Artykuły

Piotruś zuch

Kurtyna rozsuwa się powoli i na scenie widać niewielką chatkę oto­czoną drzewami. Wkoło ciągną się pola. Jest jeszcze rano. W izbie śpi Marianna. Otworzyła już nawet jedno oko, ale wstawać nie myśli. Przeciąga się, ziewa i mruczy pod nosem:

"Jeszcze chyba trochę pośpię... Można wstać, lecz cóż za pośpiech? Nie ma to, jak marzyć we śnie. Wolę spać, niż wstać tak wcześnie".

Nie przejmuje się nawet becze­niem głodnych cieląt, dolatującym z obórki. Wreszcie kogut ściągnął z posłania wielkiego śpiocha.

Pracy jest dużo, ale Marianna, za­miast zająć się robotą, narzeka:

"Proszę, już cielęta beczą! Co za kłopot z każdą rzeczą. Wciąż robota jakaś nowa. Ręce mdleją, puchnie głowa. Któż by wszystko to spamiętał: wpierw nakarmić mam cielęta, potem drew do domu nanieść, chlew opatrzyć, izbę zamieść... Skąd brać siły? Wiem, co zrobię. Ugotuję obiad sobie!"

Zbliża się południe, a Marianna jeszcze nie zabrała się do pracy. Do drzwi ktoś stuka. To Piotruś. Przy­szedł odwiedzić Mariannę. Jest bar­dzo dzielny i dlatego otrzymał przy­domek "Zuch".

Chłopca zdziwił nieporządek pa­nujący w izbie.

"Cóż za nieład niesłychany! Jakie brudne drzwi i ściany! Pełno śmieci leży w kątach. Czy tu nigdy nikt nie sprząta?"

A Marianna tłumaczy się:

"Tyle zajęć mam na głowie. Z sił opadam, tracę zdrowie". W końcu powierza całą robotę Piotrusiowi, a sama, ubrana od­świętnie, wychodzi do miasta. Pio­truś postanawia przede wszystkim zająć się cielętami.

Zjawia się w stroju kucharza, a na tacy niesie prawdziwe przy­smaki: świeże warzywa i pachnące owoce.

Cielęta są bardzo niecierpliwe. Długo czekały na jedzenie, a teraz pchają się i potrącają wzajemnie.

"Nowa kwestia się wyłania: Brak dobrego wychowania" - mówi Piotruś i postanawia nauczyć cielęta grzeczności.

"Otóż mamy tu przedszkole Nie dziecięce, lecz cielęce. Nowość, prawda? Powiem więcej. Gdy się zjawi które z dzieci, Cielę niech przykładem świeci. Co się mówi, gdy się zjadło? To grzeczności abecadło!"

Cielęta najedzone nabierają ocho­ty do zabawy. Piotruś przypomina sobie, że izba jest nie uprzątnięta. Żegna czworonożnych przyjaciół i zabiera się do nowej roboty.

Tymczasem z miasta wróciła Ma­rianna, robi wymówki Piotrusiowi, że nakarmił cielęta warzywami i owocami przeznaczonymi dla niej na obiad.

Piotruś był już kucharzem, na­uczycielem, a teraz występuje w no­wej roli. Ubrany w strój sędziego, czyta przed Marianną akt oskarże­nia:

"Oskarżona jest Marianna, bumelantka nieustanna, o to, że się sama naje, a cielętom nic nie daje, że je w chłodnym chlewie trzyma, gdy na świecie sroga zima".

Oskarżenie potwierdzili świadko­wie, to znaczy cielęta i kogut. W końcu wszyscy opuszczają izbę. Zostaje w niej tylko Marianna.

Tymczasem przed chatą na polu rozpoczęły swe tańce słomiane lal­ki - chochoły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji