Artykuły

Zarażeni chęcią do życia

"Dżuma" w reż. Rudolfa Zioły w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Ja umrę, ty umrzesz, on umrze, ona umrze, my umrzemy... Jeden z najbardziej przerażających czasowników reżyser Rudolf Zioło odmienił przez wszystkich obecnych po obu stronach rampy Teatru Śląskiego

Są takie spektakle, po których człowiek nie ma ochoty klaskać. Nie dlatego, by nie było za co nagradzać artystów, ale ponieważ cisza jest bardziej wymowna. "Dżuma" Teatru Śląskiego to jedno z tych przedstawień, po których myślenie o śmierci zabiera się do własnego domu, między bliskich, do własnego łóżka. Miast żywej dyskusji w foyer, zostaje coś osobistego na dłużej, bez słów. Podręczniki do literatury różnie interpretują dżumę z powieści Camusa. Szukają licznych katastrof, udowadniają wojenną wizję, różnorako nazywają to, czego boją się bohaterowie Oranu. Zioło mógł ubrać zarazę w szatę obozów koncentracyjnych czy w komunistyczny uniform - historia świata daje aż nadto kostiumów zniewolenia. Tymczasem jego dżuma jest... bez dżumy.

Nie trzeba przecież epidemii, by lekarze stykali się ze śmiercią zbyt często. bo niemal codziennie. Wszak nie liczba zgonów rodzi ból doktora Rieux (Andrzej Dopierała), niepogodzonego z Bogiem i światem. Nie trzeba epidemii, by żony umierały mężom na choroby nowotworowe. Nie trzeba epidemii, by matka z. nieopisaną rozpaczą pakowała ubranka dziecka przewożonego do szpitala Krzyk Aliny Chechelskiej nie różni się od krzyku, który w podobnych sytuacjach ukrywamy we własnych domach. Nie trzeba epidemii, by pomagać innym i jednocześnie czekać na własną kolej w tańcu ze śmiercią, tak jak Tarrou. Marcin Szaforz gra młodego Tarrou niezwykle dojrzale, pokornie, emanując wewnętrznym spokojem. Nie trzeba epidemii, by czuć się samotnym, by pożądać, by kochać, by kraść, by zabijać.

Sceniczne miasto zarażone jest jedynie chęcią życia. Zapominamy tylko, że od dnia narodzin jesteśmy nieodwracalnie naznaczeni śmiercią. Wraz z biegiem przedstawienia scena gęstnieje od szpitalnych pustych łóżek, w tle oglądamy kolejno dezynfekowane nagie ciała, oczyszczane z życia. Bohaterowie z coraz większą trudnością poruszają się wśród szpitalnych lożck. Kluczą jak po cmentarzu między wąskimi ścieżkami mogił. Ja umrę. ty umrzesz, on umrze, ona, oni...

Na liście premier sezonu wypada odnotować kolejne dobre przedstawienie w Teatrze Śląskim. Cenną prowokację do myślenia o sobie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji