Artykuły

Naiwna wiara?

"Liżę twoje serce" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Karolina Okurowska w Teatrze dla Was.

Jest przerwa, stoję na Capitolowym Podwórku w tłumie ludzi, na balkonie duża część zespołu aktorskiego śpiewa hit musicalowy "Liżę Twoje serce" - wszyscy uśmiechają się, uśmiechają się tak ciepło i naiwnie - można by pomyśleć, że sztucznie. Niedaleko wśród tłumu stoi kobieta i liże lizaka w kształcie serca, podryguje sobie do muzyki. To widok tak wesoły i beztroski, że chce się wierzyć, że możemy być szczęśliwi, że to wszystko jest trochę o nas, że to nasze miasto i fajnie jest, że nie ma wojny, że powojennym wrocławianom się udało zbudować miasto nawet całkiem przyjazne.

Wszyscy przyjeżdżają do Breslau - opuszczonego miasta, nowego domu. Będą mogli tu lizać wojenne rany. Każdy ma za sobą tragiczne doświadczenia, nikt nie ma domu, każdy jest tu obcy. Aktorzy wychodzą zza kubików. Zaczynają snuć się po scenie, tworzyć obrazki, mające budzić współczucie - udają żebraków, biedne kobiety, smutnych tułaczy. Niestety te wszystkie zbiorowe początkowe sceny wypadają blado i naiwnie. Są przerysowane, tchną musicalową sztucznością, której we Wrocławskim Capitolu na szczęście nie doświadcza się zbyt często.

Scenografia jest uboga - białe kubiki przesuwane po scenie. Na nich wyświetlane są obrazy - impresje dotyczące powojennego Wrocławia - to kawałek linii kolejowej, to kawałek budynku, liście w parku. Całość daje obraz fragmentarycznego świata, miasta, które po wojnie jest w kawałkach, które trzeba posklejać, zbudować od nowa. Pomysł był dobry. Niestety ten efekt jest widoczny tylko w kilku scenach. Bywa, że scenografia irytuje, jest ustawiona bez przyczyny i bez pomysłu. Kubiki są niestabilne, owinięte białym papierem, przesuwane przez aktorów schowanych w środku szeleszczą.

Z tej biało czarnej przestrzeni wyłaniają się dwie kolorowe dziewczyny. To opowieść o nich, o nowym życiu w nowym mieście. Helenie Sujeckiej i Ewie Szlempo udało się zbudować bohaterki wielowymiarowe. Pierwsza to Cyganka - szuka swojego cygana ze złotym zębem, druga to Dziewczyna w różowej sukience - marzy, żeby zostać aktorką. Obie wiele przeżyły, dorastały w świecie samych tragedii, na wojnie straciły rodziny, są tu same i bezbronne. Nie tracą jednak optymizmu, radzą sobie, bo muszą sobie radzić, nie rozpamiętują, działają, wierzą. Pod dziewczęcym urokiem i naiwnością młodości kryją grubą warstwę doświadczeń, o których chciałyby zapomnieć.

Podróżują przez opuszczone miasto - dworzec, Teatr Żydowski, Park Szczytnicki, ZOO, Rynek. Trafiają nawet na cmentarz - to chyba najlepsza scena w spektaklu. Słychać piękną cygańską melodię, wszyscy cyganie zbierają się w półmroku. To pogrzeb żony ich przywódcy. Na środku stoi podświetlona trumna, w niej młoda cyganka. Atmosfera jest tajemnicza i magiczna, nagle cyganka zaczyna się poruszać, w końcu wychodzi z trumny i zaczyna tańczyć. Tańczy bez pamięci w wąskiej stróżce światła - to jej ostatni taniec. Wszyscy patrzą - to część pogrzebowego rytuału, nikogo nie dziwi nagłe ożywienie cyganki. Ta cygańska magiczność jest podkreślana w spektaklu kilkakrotnie - główna bohaterka zna przyszłość, potrafi wróżyć z ręki, dzięki czemu kilkakrotnie wychodzi cało z trudnych sytuacji.

Na uwagę zasługuje muzyka. Melodie zaproponowane przez Mariusza Obijalskiego i Marcina Januszkiewicza wpadają w ucho, doskonale komponują się z tekstem. Piosenki śpiewają się same, tworzą składankę hitów o Wrocławiu. Największe wrażenie robi wykonana przez Justynę Szafran "Pieśń Starej Cyganki" na podstawie wiersza Papuszy "Przychodzę do was".

Tekst został napisany na zamówienie teatru - temat miał dotyczyć Romów i powojennego Wrocławia. To doskonały pomysł Capitolu - Wrocławianie nie mają wspólnej historii, nie ma tu starych legend, nie ma wrocławskich tradycji i obyczajów, nie ma gwary. Jesteśmy trochę pozbawieni wspólnej miejskiej tożsamości. Dlatego z pewnością "Liżę Twoje serce" to przedstawienie ważne. Tekst został dobrze napisany. Pod historią Cyganki i Dziewczyny kryje się historia powojennego Wrocławia. Przedstawiona jest tułaczka, osiedlanie się, likwidacja ZOO, wystąpienie nowego prezydenta, ogłoszenie, że nie ma już Breslau, a jest polski Wrocław. Opowieść jest bardzo ciekawa, trzyma w napięciu, z niecierpliwością obserwować można rozwój wydarzeń, jest też dużo refleksji, trochę wzruszeń i śmiechu przez łzy.

Przedstawienie przypomina bajkę osadzoną w historycznych realiach. To bajka o marzeniach, o podróży przez miasto, które dopiero rodzi się do życia, o miłości w którą trzeba wierzyć, to bajka o nadziei, która jest zawsze. To bajka o ludziach, którzy jedzą znalezioną w parku żyrafę, żeby nie umrzeć z głodu, a potem wychodzą do teatru. Być może bardzo naiwna bajka o udawanej, naiwnej wierze. Ale czy udałoby się cokolwiek zbudować, bez tej udawanej, naiwnej wiary?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji