Artykuły

Wybrany - czy dobrze?

Teatr Dramatyczny nowy sezon rozpoczął "Wybra­nym" - przedstawieniem bę­dący dokonaną przez Jana Hesse i Janusza Zaorskiego, adaptacją powieści węgier­skiego pisarza Gabora Thurzó zatytułowanej "Święty". Rzecz ta jest już w Polsce znana, lecz z nieco innej wersji. Thurzó bowiem we­dług swej powieści napisał sztukę "Advocatus diaboli" i tę przed kilkoma laty wysta­wiły niemal jednocześnie tea­try: Powszechny w Łodzi i Nowy w Poznaniu.

"Wybrany" osnuty jest na faktach autentycznych. Jego akcja dotyczy wydarzeń roz­grywających się wokół pod­jętego w 1944 r. na zlecenie Stolicy Apostolskiej docho­dzenia, w którym prałat Vizniczay miał potwierdzić lub podważyć świętość zmarłego w 1931 r. Istvana Gregora. Wywierane na prałata naciski - te niegroźne acz nie­smaczne naciski rodziny Gregora czerpiącej zyski z do­mniemanej świętości Istvana, autentyczne bądź montowana naciski "opinii publicznej" nie dające się już tak łatwo zlekceważyć, ambicjonalna naciski zakonu, w którym Gregor odbywał nowicjat i wreszcie naciski najgroźniej­sze: rządzących w tym czasie na Węgrzech kół faszystow­skich, uzmysławiają jednak, że odpowiedź na pytania o świętość Istvana może być tylko jedna, a dochodzenie zostało podjęto wyłącznie proforma. Jest to z pewnością świet­ny temat na dramat. Ale to, oo zobaczyliśmy w Drama­tycznym, o wiele lepiej - są­dzą - wypadłoby w Teatrze Polskiego Radia. Wprawdzie nie zobaczylibyśmy wtedy in­teresującej i niepokojącej scenografii Jerzego Rudzkiego, ale odpadłby ruch sceniczny, który do tego akurat dramatu nic nie wnosi, a chwilami zbytecznie rozwleka akcję, zaś pozostałyby dialo­gi - to, co w tej sztuce jest dobre i co jedynie zawiera cały dramatyzm przedstawie­nia. Takie spekulacje są oczy­wiście bez sensu, bo przecież mamy jednak wyreżyserowa­ne przez Janusza Zaorskiego przedstawienie w Dramatycz­nym. A ono - choć wiele w nim słabych stron, ma i swe strony mocne. Właściwie jed­ną: aktorstwo. A tak na­prawdę to przede wszystkim aktorstwo Marka Walczew­skiego, który kreowaną przez siebie postać prałata Vizniczay'ego poprowadził bezbłęd­nie od początku do końca spektaklu. Z innych postaci świetny też Jest Andrzej Szczepkowski w roli Biskupa, w bodaj najlepszej, najdramatyczniejszej scenie przed­stawienia.

A pozostali? "Wybrany" zbudowany jest z epizodów, kilkunastozdaniowe role nie dają więc aktorom zbyt duże­go pola do popisu. Wiadomo jednak, że słowo to nie je­dyny element języka teatru, dlatego też z kilkunastu ak­torów pojawiających się na scenie nie rozczarowują je­dynie: Helena Bystrzanowska, Wanda Łuczycka i Bar­bara Horawianka, Zygmunt Kęstowicz w bardzo ważnej roli Ojca Erdólyj - wręcz za­wodzi. I nawet obecny nie­mal cały czas na scenie Ma­rek Kondrat - pomagający prałatowi w dochodzeniu wi­kary Schulhoffer - jest po prostu nijaki, bezbarwny. Słowem: albo tworzywa za­brakło, albo nie stało reży­serii. Polecam więc "Wybranego" z mieszanymi uczuciami. Zo­baczyć Marka Walczewskiego w jego najnowszej roli - warto. Ale może się też wi­dzowi zdarzyć, że jeszcze nim opuści Dramatyczny po spek­taklu, zapyta czy w ogóle trze­ba było dokonywać adaptacji "Świętego" - powieści, w której wszystkie aspekty przedstawionej w "Wybra­nym" sprawy ukazane zosta­ły pełniej, głębiej, lepiej? No cóż, coś takiego przytrafić może się każdemu teatrowi. Szkoda, że stało się to w Dramatycznym, który od da­wna nie miał przedstawień chybionych, a widzowie szli doń w przekonaniu, że zoba­czą teatr bardzo dobry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji