Artykuły

Odwaga

Z sumą mocnych, ale sprze­cznych, wrażeń wychodziłem z ostatniej premiery Teatru Dramatycznego. Edward Radziński, autor sztuki pt. "Łu­nin czyli śmierć Kubusia Fatalisty", jest pisarzem znacznej odwagi. Pozwoliła mu ona spojrzeć bez zmrużenia oczu na to, co uważa za prawdę. Praw­dę o swoim bohaterze, deka­bryście Łuninie, o jego epoce, otoczeniu, towarzyszach walki i przeciwnikach. Ale i o ca­łym społeczeństwie, które oce­nia bez złudzeń.

Życie Michała Łunina (1787-1845) jest pełne nierozwiąza­nych tajemnic. Wiadomo, że był uczestnikiem kilku sprzysiężeń dekabrystycznych. Prze­konaniom liberalnym pozostał wierny; ale kolegów ze spisku oceniał surowo. Pod koniec ży­cia przebywa w jednym z najstraszliwszych więzień car­skich, wspominanym kilkadzie­siąt lat później w - "Róży" Żeromskiego: Akatuj, Przyczy­ny śmierci byłego dekabrysty nie są znane. Radziński wy­suwa hipotezę, że zgładzono go potajemnie, dusząc rękoma współwięźniów, pozorując - śmierć naturalną. W sztuce Łu­nin zgadza się na ów wyrok, ale pod jednym warunkiem, w momencie agonii ostatnie je­go spojrzenie nie spocznie na żadnym z rodaków, ale na du­chownym katolickim, Polaku. Trudno więc odmówić sza­cunku autorowi, trudno nie po­dziwiać jego troski o konse­kwencję. Ale forma artystycz­na, którą obrał, jest niełatwa. Sztuka została skondensowana do opowieści o kilku ostatnich godzinach życia, bohatera. Ca­ły czas czekamy na ową prze­rażającą chwilę. Teatr okru­cieństwa! To prawda, że Łunin nie ma czasu myśleć o śmierci. Posta­nawia spisać wspomnienia, po­wierzyć papierowi dzieje swego żywota. Pisze na pierwszym planie, a na ekranie tylnym przewijają się ludzie, którzy w owym życiu odegrali naj­ważniejszą rolę. Bardzo to trudne zadanie dla reżysera. Piotr Cieślak tylko częściowo sobie z nim poradził, próbując stworzyć atmosferę, na wpół fantastyczną. Nie osiągnął, jak sądzę, ani poczucia nierealnoś­ci, ani precyzji wspomnień. "Ludzie - mundury i cień ko­biecy rozpływają się w mgle." Niektórzy tracą nawet jasność wypowiadania tekstu. Dwie sylwety z realnego świata - odcinają się wyra­ziście. To Marek Obertyn, jako alkoholik i erotoman, pisarz, cynicznie, a nieomylnie spisu­jący zeznania świadków - za­nim zostały złożone. Druga wy­mowna rola, to Maria, zagrana przez Jolantę Fijałkowską z siłą, oryginalnością i wiarygod­nością wymownego i pogardli­wego, choć zniewolonego, pe­symizmu. Szczególnie w scenie z Pisarzem. Oczywiście, że rolą najważ­niejszą jest tytułowa postać, grana przez Zbigniewa Zapa­siewicza. Artysta operujący szeroką skalą głębokiego gło­su, rzadko się tu ucieka do maksymalnego jego natężenia Wydobywa niuanse roli, pod­kreśla wysiłek Łunina, by w ostatnim momencie życia zapi­sać to wszystko, co można przekazać potomności. Łunin liczy na to, że mechanizm po­licji (właśnie przez swój lęk o niepominięcie możliwości zgłębienia tajemnic) uratuje owe wspomnienia. Dzięki grze Zapasiewicza abstrahujemy więc od tego, co stanowi makabryczność sytuacji, zmierzamy do poetyckiego sensu tego spek­taklu.

Szkoda jednak, że program Teatru Dramatycznego przyno­sząc wiele szczegółów dotyczą­cych bohatera, nie wspomina ani słowem o autorze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji