Artykuły

Spektakl (nieobecnych) oburzonych

Dziś wieczorem w kaplicy Klarysek w Bydgoszczy odbędą się modły. Przebłagalne. Za grzechy sceny. To już czwarty akt dramatu, którego, niestety, ciąg dalszy nastąpi.

Na pewno wiecie, co się wydarzyło na bydgoskiej scenie. Nie widzieliście niedzielnego spektaklu? Nie szkodzi. Pierwszoplanowi bohaterowie tego dramatu, który się wokół przedstawienia toczy, też go nie widzieli.

Ale nawet jeśli w teatrze byliście, to pewnie i tak nie wiecie, co naprawdę się wydarzyło. Tu już nie chodzi tylko o nagość, o flagę z pochwy wyciąganą, o znieważenie uczuć religijnych. Tu chodzi o spisek. Niemiecki (choć to pewnie jasne).

Wiele już w teatrze widziałam. Wiele też „scen" zorganizowanych przez obrażonych przez teatr widziałam: modły przed Golgotą Picnic, grożenie palcem w sprawie alkoholu u Lisa Witalisa. Ale takiej farsy jeszcze nie było. Spektakl oburzonych rozpoczął się, gdy kurtyna w prawdziwym teatrze już dawno opadła.

Prolog Nasza przemoc

Gromkie oklaski. Długimi brawami publiczność Festiwalu Prapremier nagradza niedzielny spektakl Naše nasilje, vaše nasilje (Nasza przemoc, wasza przemoc) w reż. Olivera Frljića. Zobaczyli dzieło powstałe w koprodukcji najważniejszych europejskich instytucji.

W kuluarach teatromani żywo komentują spektakl: „Mocne, ale doskonałe widowisko". Nic nie zwiastuje katastrofy. Poniedziałek mija spokojnie. Ale bomba z opóźnionym zapłonem już tyka. Wybuchnie we wtorek.

Akt I Bum!

To pierwszy punkt zwrotny tej historii. „Flaga w pochwie, gwałcący Chrystus... Skandal na Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy" — taki tytuł nosi recenzja Jarosława Reszki z niedzielnego spektaklu. Świat dowiaduje się, jakie okropności oklaskiwano na scenie: „Z głośników słychać śpiewaną po niemiecku kolędę Cicha noc. Na scenę wchodzi kilka par. Aktorzy są nadzy. Zaczynają tańczyć do dźwięków kolędy. W jednej parze mężczyzna z kobietą, w drugiej dwie kobiety, w trzeciej dwaj mężczyźni. Z upływem czasu ich taniec staje się coraz bardziej erotyczny, tancerze zaczynają się obcałowywać się po całym ciele. Najbardziej jednak wprawi w osłupienie zakończenie tych kolędniczych pląsów. Naga kobieta z muzułmańskim hidżabem (chustą) na głowie zniża dłonie do swego krocza, chwilę majstruje przy nim, by wreszcie... wyjąć z waginy zrolowaną polską flagę. Flagę tę następnie rozwinie i zawiesi na uchwycie, z którym flaga powędruje wysoko nad scenę. Nie jest to bynajmniej kulminacja antykonsensusu. Na nią trzeba poczekać do zakończenia spektaklu. Widzimy w nim Chrystusa w cierniowej koronie, który wisi na krzyżu zmontowanym z kanistrów na benzynę. Chrystus nie umiera jednak. Po chwili schodzi z krzyża, by... zgwałcić wspomnianą muzułmankę w hidżabie".

Na koniec jednak przyznaje: „Nasza przemoc i wasza przemoc nie jest przedstawieniem bez wartości". Nie wiemy, czy Anna Sobecka z PiS, lektorka Radia Maryja, była w teatrze, ale uznała spektakl za obrzydliwy i wulgarny, obrażający miliony Polaków i katolików. Domaga się przeprosin od dyrekcji teatru.

Akt II Wasza przemoc

W środę rusza lawina, gęstnieją szeregi obrażonych przez spektakl. Trójka bydgoskich radnych PiS — Grażyna Szabelska, Krystian Frelichowski i Jarosław Wenderlich — podczas sesji rady poinformowali, że złożyli zawiadomienie do prokuratury. Tylko Szabelska widziała spektakl. Kilka dni milczała, ale w środę już nie mogła: — Czułam się obrażana jako chrześcijanka, Polka i Europejka. Zbezczeszczono polską flagę i symbole religijne, z którymi wszyscy się utożsamiamy — relacjonowała.

Wenderlich i Frelichowski w teatrze nie byli. — Nie mnie oceniać, czy to dobry spektakl. Ale jak ktoś przyjeżdża w gości do Polski, to powinien zachowywać się godnie i szanować polskie symbole — mówił ten pierwszy. Drugi — ostrzy topór na głowę dyrektora teatru: — Środowiska prawicowe już wcześniej chciały, żeby Teatr Polski stał się teatrem z prawdziwego zdarzenia. Żeby przychodziło się na sztukę, a nie pornografię. Konsekwencje powinien ponieść też dyrektor, który dopuścił tę sztukę.

Kuriozalne pismo do prokuratury wysyła Paweł Skutecki, który zgłasza podejrzenie o popełnieniu przestępstwa, mając jednocześnie nadzieję, że to, co przeczytał w gazecie, nie jest prawdą. Dla Radia Maryja wypowiada się wojewoda Mikołaj Bogdanowicz. Nie siedział na teatralnej widowni (a to zaskoczenie!), ale na antenie mówił stanowczo: „Trudno mi doszukać się w intencjach reżysera jakiegoś szczytnego celu". To wystarczyło, by i on napisał do prokuratury.

Środowy wielogłos oburzonych zwieńczył mocny akord. Marszałek Piotr Całbecki wieczorem uznał, że spektakl jednak był żenujący. I rozważa przykręcenie kurka z pieniędzmi dla tak obrazoburczego teatru. Dyrekcja teatru dopiero pod wpływem tego pisma przerwie milczenie.

Akt III Nasze — wasze pieniądze

— To najbrutalniejsza próba cenzury ekonomicznej i najbardziej arogancka groźba skierowana wobec instytucji publicznej od 1989 roku. Bez precedensu, nigdy urzędnik takiego szczebla nie pozwolił sobie na taki komentarz. Marszałek Całbecki zniesławił najwybitniejszych twórców europejskiego i polskiego teatru i tańca goszczących na Festiwalu Prapremier 2016 — pisze w nocy na Facebooku Bartosz Frąckowiak, zastępca dyrektora Teatru Polskiego.

Post staje się wodą na młyn dla politycznych antagonistów marszałka. Radny wojewódzki Roman Jasiakiewicz poucza Całbeckiego: — Dumnie pan oświadcza, że żenujący jest poziom festiwalu, że ubliża on godności człowieka, sieje nienawiść, by na koniec stwierdzić, że granice wolności sztuki zostały przekroczone. Trzeba przyznać,że jako samorządowy urzędnik prezentuje Pan wyjątkowy tupet, zapominając przy tym, że wydaje pan nasze pieniądze.

Głos zabiera też bydgoski ratusz. — Nie należy, na podstawie jednego spektaklu, przekreślać dorobku organizowanego nieprzerwanie od 2002 r. festiwalu i twórczości wielu grup teatralnych, reżyserów i artystów, którzy przez lata prezentowali się w ramach tego wydarzenia — pisze.

Teatru próbuje bronić poseł Nowoczesnej, Michał Stasiński: — Sztuka teatralna ma pobudzać do myślenia, nawet gdy forma nie wszystkim się podoba, aktor ma zagwarantowaną wolność wypowiedzi — mówi. I dodaje: — Wydawałoby się, że czasy cenzury politycznej odeszły w niebyt, ale jak widać tak nie jest. Zostawmy ocenę spektaklu widzom i krytykom teatralnym.

Akt IV Zamach i krucjata

W czwartek rano jest już (dla niektórych) wszystko jasne. Reduta Dobrego Imienia ujawnia, że obrazoburczy spektakl jest produkowany przez niemiecki teatr HAU Hebbel am Ufer, sztuka powstała w ramach niemieckiego festiwalu, który sponsoruje niemiecka fundacja. Zawiła logika pozwala Reducie uczynić z recenzenta „Expressu Bydgoskiego" — należącego do niemieckiego wydawnictwa — członka szeroko zakrojonego spisku, który ma na celu przedstawianie Polski i polskich władz jako cenzorów i faszystów ograniczających wolność sztuki. Otóż tekst opublikowany na łamach dziennika miałby być przeprowadzoną z premedytacją prowokacją.

— I paliwem do przedstawiania Polski i polskich władz jako cenzorów i faszystów ograniczających wolność sztuki — ostrzega Reduta. — Jeśli nasze przypuszczenia są słuszne, to mamy do czynienia ze starą strategią „walenia w pręty klatki z małpami", która już tyle razy była stosowana w stosunku do obozu patriotycznego.

Jak zachować się w obliczu tego jawnego zamachu?

— Nie należy się dać sprowokować — poucza Reduta.

Redaktorzy portalu Katolicka Bydgoszcz to rozumieją. — Takie wydarzenia obrażają Boga i wręcz uczą lekceważenia Jego Majestatu — piszą. I zapraszają na dzisiejsze modły.

Epilog Cdn.

I zostaje mieć nadzieję, że teatrowi uda się przekonać szerokie grono, że „spektakl jest jednym z mocniejszych głosów przeciwko przemocy i hipokryzji działań w obronie rzekomej godności narodu i wiary oraz bezwzględną wiwisekcją europejskich elit".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji