Artykuły

Czego mi jeszcze trzeba ażeby stało się widowisko?

Przedsiębiorczy dyrektor OTO "Kalambur" we Wrocła­wiu Bogusław Litwiniec sięgnął po okrzyczaną mianem ar­cydzieła nową powieść Wiesława Myśliwskiego, gdy jeszcze nie zdążyła ona ujrzeć półek księgarskich.

Nie zniechęciły go ani obec­ne trudne warunki teatru (re­mont sceny), ani też proble­my adaptacyjne specyficznej prozy Myśliwskiego i posta­nowił zrealizować przedsta­wienie z rozmachem i zadę­ciem. Uczestniczyć miał w nim cały niemal zespół aktor­ski wspomagany tradycyjnie w tym teatrze zespołem tech­nicznym oraz wyjątkowo goś­cinnie zaproszonym aktorem Teatru Polskiego. Zaangażo­wano także do współpracy potężny sztab realizatorów, trójkę scenografów, muzyka, animatora ruchu scenicznego...

Wynajęta została scena Te­atru Kameralnego i po długo­trwałych próbach powstał spektakl... 4-godzinny(!).

"Kamień na kamieniu" My­śliwskiego jest refleksyjną historią chłopa Szymona Pietruszki, którego losy ukazane zostały na tle przemian za­chodzących na wsi. Ta saga rodzinna stanowi świetny ma­teriał na monodram. A tymczasem adaptator rozpisał sce­nariusz na około 20 osób. Nie wybrał też zbawczej dla spek­taklu balladowej konwencji, co sugerowała interesująca muzyka Juliusza Śliwaka z powracającym motywem śpiewki ludowej. Bogusław Litwiniec bez wyczucia spo­rządził przysłowiowy koktail. Ilustracyjność, sztuczność, przesadzony naturalizm, pseudosymbolizm oraz grepsowatość i kabaretowość gryzła się w spektaklu z umownością i delikatną symboliką (najlepsze sceny przedstawienia). Zaprze­paszczona została szansa na zwarte, jednorodne przedsta­wienie. Całość przypieczętowała jeszcze niefunkcjonalna, nie­dobra scenografia i koszmarne kostiumy.

Dziwne (bo nie uzasadnione) były również niektóre zabiegi adaptacyjne (nie mam pojęcia, po co reżyser postać narrato­ra i zarazem głównego boha­tera rozpisał na czterech ak­torów?). Ani nie wniosło to nic do spektaklu ani nie po­mogło Ryszardowi Malinow­skiemu, na którym ciążył największy obowiązek przekazania myśli autorskich i ucieleś­nienie głównego bohatera po­wieści. Tym razem aktorowi wprawdzie nie udało się stwo­rzyć krwistej postaci, ale po­skromił skłonności do jej prze­jaskrawiania. Niestety, spek­takl potwierdził niedostatki warsztatowe zespołu, z które­go wyróżniłbym jedynie nie­liczne osoby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji