Szaleństwa Alcesta
Witold Zatorski wybrał na miejsce gry "Mizantropa" salę wystawową. Kolumny, przestronne białe drzwi, żyrandole zdobiące salę, stanowią gotowy projekt scenograficzny paryskich salonów. Autorka scenografii Krystyna Kamler dodatkowo zaproponowała przylegające do ścian szafy. Mieszczą one akcesoria epoki, peruki, części ubioru. Są jeszcze ruchome lustra. Ustawiane i wykorzystywane w zależności od sytuacji. Scenografia współgra z sensem reżyserskiej interpretacji utworu. Zatorski delikatną nicią ironii łączy postacie z przebiegiem zdarzeń. Obyczajowość epoki czyni jedynie tłem akcji, ważnym o tyle, by jaskrawiej odbijała się na nim prawda o człowieku - tym zniewolonym ogólnie przyjętymi zasadami życia towarzyskiego i tym, który chce być niezależny, żyć według zasad jakie sam sobie ustala.
Ale jak żyć, skoro się żyje w świecie ludzi, ich charakterów, wad, ambicji i słabości? Alcest przyjął postawę niezgody na panujące w salonach zwyczaje. Niezgody, polegającej na otwartym demaskowaniu zakłamania. Prawda jaką mówi staje się przyczyną konfliktów, tym ostrzejszych, że Alcest niewolny jest od pychy. Będąc surowym dla ludzkich śmiesznostek jest obojętny na wrażliwość, uczucia innych. Alcest Marka Walczewskiego jest poza tym porywczy w reakcjach. Molier nie uczynił z Alcesta kryształowej postaci wojownika o szlachetność kontaktów między ludźmi. Nie wyidealizował go również aktor. Jego bunt jest nazbyt manifestowany, nazbyt deklaratywnie przeciwstawia swoje zalety wadom innych, by widz uwierzył w jednoznaczność motywów jego działania. Zupełnie inną postacią jest Filint, w wykonaniu Marka Kondrata bardzo udaną. To wielki sceptyk, nie ufa zbytnio ludziom, ale i ich nie sądzi. Z taką samą pobłażliwością spogląda na poczynania Alcesta jak na rozrywki gości salonów. Ludzi ocenia podług ich zalet, czystości uczuć. Z otaczającym światem nie walczy, lecz dyskretnie go obserwuje. Przedstawienie "Mizantropa" w Teatrze Dramatycznym jest przedstawieniem aktorskim w pełni znaczenia tego słowa. Bez względu na to, jakie zastrzeżenia (niewielkie) skierować można do części wykonawców - wszyscy dobrze przysłużyli się scenicznej sprawnie przez reżysera skróconej, wersji tragikomedii Moliera. Dodajmy więc, że Oronta gra Zygmunt Kęstowicz. Akastem i Klitanderem są Karol Strasburger i Roman Frank, służącym Alcesta - Maciej Damięcki. Do Małgorzaty Niemirskiej i Janiny Traczykówny słowa uznania kieruję na końcu, by wspomnieć przy okazji brawurowo graną przez nie scenę dialogu dwóch dam prawiących sobie wzajemnie przykre uprzejmości z nienawistnym uśmiechem. Wypada tylko życzyć widzom i teatrom aby taki kunszt prowadzenia dialogu, jakie zaprezentowały obie aktorki ujawniał się częściej na naszych scenach.