Awantura w Pacynkowie
DZIECI poniżej wieku szkolnego nie mają dla siebie teatru, bo nawet w teatrach specjalnie dla dzieci i młodzieży przeznaczonych nie wpuszcza się - w zasadzie - na salę widowiskową zupełnie małych widzów. Rzecz zrozumiała, że taki najmłodszy widz przeszkadza starszym w chłonięciu przedstawienia, gdyż reakcje małego dziecka i jego stosunek do świata, przedstawianego na scenie, jest najzupełniej odmienny od stosunku starszego dziecka, młodzieży czy dorosłych.
O takich właśnie najmłodszych widzach - o przedszkolach i "drobiazgu", który nie uczęszcza jeszcze do przedszkola - pomyślało kierownictwo Państwowego Teatru Lalek "Groteska". Dla nich to właśnie zorganizowano w tym teatrze specjalne, krótkie widowisko pacynkowe, odgrywane przedpołudniami lub bardzo wczesnymi popołudniami. - "Awanturę w Pacynkowie". Tę sztuczkę pacynkową czeskich autorów, Józefa Pehra i Leona Spacila, przełożył J. Zaborowski, wyreżyserował zręcznie i gładko Juliusz Wolski, z muzyką Katlewicza, a z laleczkami i w dekoracjach Mikulskiego i Skarżyńskiego, jak zawsze pełnych pomysłowości i oryginalności. "Awantura w Pacynkowie", bawi i wzrusza najmłodszą widownię Krakowa. Warto pójść na to przedstawienie, by obserwować reakcję małego widza. Dzieciarnia bierze udział w przedstawieniu, jest bezpośrednio wciągnięta w jego tok, w perypetie pacynkowych bohaterów: krzyczy, feruje wyroki, pomaga w wymiarze sprawiedliwości. Bezpretensjonalna treść bajki ma morał bardzo prosty - ukaranie winnego, nagrodzenie "bohaterów pozytywnych" - i w tym kręgu dobra i zła najmłodszy widz obraca się śmiało i czuje się współodpowiedzialny za losy laleczek.
W bajce dwoje aktorów bierze udział bezpośredni, jako "żywi ludzie": Anna Tomschey jako Pani z teatru i Krzysztof Wolski jako Strażak: Pacynki (lalki na ręce) ożywiają: Jolanta Giustiniani, Irena i Tadeusz Walczakowie, Juliusz Wolski, a funkcje pomocnicze sprawuje Lucyna Tiechnybok.