Artykuły

Klops z zakalcem

"Kiedy kota nie ma..." Johnnie'ego Mortimera i Briana Cooke'a w reż. Andrzeja Rozhina w Teatrze Capitol w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

Już kilkakrotnie zwracałem uwagę na wybory repertuarowe Teatru Capitol i innych scen warszawskich specjalizujących się w graniu lekkich, łatwych i przyjemnych komedii czy fars. Zasobność tego typu literatury jest jak widać ogromna, bo teatrom wciąż udaje się znajdować nowe tytuły, które trafiają na teatralny afisz. Gorzej, że poziom literacki tych typowo rozrywkowych tekstów bywa - eufemistycznie rzecz ujmując - żenująco niski. Tak się też dzieje z napisaną w iście sitcomowskim stylu farsą "Kiedy kota nie ma...", której twórcami są aż dwaj dramaturdzy: Johnnie Mortimer i Brian Cooke. I może dlatego mnogość sytuacyjnych bzdur, banałów, idiotyzmów i infantylizmów jest tutaj podniesiona do kwadratu. Ogląda się to wszystko z poczuciem zażenowania, choć aktorzy dwoją się i troją, by ratować swoje postaci skąpane w najbardziej topornych dowcipach, żartach i bon motach.

Żeby nie było wątpliwości, piszę o spektaklu, który nazywany jest hitem Teatru Capitol. Widowisko grane jest z ogromnym powodzeniem w całej Polsce - obsad jest kilka, bo też jak się okazuje zapotrzebowanie na takie przedstawienia jest ogromne. Niektórzy aktorzy mają już przygotowane po dwie różne role. Na przykład Viola Arlak raz gra Mildred (Katarzyna Skrzynecka), innym razem Ethel (Anna Gornostaj, Cynthia Kaszyńska, Maja Barełkowska). Jacek Lenartowicz może już dzisiaj wcielić się albo w George'a albo Humphrey'a, czyli męża jednej z sióstr. Logistycznie wszystko działa jak w zegarku, jak w zgodnej rodzinie (patrz obsada) - Ty nie możesz, zagram Ja, albo na odwrót. W ten sposób spektakl w weekendy można wstawić do repertuaru nawet dwa razy dziennie. Aż dziw, że sami aktorzy potrafią się jeszcze odnaleźć w tej kotłowaninie nie zawsze dobrego smaku, do tego okraszonego sporą dawką mało wybrednej pikanterii. Tym bardziej że w tym tekście jest cały bezmiar waty słownej, czyli tak zwanego mówienie o niczym. Gdyby to wszystko wyrzucić i skrócić fabułę małżeńskich nieporozumień do najważniejszych zwrotów akcji, może dałoby się to jeszcze jakoś znieść. A tak patrzymy z jakim poświęceniem aktorzy tacy jak jak Katarzyna Skrzynecka czy Piotr Cyrwus, naprawdę godni lepszej sprawy, próbują nas rozśmieszyć - Skrzynecka nie bez dozy scenicznego esprit, Cyrwus chyba jednak za wszelką cenę, na granicy szarży i próby bardzo mocnego zaistnienia na scenie. Cynthia Kaszyńska w roli Ethel, bo ją mogłem zobaczyć w spektaklu, na który mnie zaproszono, jest zupełnie pozbawiona wyrazu - mdła, rozmyta i płaska. Nie najlepszy to sposób na eksponowanie kobiecej oziębłości. Jacek Lenartowicz, tym razem w roli Humphrey'a, gra z największym spokojem i dlatego może najmniej w tym skansenie niesmaku irytuje.

Wiele wątpliwości pozostawia pozbawione jakby zupełnie finezji tłumaczenie Klaudyny Rozhin. Słucha się tego momentami z poczuciem obcowania z czymś niezmiernie głupim i, niestety, prostackim. Reżyseria Andrzeja Rozhina, sprowadzona tutaj do rozplanowania scenicznych wejść i zejść, też niczego nie ratuje. Słowem jeden wielki klops, grany przy uciesze wypełnionej po brzegi publiczności, która przyszła zobaczyć jak ich serialowy ulubieniec z "Klanu" radzi sobie z kobietami. A że Rysio radzi sobie nie najlepiej, nie ma chyba absolutnie żadnego znaczenia. W końcu można przyjść na spektakl jeszcze raz - a nuż trafi się na obsadę, gdzie będzie grał z własną żoną. Tylko o tym publiczność może już nie wiedzieć. Ale wtedy zawsze można oko zawiesić na bujnych kształtach Katarzyny Skrzyneckiej, która nawet w teatrze nie chce zerwać z wizerunkiem najgorzej ubranej gwiazdy w Polsce. I tak telewizyjna sieczka, wraz z Pudelkiem, wygrywa z teatrem. A co ja na to wszystko? Idę na Cyrwusa do Polskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji