Artykuły

Zapomnij o prawdzie. Tom Ripley ma w sobie coś z Bonda

- Marzę o tym, żeby aktor został prezydentem w Polsce. Nie polityk szkolony w aktorstwie, tylko aktor od początku, który zajął się teatrem z pasji grania i rozumienia tego, ile znaczą słowa - mówi Radosław Rychcik, który w Teatrze Studio wystawia drugą część sagi o Tomie Ripleyu.

Uwodziciel, kłamca, spryciarz - Tom Ripley nie należy do pozytywnych bohaterów. Na scenie mogliśmy zobaczyć jego historię w spektaklu "Utalentowany pan Ripley", który miał premierę rok temu w Teatrze Studio. 14 września - kolejna odsłona, czyli przedstawienie "Ripley pod ziemią". Spektakl reżyseruje Radosław Rychcik, reżyser, któremu największe uznanie przyniosły "Dziady" z Teatru Nowego w Poznaniu - akcję Mickiewiczowskiego dramatu opowiedział za pomocą amerykańskiej popkultury, na scenie pojawiła się Marilyn Monroe, bliźniaczki z

Izabela Szymańska: Dlaczego wracasz do Toma Ripleya?

Radosław Rychcik: To jest genialna literatura, podczas adaptacji wystarczyło pozbawić ją "opisów przyrody", by z pozostałych dialogów wyszła "sztuka dobrze skrojona". "Ripley pod ziemią" to druga część "Utalentowanego pana Ripleya", śledzimy w niej dalsze losy Toma Ripleya (Marcin Bosak), który tym razem mieszka pod Paryżem z żoną Heloise (Maria Dębska) i jest zamieszany w prowadzenie spółki Derwatt Ltd podrabiającej obrazy. Jego beztroskie życie przerywa dochodzenie Murchisona (Mirosław Zbrojewicz), kolekcjonera sztuki z Ameryki. Tom Ripley, żeby uratować honor zmarłego malarza Philipa Derwatta i ukryć fakt jego śmierci, musi się wcielić w Derwatta i odegrać go przed światem jak aktor. Highsmith prowadzi grę, a jej terytorium to słowa i język. W językoznawstwie derywat to słowo, które zawiera wszystkie inne słowa, takie prasłowo. Potocznie też rozumiane jest jako wzór, oryginał, bądź też oznaczające realnie i fizycznie istniejący przedmiot, np. stół - przedmiot, a nie stół - słowo.

W "Ripleyu pod ziemią" Highsmith z prawdziwą pasją tropi fałszerstwo, dlatego przydziela swojemu bohaterowi niewdzięczne i heroiczne zadanie obrony konieczności istnienia falsyfikatu, Czyli podrobionego "Derwatta". I to jest prawdziwy Święty Graal tej opowieści, że oryginał i kopia to części tej samej historii, a snucie jej jest celem samym w sobie. Dlatego widz w teatrze, niczym ławnik na sali sądowej, ma szansę odkryć dwie perspektywy historii, np. opowiadane przez adwokata i prokuratora, i to one dają pozór całości historii.

Tak jak w pierwszej części zaangażowałeś statystów.

- Sam gatunek, kryminał, wymaga tego, żebyśmy stworzyli jak najbardziej prawdopodobny świat, dlatego w spektaklu pojawią się mieszkający w Warszawie Francuzi: mamy Remiego z okolic Montpellier, 12-letniego Franciszka i cztery kobiety. Francja to u Highsmith miejsce dowodzenia. Tom za pomocą listów, telefonów, pociągów, samolotów kontaktuje się ze światem, przecina Europę podróżami, dzięki czemu w spektaklu możemy zajrzeć do współczesnej Grecji, Londynu i zobaczyć, co dzisiaj się tam dzieje. Tom ma w sobie coś z Bonda, tyle że on nie pracuje dla nikogo.

"Ripley pod ziemią" to druga książka autorki, po pierwszej, która została uznana za sukces. Doświadczenie każdego drugiego razu, a szczególnie kontynuacja losów bohatera, jest sprawdzianem klasy autora.

Pisarza poznaje się po drugiej książce.

- Myślę, że tak samo jest z reżyserem. Ważne jest dla nas, że możemy dalej pracować w Teatrze Studio, jest w tym coś z doświadczenia serialu i jednocześnie bardzo realnego spotkania z tymi samymi ludźmi. Myślę, że to będzie w dużej mierze spektakl o aktorze. Przy moim młodym wieku problematyzowanie tego tematu jest dość ambitne, a może straceńcze, ale zdecydowałem się na to, bo wydaje mi się, że Highsmith trafia w najczulszy punkt. Różnica między fałszem a autentycznością jawi się zawsze w detalu, tak samo jest w aktorstwie.

Co fascynuje cię w aktorstwie?

- Marzę o tym, żeby aktor został prezydentem w Polsce. Nie polityk szkolony w aktorstwie, tylko aktor od początku, który zajął się teatrem. Z pasji grania i rozumienia tego, ile znaczą słowa. Tak jak Karol Wojtyła. Zobacz, jak Ronald Reagan mówił w Berlinie: "Panie Gorbaczow, otwórz te wrota! Panie Gorbaczow, zburz ten mur!" - ważne zdania odpowiednio wypowiedziane mogą zmienić świat.

Mają podwójną siłę rażenia.

- Absolutnie. Nie chcę wyrażać braku szacunku do poprzednich przywódców politycznych w naszym kraju, ale pamiętamy nieudane przemówienie premiera Tadeusza Mazowieckiego, który być może nie miał zdrowia, żeby je wygłaszać.

Potrzebujemy przystojniaków w dobrze skrojonym garniturze, niewstydzących się tego, że dobrze wyglądają, którzy bez wyrzutów sumienia czy poczucia winy dokładnie wiedzą, co i do kogo chcą powiedzieć, a potem mówią to głośno, jak młody premier Kanady.

A my zazwyczaj komentujemy dobre wystąpienia, mówiąc, że "ktoś gra" - co od razu jest pejoratywne, uważamy, że prawda nie leży po jego stronie. Dla nas wciąż przemówienie musi być natchnione, a dobre przemówienie to godziny ćwiczeń i prób, to skreślanie niepotrzebnych słów, aż wyłaniający się z niego obraz stanie się czytelny dla większości. Bo nie ma jednej prawdy i od tzw. prawdy ważniejsza jest autentyczność przekazu. W taki też sposób oceniamy aktorstwo. Patrząc aktorowi w twarz, możemy z łatwością z drugiego, trzeciego rzędu powiedzieć, czy jest obecny myślami na scenie, czy nie. I o tym momencie jest najnowszy "Ripley".

Akcja książki dzieje się we Francji, a czy amerykańskość, która jest częsta w twoim teatrze, tym razem się pojawi?

- Zależy, jak ją definiujemy. Jeśli pytasz o Hitchcocka, to na pewno będzie, myślę, że fani Davida Lyncha też będą mieli coś dla siebie.

Skąd twoje zainteresowanie amerykańską popkulturą?

- Moi rodzice mieli w Działdowie budkę z kasetami wideo. W wakacje

oglądaliśmy z kumplami "Miasteczko Twin Peaks". Jak nalepiasz te wszystkie karteczki: sensacyjne, komedie, horrory i układasz kasety na półki, to zamiłowanie do gatunków jakoś ci wchodzi w krew.

Wiesz, że Quentin Tarantino całą młodość pracował w takiej wypożyczalni?

- Wiem. Wydaje mi się, że to jest kwestia czasu, kiedy w naszych biografiach twórczych zaczniemy przyznawać się do tego, skąd jesteśmy. Popkultura była częścią naszego dorastania tak samo jak cały amerykański świat, jego wzorce, etosy. Pewnie częściowo dlatego wydaje mi się, że absolutnie należy skończyć uprawianie dyskursu romantycznego. Przecież w życiu w ogóle nie chodzi o walkę, tylko o pokój i powinniśmy to w końcu zauważyć. Odkurzyć pozytywistów i tych, którzy w dwudziestoleciu mieli wielkie idee.

Zgadzam się, ale jak te idee zaszczepić? Mam wrażenie, że tradycja romantyczna jest atrakcyjniejsza dla ludzi, zwłaszcza dla chłopaków, bo wojownik to ciekawszy model niż pozytywista, który kojarzy się z nudą.

- Nie powinniśmy szukać winnych tej sytuacji, tylko zacząć szukać nowych bohaterów.

Na przykład?

- Robert Lewandowski i jego żona Anna. Wokół nas dzieją się bardzo dobre rzeczy, które popularyzować mogłaby reklama i telewizja, ale nie mamy i nigdy nie mieliśmy wolnej telewizji. Garstka ludzi rządzi większością, a większość woli się odwracać od tego, co widzi wokół siebie, niż skrzyknąć się i ich obalić. W zwycięstwie widzimy powód do smutku albo nieustannych narzekań, bo nie chcemy słuchać, że wolność to odpowiedzialność i ciężka praca. Spójrzmy na karierę jako rodzaj odzwierciedlenia rozwoju człowieka: już nie wystarczy przyjechać z małego miasta do Warszawy, piąć się po szczeblach kariery, czy to w korporacji, sztuce czy polityce. Powinniśmy być mądrzejsi i patrzeć na świat szerzej, wiedzieć, że wpływ na to, gdzie jesteśmy, ma np. nasza rodzina, którą zostawiliśmy w tym mieście.

Budować życie spójne z miejscem, z którego pochodzimy, z dzieciństwem z kasetami?

- Tak, ale tych taśm trzeba się pozbyć. Ja już dawno to zrobiłem.

W twoich spektaklach obrazy z nich ciągle są.

- One mają żyć własnym życiem, a nie być pretekstem do fantazji o tym, że jeszcze kiedyś je komuś pokażemy i on będzie chciał je oglądać; wątpię w to.

"RIPLEY POD ZIEMIĄ"

Scenariusz i reżyseria: Radosław Rychcik, scenografia i kostiumy: Anna Maria Karczmarska, muzyka: Michał Lis, video, multimedia: Piotr Lis, konsultacje choreograficzne: Jakub Lewandowski. Występują: Maria Dębska (gościnnie), Agata Góral, Irena Jun, Dorota Landowska, Natalia Rybicka, Marcin Bosak, Stanisław Brudny, Tomasz Nósinski (gościnnie), Mirosław Zbrojewicz, Wojciech Żołądkowicz, Piotr Żurawski (gościnnie). Premiera: 1 4 września, godz. 19. Następne spektakle: 15-18 września godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji