię. Każda bowiem nowa sztuka wystawiona w Baju - to zawsze jeszcze jeden krok naprzód w jego rozwoju, to jeszcze jedno osiągnięcie pod względem artystycznego i technicznego poziomu wykonania. Oczywiście nie można jednakową miarą mierzyć wszystkich przedstawień, gdyż są sztuki trudniejsze i bardziej skomplikowane, jak chociażby "Sen nocy letniej", i prościutkie jak "O Kotku i o Piesku", w każdej z nich zawsze się znajdą takie czy inne usterki i niedociągnięcia, ale jeśli chodzi o ogólny poziom - to jego linia idzie zdecydowanie w górę.

Ostatnia premiera w "Baju Pomorskim" przyniosła nową sztukę Jerzego Zaborowskiego, autora popularnego "Zielonego mosteczka". Jest nią śląska baśń o "Skarbie Liczyrzepy". Sztuka zbudowana jest prosto i zręcznie, obfituje w wiele ciekawych momentów, dających reżyserowi i aktorom sposobność do wykazania inwencji twórczej, widzom zaś dostarcza kilku prawdziwie emocjonujących przeżyć, zwłaszcza gdy na scenie pojawia się straszliwy olbrzym Liczyrzepa. Myśl przewodnia jest łatwo dostępna dla młodych widzów: oto nieustraszona dziewczyna śląska nie waha się pójść do groty olbrzyma, aby wybłagać od niego nasiona księżycowej rzepki, mogącej nasycić wielu ubogich ludzi, nie mających chleba. Dziewczyna, która dostaje się w moc Liczyrzepy, naraża się na wieczne pozostanie w jego grocie, ale chłopski spryt a nade wszystko pragnienie dopomożenia biednym ludziom, którym olbrzym zabrał rzepki, przezwyciężają wszystkie niebezpieczeństwa i trudności. Triumfuje silna wola dzielnej Ślązaczki i dobry uczynek zostaje spełniony.

B. Rychłowska - Kulikowska, która dotychczas specjalizowała się - jeżeli tak można powiedzieć - w sztukach mniej skomplikowanych, o uproszczonych sytuacjach i dekoracjach - doskonale dała sobie radę ze "Skarbem Liczyrzepy", sztuką stanowiącą przejście od przedstawienia uproszczonego do bardziej złożonego. Akcja toczy się wartko i ciekawie, (choć tu i ówdzie jeszcze by się przydały niektóre skreślenia tekstu, zwłaszcza w monologach), bardzo dobrze wydobyte są pierwiastki ludowe sztuki, rozwiązanie sytuacji na scenie logiczne i harmonijne. Dzięki nastrojowym dekoracjom i bardzo udanej muzyce, komunikatywnej i wpadającej w ucho, oraz wyrównanej grze i technice prowadzenia lalek powstaje widowisko o jednolitym przyjemnym charakterze, dającym pełne zadowolenie.

Pod adresem K. Baranowskiego jak zawsze słowa uznania, szczególnie za sugestywną "skalistą" postać Liczyrzepy i za prześliczny korowód Krasnoludków. Bardzo dobre są momenty oświetleniowe w I akcie, a jedynie efekty akustyczne wypadają chwilami zbyt mocno.

Potężnym olbrzymem Liczyrzepą, wszechwładnym duchem gór, a jednocześnie zakochanym w Miłej amantem jest L. Bieniaszewski. Artysta bardzo umiejętnie przeprowadza granicę pomiędzy tymi dwiema postaciami: o ile Liczyrzepa w swej kamiennej postaci jest odstraszający i groźny, ma tubalny piorunowy głos, o tyle wcielony w postać człowieka nabiera cech ludzkich w sposobie mówienia, w ruchach, w głosie, i jest nawet wcale przyjemnym zalotnikiem. W roli Krasnala S. Borowicz podkreśla złośliwość i przekorę tego zausznika Liczyrzepy. (W tym miejscu mielibyśmy pretensje do autora, który tak miły stwór, jakim jest Krasnoludek, przedstawia jako stworzenie złośliwe i niedobre. Przywykliśmy raczej obdarzać sympatią tych nieistniejących mieszkańców gór i lasów). W ruchach jest zręczny i zwinny - ale sympatii widowni nie budzi. Dzielnym Raciborem, pełnym pasji i żarliwości jest J. Harenda. H. Przybyszewska jako Miła ma dużo prostoty i wdzięku, zyskuje przychylność widowni, która z zaciekawieniem śledzi jej przygody.

Świetną Zielarką jest T. Zielińska. Ma dużo ludowej prostoty w sposobie interpretacji, a jej "góralski" śpiew zasługuje na specjalną pochwałę. A. Czerniewska i M. Korzeniowska jako Jaga i Ładna - miłe i wdzięczne.

Jeśli chodzi o prowadzenie lalek, to jak zawsze podkreślając wielką prawdziwość i plastykę ruchów chce się jeszcze powiedzieć, że chwilami widz zupełnie zapomina, że to są jednak lalki a nie malutkie człowieczki. Tak naturalne są ich ruchy i co ciekawsze odruchy, te mimowolne króciutkie gesty, jakie wykonujemy niekiedy nieświadomie, że należy naprawdę podziwiać wielkie wyczucie aktorów prowadzących lalki i ich doskonałą zdolność obserwacji. Pomijając postacie czołowe, które są bardzo dobre, chcę zwrócić szczególną uwagę pa świetny i jakże prawdziwy "kłębiący się" ruch pasących się owieczek w akcie pierwszym oraz na swoistą rytmiczną plastykę tańczących Krasnoludków i kwiatów.

W sumie - jeszcze jedno udane, barwne i przyjemne przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji