O jeżu zaklętym
Sztuka Czesławy Romczaszkowej, którą w reżyserii Haliny Lubicz wystawił Teatr Młodego Widza w Poznaniu, jest pozycją o prostej, zrozumiałej dla dziecka tematyce, osnutej na wątku baśniowym, o fabule poruszającej istotne dla młodego widza sprawy dobra społecznego, sprawiedliwości, godności człowieka oraz jego stosunku do zwierząt i przyrody. Na tle tych spraw z umiarem i przejrzystością przeprowadzony został konflikt między ludem, a dworem panującego władcy.
Jeż (a w nowej postaci Jeżobór) w wykonaniu Zbigniewa Starskiego okazał się stanowczo za mało dynamiczny, za słabo związany ze swą twórczą, doniosłą rolą, przy tym niewyraźna dykcja, głos stłumiony, drewniany, pozbawiony głębokiej, przyjemnej intonacji.
Na wyróżnienie zasługuje Jan Badowski w roli knezia Zbyluta. Nadał on reprezentowanej przez siebie postaci znamię dumnej mocy i bezwzględności. Dobrze zaprezentowały się: Danuta Czapkówna, Hanna Dobrzanka i Janina Wolska.
Adam Koszowski przedstawiał się na ogół dziarsko, pomimo trochę niezgrabnych ruchów. Piękną, choć epizodyczną kreację ujrzeli widzowie w postaci małej, ociemniałej córeczki Smolarza - Raduni. Z dużą znajomością psychiki widowni wystąpiła Radkiewicz w roli Borzechy, Zastrzeżenie mielibyśmy jedynie co do jej śpiewu. Bartnik Zdenko i pozostali wykonawcy indywidualnie - bez zarzutu. Zbiorowo - zbyt słabo ze sobą zgrani.
Lalki, zaprojektowane przez Irenę Pikiel, były wspaniałe. Wiewiórce tylko nie dopisywał trochę głos. Na marginesie uwaga. Jeżeli tak silne znaczenie przypisujemy intonacji głosu i dykcji, to dlatego, że jest ona w sztukach dla dzieci w ogóle, a kukiełkowych w szczególności - jednym z najważniejszych momentów oddziaływania na młodego odbiorcę.
Muzyka Ryszarda Gardo - w miarę archaizowana (nie wiadomo tylko dlaczego w trzecim akcie przeszła ona w takt współczesnego walca) - stanowiła dobrą oprawę przedstawienia.
Dekoracje Ireny Pikiel śmiałością rozwiązania zasługują na pełne uznanie.