Awaria w teatrze
Gdyby Halina Dobrowolska komedię "Awaria" pisała dziś, zapewne inaczej przedstawiłaby reakcje lokatorów zalanego, rozpadającego się domu. Najprawdopodobniej zwołaliby długie, burzliwe zebranie, na którym wpierw napiętnowano by tych, którzy złym lub nadmiernym użytkowaniem urządzeń wodociągowych przyczynili się do awarii, potem tych, których dziełem jest budynek, nijak nie mający się do projektów architekta, z rurami tak zakamuflowanymi, że nie sposób zlokalizować ich pęknięcia; a następnie wybraliby spośród zebranych społeczny komitet remontowy. W drugim akcie autorka skupiłaby się - być może - na zobrazowaniu perypetii lokatorów, z konieczności hydraulików amatorów, prujących ściany, łatających dziury w rurach, oczywiście przy nieustających sporach o techniczne szczegóły usunięcia awarii...
Ale zostawmy na boku to, oo by było, gdyby... Halina Dobrowolska, aktorka Teatru Dramatycznego, "Awarię" napisała w połowie lat 70 I lokatorom, dotkniętym wielorakimi skutkami awarii, obserwującym rozpadanie się ich domu, wyznaczyła oczekiwanie na jedynego ich zbawcę - hydraulika. Przy tym komedię swoją pisała z ambicjami nadania tematowi sensu metaforycznego. W efekcie dała utwór nie najwyższej miary, ale przynajmniej mieszczący się w gatunku tzw. scenicznego pisarstwa użytkowego zwanego czasem popularnym, czasem dramaturgią dnia bieżącego. Utwory takie, oczywiście jeśli są dobre, sprawnie napisane, potrzebne są teatrowi. Ale też mają to do siebie, że obce im są uogólnienia, ponadczasowe obserwacje, czy wreszcie większe wartości literackie. Na ogól szybko się starzeją, szybko tracą bardziej lub mniej widoczną nić wspólnoty z odczuciami i nastrojami widza. Wystawiane poniewczasie, stają się puste, ich humor jałowieje. A jeśli do tego sztuce takiej zabraknie reżysera, który byłby zdolny zapanować nad wszystkimi jej słabościami (choćby np. konsekwentnym utrzymaniem przedstawienia w tonie parodystycznym), traci ona szanse na powodzenie. Nawet skądinąd dobrzy aktorzy niewiele tu mogą pomóc - zaproponowano im intonację no fałszywej nucie. "Awaria", wystawiona w 1976 roku w Łodzi, przez kilka sezonów nie schodziła z afisza, publiczność ją akceptowała. Wystawiona dziś, w kształcie scenicznym dalekim od poprawności, oznacza jedno: w teatrze nastąpiła awaria. Szkoda tylko, że teatr - przecież obecnie jeden z lepszych w stolicy - nie zdołał jej na czas zapobiec...