Artykuły

A jednak miłość

"Tristan i Izolda" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Magda Huzarska w Gazecie Krakowskiej.

Romantyczna opowieść o Tristanie i Izoldzie w krakowskim Teatrze Groteska

czasach, w których mówienie o miłości staje się niemodne, a ze sceny raz po raz ktoś wieści jej koniec, Bogdan Ciosek odważył się sięgnąć po historię starą jak świat i w poetyckiej formie odmalował dzieje Tristana i Izoldy. Na podstawie tekstu Josepha Bediera wysnuł opowieść o tym, jak wielkim, twórczym, ale też szalonym i wyniszczającym uczuciem potrafi być miłość.

Całość przedstawił z wiarą, że prawdziwa miłość, cokolwiek to znaczy, istnieje i warto o niej mówić. Uwierzył w jej potęgę i zrozumiał, że najlepszą formą dla opowieści o niej będzie poezja-poezja słowa, obrazu, nastroju.

Na Scenie Pod Kopułą Teatru Groteska stoi drewniany podest, na którym autorka scenografii, Wanda Fik-Pałkowa, ustawiła szkielet konstrukcji, przypominającej jakiś gmach, być może szafę albo zarys mansjonu ze średniowiecznego teatru. Scenę zamyka od tyłu wielki horyzont, na którym pojawią się projekcje żywiołów, dopowiadające, chwilami może nazbyt dosłownie, nastrój i klimat niektórych scen. W tę prostą, zredukowaną do minimum przestrzeń, wchodzi piątka aktorów, ubranych w czarne współczesne kostiumy. Pod horyzontem majaczą kształty lalek. Aktorzy rozpoczynają teatr. Zaczynają od pieśni, melorecytowanej nieco na hiphopową modłę. Te pieśni będą powracać jak refren, jak współczesny komentarz do starej historii, ale też jak przypomnienie, że choć od narodzin tamtej opowieści upłynęły wieki, ona wciąż się dzieje. Piątka aktorów (Maja Kubacka, Olga Przeklasa-Wójcik, Krzysztof Falkowski, Marek Karpowicz i Tomasz Kowal) odegra po kilka ról. Grają w żywym planie i w planie lalkowym. Lalki - zaledwie metrowej wysokości - zdają się być niczym figurki szachowe. Statyczne, często postawione "martwo" na scenie, tworzą rodzaj obrazu. Są wywoływane tam, gdzie aktorzy przestają ufać swoim emocjom i swojej ekspresji. Albo inaczej - pojawiają się w chwilach, gdy przekaz Bediera ma się ujawnić wyraziście i wiernie. I choć więcej dzieje się w tzw. planie żywym, trudno oprzeć się wrażeniu, że dzięki lalkom historia Bediera i Cioska wkracza na kolejne piętro. Bo tak jak bezbronne są małe lalki wobec siły rąk aktora, tak bezbronni zdają się być Tristan i Izolda wobec siły uczucia. Na nic więc zda się walka z nim, na nic ułuda, że można zapomnieć i uciec. Nie da się ukryć przed przeznaczeniem i samym sobą. I mimo, że prawda ta zatrąca o oczywistość, nie ma w spektaklu Cioska banału i patosu. Kiedy aktorzy zaczynają się niebezpiecznie zbliżać do melodramatu, natychmiast zrywają nastrój, przechodząc w ironiczny dystans. Wiele się tu dzieje tak po prostu, poza tekstem, nie gubiąc jednocześnie niczego z przekazu Bediera. Wiadomo - od narodzin świata ludzie wciąż opowiadają kilka tych samych historii. Warto przypominać je w ich pierwotnym kształcie. Warto choćby po to, by odkrywać prawdy o nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji