Artykuły

Brak różnorodności

VIII Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach podsumowuje Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Za nami ponad 12 godzin konkursowych spektakli tegorocznych Interpretacji. Ta długa podróż po polskim teatrze w tym roku okazała się za mało różnorodna.

Przez tydzień siedmioro polskich reżyserów walczyło w Katowicach o Laur Konrada tak naprawdę w trzech kategoriach: klasyka klasycznie, klasyka współcześnie i współczesność ponad wszystko. Siedem spektakli konkursowych, ale jeden dominujący temat: zło. Czyżby w młodym teatrze zabrakło miejsca na opowieści z odrobiną ludzkiego szczęścia?

Najpierw kontrowersyjni interpretatorzy klasyki, czyli Jan Klata z okrojonym do 12 stron dramatem Witkacego "... córka Fizdejki" [na zdjęciu] i Maja Kleczewska z "Woyzeckiem", a raczej z tym, co z tekstu Büchnera zostało. Jurorka Izabela Cywińska miała za złe Kleczewskiej, że nie zmieniła tytułu sztuki. Uznała jednak, że jej zdaniem Büchner by się nie obraził, i z radością wręczyła swój mieszek Sebastianowi Pawlakowi (odtwórcy roli Woyzecka), który odbierał nagrody w imieniu nieobecnej reżyserki. Laur Konrada dla Kleczewskiej za inscenizację teatru w Kaliszu dowodzi po raz kolejny, że w tzw. ośrodkach prowincjonalnych powstają odważne i ważne spektakle. Powinniśmy tylko żałować, że laureaci Lauru Konrada nigdy później nie realizują sztuk w teatrach naszego regionu, a Interpretacje są dla nas co roku wyłącznie przeglądem przedstawień gościnnych.

Po drugie, klasyka bez nadmiernych ozdobników i po bożemu: "Auto da fé" i "Śmierć komiwojażera". Pierwszą, adaptację powieści austriackiego noblisty Eliasa Canettiego, wyreżyserował Paweł Miśkiewicz. Nieco wydłużył małżeńską historię egoistów: prostej kobiety Teresy i profesora Kiena, którą od drugiej połowy ogląda się głównie dla popisów Iwony Bielskiej i Jana Peszka. Podobnie z dramatem Millera w reżyserii Jacka Orłowskiego. W rozegranej kameralnie na prawie pustej scenie "Śmierci komiwojażera" Orłowski misternie buduje dramat rodzinny. Niestety, im dalej końca, tym napięcie się rozmywa.

O ile w tych dwóch przedstawieniach brakowało mi kropki nad i, aż nazbyt wyraźnie postawili ją w swoich spektaklach Grzegorz Wiśniewski, Marcin Wrona i wspomniana już Kleczewska. Teatr zaroił się od scen przemocy, gwałtu, molestując widza współczesną patologią. Ta nachalność rozdrażniła publiczność. Zbytnia dosłowność, wręcz pedantyczność w pokazywaniu zła stała się odpychająca. Czy teatr nie pozwala na ściąganie majtek bez ich realnego ściągania? Obronną ręką z seansu zła wyszedł tylko Wrona w swojej telewizyjnej realizacji "Skazy". Wiśniewski natomiast pogrzebał "Plastelinę" w scenicznej fizjologii.

Poza spektaklami domeną katowickich Interpretacji są spotkania z reżyserami. W tym roku zaczęło się od małomównego, nieśmiałego wręcz Krzysztofa Warlikowskiego, na próżno wypytywanego o tajemnice "Kruma". Następnie burzliwe spotkanie z Klatą toczącym spór o definicję teatru, prowokacyjnie stawiającym się m.in. w szeregu z Kantorem, mistrzem teatralnego traktatu o śmierci. Dużo emocji, mniej treści. Im dalej, tym coraz bardziej powierzchownie, chwilami infantylnie. Rozmawiano a to o liczbie zakładów fryzjerskich i sklepów z sukniami ślubnymi w Kaliszu (z Kleczewską), a to o tresowanych karaluchach w filmie Wrony czy o bezstresowym wychowaniu dzieci. Kilkuminutowy talk-show w odcinkach o wszystkim i o niczym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji