Artykuły

Wyrzygać to wszystko

"Żyj, Danielu!" w reż. Bartłomieja Wyszomirskiego w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Andrzej Piątek w Gazecie Codziennej Nowiny.

Wódka jest tylko katalizatorem degradacji. Przyczyny upadłości często są inne

Ze sztuki "Żyj, Danielu!" Władysława Zawistowskiego płynie przesłanie, że jeśli żyjemy bez wsparcia bliźnich, łatwiej się nam zapętlić. Premiera w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej 12 bm.

Prawda ta, zdaje się być odwieczną i wytartą jak stare zelówki. Niemniej jej przypominanie zawsze ma sens. W naszych czasach szczególnie - mówimy o Dekalogu najczęściej od święta, na co dzień o nim zapominamy.

Miód zamiast kaca

W "Żyj, Danielu!" spotykają się dwaj alkoholicy. Starszy opowiada swoją historię młodszemu, która - po części - jest także jego historią. Obaj reprezentują dwa pokolenia, a zatem i różne doświadczenia. Ich alkoholizm zdaje się tłumaczyć, dlaczego nie mogą odbić się od dna (większą trudność zdaje się mieć młodszy). To łatwo, zbyt łatwo i za łatwo wyjaśnia wszystkie ich niepowodzenia. Jest także niepotrzebnym miodem na serca tych spośród widzów, którzy piją jedynie od święta - ich sztuka ta nie dotyczy, mogą wyjść ze spektaklu bez moralnego kaca. Niedobrze, bo taki kac by się każdemu przydał - nie wszystkie niepowodzenia we współczesnej Polsce da się wyjaśnić wódką. Nie pomyślał o tym autor, Władysław Zawistowski, a także reżyser Bartłomiej Wyszomirski, który nie wiedzieć czemu do bólu postanowił być wierny autorowi, bardziej niż Penelopa względem Odyseusza.

Terapia wstrząsowa

Spektakl "Żyj, Danielu!" jest opowieścią brutalną z domieszką histerii. Brutalność nie przeszkadza, taka terapia wstrząsowa nawet jest potrzebna, histeria trochę śmieszy. Daniel w interpretacji Sebastiana Badurka, to znerwicowany nastolatek, który żyje na granicy ustawicznego rauszu i kaca i nie potrafi ogarnąć siebie. Ptak, który za wcześnie musiał opuścić rodzinne gniazdo, posmakował zatrutego pokarmu i bez pomocy kogoś (państwa, innego człowieka?) może się w życiu już nie odnaleźć. Żałosny reprezentant "straconego pokolenia" we współczesnej Polsce, który pokoleniowo przeraża, gdy mówi: Wyrzygać to wszystko! I pokoleniowo po dziecinnemu wzrusza swą bezradnością, kiedy chłopięcym dyszkantem woła za odchodzącym Ryszardem: Tato, poczekaj!

Wolność albo ucieczka

Ryszarda, faceta po przeżyciach, gra Paweł Wiśniewski powściągliwie, chłodno, pozornie beznamiętnie. Ten chłód boli kiedy na pożegnalne, bezradne wołanie Daniela: Tato, co robić?! - mówi ozięble: Żyj, Danielu! W interpretacji Pawła Wiśniewskiego trochę razi mentorstwo. Chyba do uniknięcia u artysty, którego kreacje zawsze wyróżniają się dużą naturalnością i szczerością.

Bartłomiej Wyszomirski narzucił swojemu spektaklowi bardzo duże tempo. Chwilami brakuje czasu na refleksję i zwrócenie uwagi na szczegół. Dzięki temu jednak akcja skupia uwagę widzów od pierwszej kwestii po ostatnią. W scenografii Izabeli Toroniewicz bardzo oszczędnej, najważniejszy element to okno. Symbolizuje w równym stopniu poczucie wolności, co ucieczkę do nikąd.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji