Artykuły

Fredro nie potrzebuje reform i odświeżeń

TEATR im. J. Osterwy w Lublinie żywi codzienny kult dla literatury klasycznej. Poświadcza to wspaniała księga "Jego siła nas urzekła...", wydana pod redakcją Al. Leszka Gzelli przez Wydawnictwo Lubelskie w 1985 r.

Losy komedii Fredry maja tu świetną kartę. Od "Ślubów panieńskich", które 29 lipca 1944 wystawił Teatr I Armii Wojska Polskiego, do ostatniej premiery "Pana Jowialskiego", grano w Lublinie komedie Fredry ponad dwadzieścia razy. Fredro był wiec obecny w każdym niemal sezonie. Obecna inscenizacja "Pana Jowialskiego" jest trzecia z kolei (poprzednie 6 X 1947 i 15 XI 1969). Reżyser, Lidia (Romana) Próchnicka - znana aktorka Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, zawierzyła Fredrze i cytowanym w tytule słowom poety Jana Lechonia. Stworzyła przedstawienie nieprzeczące Fredrze i wiernie za nim postępujące. Oddaje ono klimat życia w szlacheckim dworku w latach trzydziestych XIX wieku.

Po klęsce powstania listopadowego część społeczeństwa polskiego zamknęła się w czterech ścianach domu. Żyła codziennością i wspomnieniami, i uciekała przed rzeczywistością w świat zabaw i rozmaicie pojmowanej imaginacji.

Mieszkańcy Pustakówki, pokazanej w "Panu Jowialskim", żyją zabawą - słowną jak pan Jowialski, i przebierańcami na wzór teatralny jak Janusz, figlami i i psotami wzajemnymi jak Ludmir i Wiktor. Być może, że intencją Fredry było zwrócenie uwagi na tę i patologię życia polskiego pod zaborami. Odseparowanie się bowiem od jakichkolwiek idei zawsze prowadzi do totalnego zgłupienia.

DZIŚ ta farsowa komedia żyje życiem oderwanym od epoki i ewentualnych - bo nie docieczonych - zamiarów Fredry. Jej farsowość i konwencjonalność, naiwna matrymonialna intryga, głupawe zdarzenia, nieprawdopodobne zwroty akcji i galeria postaci mogą nas tylko bawić. Choć może tylko tak i długo, póki nie odkryjemy w naszym dookolnym życiu następców pana Jowialskiego i mieszkańców Pustakówki przeniesionych w dzisiejsze warunki i realia. Wtedy śmiech nam może "kością w gardle stanąć", jakby powiedział pan Jowialski.

Akcja przedstawienia rozwija się zrazu w tempie powolnym a nawet jakby ospale. Ale w toku zdarzeń nabiera przyspieszenia. I staje się nieodparcie śmieszna. Choć chwilami dźwięczy też nutą pewnej melancholii. Najczęściej w recytacjach pana Jowialskiego w wykonaniu Włodzimierza Wiszniewskiego.

Żyje on ojczystą mową i mądrością narodu zamkniętą w przysłowiach, porzekadłach, anegdotach. Ale ich nieprzystawalność do rzeczywistości czyni go postacią nieco karykaturalną. Mówi swoje anegdoty naturalnie i bez cienia patosu. Tylko nutka nadziei, że może kogoś szczerze zajmie ich waga i mądrością jest w lubelskim przedstawieniu czymś więcej niż próbą rehabilitacji starca, bezradnego w swojej starości, ale i tyranizującego otoczenie,życzliwego wszystkim ale gorzko odczuwającego i wymuszoną grzeczność otoczenia. Może to jest i zachęta do szukania drugiego dna tej komedii?

Pani Jowialska Marii Szczechówny jest żoną i pełną kobiecego uroku, a rolę swoją zabarwia dęlikatną filuternością. Pozostali tworzą zgrany zespół. Każda postać ma swoją "wielką" scenę. Helena (Grażyna Jakubecka), gdy roi o mężu, którego i horyzonty byłyby szersze niż opłotki dziedzicznych folwarków Janusza. Janusz (Piotr Wysocki), gdy wścieka się na powtarzane przez wszystkich "sam tego chciałeś". Szambelanowa (Nina Skołuba-Uryga) nie tyle wiecznym wspominaniem męża majora czy kiepską francuszczyzną, co w scenie rozpoznania syna. Ludmir (Jerzy Kurczuk) i Wiktor (Paweł Sanakiewicz) w niezliczonych kłótniach i psotach, promieniujący ciepłem i humorem.

PRZEDSTAWIENIE jest precyzyjnie wyreżyserowane. Zagrane - zawodowo. Scenografia Teresy Ponińskiej zbiera brawa wprawdzie nie za architekturę dekoracji, lecz za gustowne kostiumy mieszkańców Pustakówki, a zwłaszcza za barwne i przepyszne ich tureckie przebrania. Autorem dyskretnej oprawy muzycznej jest Mieczysław Mazurek.

Warto zobaczyć tę zabawną komedię. Warto posłuchać wierszy Fredry - o osiołku, któremu w żłoby dano, o małpie w kąpieli, która chciała udać człeka, o Tomku w swoim domku, mówionych lekko i zajmująco. I warto się zastanowić, czy ta zabawna i szydercza komedia nie pobrzmiewa dziś pewną aktualnością? Czy nie żyją pośród nas mieszkańcy Pustakówki?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji