Artykuły

Szantaż i sentymenty

"Nieprawdopodobne spotkanie" w reż. Alaina Mollota z Théâtre de la Jacquerie na XII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Spotkanie z autorami "Nieprawdopodobnego spotkania" - spektaklu Théâtre de la Jacquerie - nie pozostanie na długo w pamięci.

Scenariusz to dwa przeplatające się wspomnieniowe monologii. Co ja mówię: dwa sentymentalne pamiętniczki, zapisane anegdotami Hanri Kochmana o tym, jak mama zabijała karpia i Yoli Buszko o polskim komunizmie.

Prezentowanie "Nieprawdopodobnego spotkania" na XII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych to przywożenie drewna do lasu. Akurat polska publiczność wie, jak żyło się w PRL. I Żydzi o polskich korzeniach nie są aż tak unikatowi, by trzeba ich było importować.

Dewiza "robić teatr z wszystkiego", na którą powoływał się reżyser Alain Mollot, nie oznacza, że można "z czegokolwiek". Równie dobrze można by przedstawić na scenie opowieść o tym, jak w sobotę gotowałem zupę. Z tego, że przesoliłem, nie wyłoniłaby się żadna mądrość. Każdy ma własny życiorys, ale rzadko który kryje w sobie metaforę ponadindywidualnego losu.

"Spotkanie..." było nie tylko nieprawdopodobnie nieatrakcyjne (czego można się było spodziewać po rozmowie dwóch osób), ale również nieprawdopodobnie anachroniczne. Można użyć teatralnej formy do wyjawienia osobistych wspomnień, pod warunkiem, że zrobi się to szczerze. Tu dwoje aktorów dało koncert deklamacji. Zupełnie jak w wyśmianej przez Kochmana recytacji bajki o kruku, lisie i serze, w której przy słowie "kruk" trzepocze się ramionami jak skrzydłami, a przy słowie "dąb" - rysuje dłońmi wyobrażony pień. Gesty aktorów i wydumana intonacja kwestii naprawdę nie odbiegały od formy szkolnych akademii z okazji Dnia Nauczyciela.

Krytykuję "Nieprawdopodobne spotkanie", ponieważ nie poddaję się wpisanemu w spektakl szantażowi. Usta malkontentom powinna zamknąć waga tematu: smutny los emigrantki Buszko i obecna w relacji Kochmana tragedia Holokaustu. Dlaczego mam słuchać od Francuzów o polskim antysemityzmie? Urodziłem się w 1978 r., i nie wierzę w odpowiedzialność zbiorową. Choć rozumiem, że nad Sekwaną lubią przy takim dyskursie zapomnieć o rządzie Vichy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji