Artykuły

Lalki na planie

Jest teatr, za którego kulisami reżyser mówi do młodych, ład­nych aktorek: "Cielęta, proszę na plan".

Zapoznanie w takich warun­kach byłoby żenujące, gdybyśmy nie widzieli wpierw... "Piotrusia zucha". -

Wiecie już, o kim mowa?

Teatrem, w którym panują ta­kie dziwne zwyczaje, jest War­szawski "Guliwer". Występują w nim lalki, a aktorzy użyczają im tylko swego głosu. Co mają mówić, przewidział autor Bajki - Jan Brzechwa, co mają robić, ustalił scenograf - Marian Stań­czyk i reżyser - Waleria Zacharska.

Spotkanie z "Piotrusiem zu­chem" odbyło się pięknego, je­siennego popołudnia. O czym mówiliśmy, posłuchajcie.

ROZDZIAŁ I

w którym Piotruś przyby­wa w odwiedziny do swo­jej ciotki Marianny, i co z tego wynikło.

Zaszły już trzy księżyce - bo w bajce może być tyle księży­ców ile się zapragnie - kogut obwieścił świt, a Marianna śpi. Słońce przewędrowało już pra­wie połowę swojej drogi, a Ma­rianna śpi. W obórce beczą głod­ne cielęta, brudne garnki pod­skakują na piecu, a Marianna śpi i śpi. Zdenerwował się tym kogut i zapiał jej tuż nad uchem. Piał tak długo, nie dając się odstraszyć żadnym "a sio", aż mu­siała wstać.

Śpiochy nie lubią pracować, Marianna chciała więc zacząć dzień od ugotowania sobie obia­du. Aż tu nagle przyszedł Pio­truś w odwiedziny. Kiedy zo­baczył, jaka ciotka leniwa, wysłał ją do miasta i sam posprzątał mieszkanie, nakarmił cielęta, ubrał je ciepło i oporządził obór­kę.

Kiedy Marianna wróciła, zbun­towała się przeciw niej cała za­groda. Piotruś zaś wystąpił w ro­li sędziego. Jak odbył się sąd zobaczycie w teatrze.

ROZDZIAŁ II

który mówi jeszcze o Pio­trusiu, o radości dzieci i wspomina o "Syfonie psotniku".

Śliczna bajka Brzechwy o dziel­nym Piotrusiu jest krótka i nie­mało było z nią kłopotu przy wystawieniu. Widowisko trwa półtorej godziny i akcja musi toczyć się wartko - dzieci nie lubią nudów. Ponieważ lalki mó­wią mało, pomysłowy scenograf dodał im grające rekwizyty. Wprowadził na scenę "pozytyw­nego" koguta, chochoły i wieszcz­ki, których nie ma w bajce.

"Piotruś zuch" z teatru rozto­czył urok nie mniejszy niż ten, któremu ulegają czytelnicy utwo­rów Brzechwy. Wywołuje on nie tylko zachwyt ale nawet - nie­dopuszczalne w teatrach dla do­rosłych - głośne dyskusje i ko­mentarze rozbawionej widowni.

Zapomniałabym dodać, że w nastrój bajki wchodzi się powoli już od rogu ulicy Puławskiej i Różanej. Kolorowe "łaty" rekla­mowe na murach i płotach Rożanej, a szczególnie papierowy wielki kogut przed teatrem, wy­wołują podniecenie i piski szczę­ścia maszerujących na przedsta­wienie dzieci.

Zadowoleni z poznania "Pio­trusia zucha" oczekujemy teraz niecierpliwie "Syfona psotnika", o którym wspomniał kierownik artystyczny teatru, Zbigniew Kopalko. Wspomniał i o innych baj­kach, które wejdą do repertuaru "Guliwera", ale o nich dowiecie się już z afiszów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji