Artykuły

Wnuk rozlicza dziadka

"Taśmy gdańskie" Wojtka Zrałka-Kossakowskiego w reżyserii autora w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Taśmy gdańskie" - najnowsza propozycja Teatru Miniatura - wpisuje się w nurt teatru dokumentalnego, który próbuje zrozumieć i rozliczyć postawy Polaków w latach powojennych. Przedstawienie, choć mocne w wymowie, utrzymane jest w nieco monotonnej formie słuchowiska.

Tym razem gdański Teatr Miniatura nie kieruje swojej propozycji do najmłodszej widowni. Choć w założeniu realizatorów "Taśm gdańskich" spektakl adresowany jest do młodzieży (współtworzyli go gimnazjaliści, którzy nagrywali wojenne i powojenne wspomnienia swoich dziadków), można mieć wątpliwości, czy młodzi widzowie go zaakceptują. Czy temat ideowych dylematów sprzed dekad jest im bliski? Czy statyczna forma teatralnego słuchowiska, w którym główną rolę odgrywa dźwięk, to estetyka, którą zaakceptują? Nie sądzę.

Powrót do Becketta

"Taśmy gdańskie" prezentowane są w Sali Prób Teatru Miniatura. Widzowie wchodzą do ciemnej przestrzeni, potykając się o leżące na podłodze materace (to akurat nie jest najlepszy pomysł - na premierze starszy mężczyzna upadł). Widownia i scena to ta sama przestrzeń, wystylizowana na rodzaj studia nagrań, w którym przysłuchujemy się reportażowi o ludziach wspominających wojenny i powojenny Gdańsk i Trójmiasto.

W warstwie formalnej "Taśmy gdańskie" w reżyserii i według scenariusza Wojtka Zrałka-Kossakowskiego odwołują się do "Ostatniej taśmy" Samuela Becketta (przed laty tę sztukę wystawiał Teatr Miejski w Gdyni). Bohater Becketta, Krapp, siedząc przy stoliku z magnetofonem, odsłuchuje swoje nagrania sprzed wielu lat. Z tych nagrań wylania się inna postać, która przez lata ewoluowała, zmieniała poglądy i stosunek do życia. Staremu Krappowi trudno zrozumieć młodego.

Byłem komunistą

Podobny zabieg stosuje Zrałek-Kossakowski w "Taśmach gdańskich". Przy stoliku ze stertą dokumentów i magnetofonami widzimy archiwistę (Andrzej Żak), który próbuje porządkować wiedzę wyłaniającą się z nagrań starych gdańszczan wspominających wojnę i lata powojenne, a potem dokumentującego losy Stanisława Zrałka (w tej roli Jakub Ehrlich) - dziadka reżysera, działacza komunistycznego, powojennego wojewody gdańskiego, który potem kierował budową Nowej Huty.

W pewnym momencie wspomnienia gdańszczan stają się tylko tłem, a spektakl przeobraża się w bardzo osobistą rozmowę między reżyserem i jego dziadkiem. Wnuk - pokazując dziadkowi rodzinne zdjęcia - pyta, czy nie wiedział, czego dopuszczają się w Polsce komuniści, dlaczego wybrał taką drogę, czy nie miał żadnych wątpliwości.

Spektakl obfituje w przeskoki czasowe - kontrapunktem dla "spowiedzi" towarzysza Zrałka ("byłem komunistą, byłem związany z ludźmi wyznającymi tę ideę, to była więź", "byliśmy święcie przekonani, że w kraju panuje praworządność") są nagrania ze współczesnych manifestacji skrajnej prawicy z hasłami "A na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści". I kiedy wreszcie naciskany przez wnuka Zrałek zaczyna tłumaczyć swoje racje, zagłuszają go odgłosy historii - strzały i okrzyki. To najmocniejsza scena spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji